UCHODŹCY Z RWANDY
Około 2 mln uchodźców rwandyjskich wciąż pozostaje na terenie Zairu, Tanzanii i Burundi. Wśród nich są tysiące dzieci, osieroconych lub pozbawionych rodziny wskutek zagubienia się. Powrót uchodźców do kraju zależy od zapewnienia im bezpieczeństwa i zwrócenia dóbr, zagarniętych przez zwycięskich Tutsi. Kościół zainicjował akcję budowania domków dla powracających. Biskup Ngabu, ordynariusz Gomy, wysunął odważną propozycję, by w stan oskarżenia postawić tylko osoby, które organizowały ludobójstwo - mówi o 500 osobach. Ludność zostałaby objęta amnestią, co sprzyjałoby szerszemu powrotowi uchodźców. Rząd jednak nie jest tym zainteresowany. Dąży do poddania weryfikacji wszystkich i aresztowania winnych masakr. Według ks. Henryka Hozera SAC (do niedawna administratora apostolskiego Rwandy), nie widać możliwości rozwiązania problemu uchodźców - przynajmniej w najbliższym czasie.
Dwa miliony uchodźców
Brak jest pewnych statystyk dotyczących uchodźców w obozach poza Rwandą. Można jednak przyjąć, że około miliona uchodźców jest w Zairze w regionie Goma, ponad 200 tys. w Bukavu i okolicach, około 600 tys.w Tanzanii i 60-100 tys. w Burundi - łącznie 2,1 mln uchodźców poza granicami Rwandy. Stosunkowo najlepsze jest ich położenie w Tanzanii. Mają tam przynajmniej dostatek miejsca i nie są traktowani przez miejscową ludność jako zagrożenie. Obozy w pobliżu Goma mają przerażające rozmiary - milion uchodźców rozdzielonych na trzy obozy. Szczególnie krytyczna jest sytuacja uchodźców w Burundi, ponieważ trzeba się tam wciąż liczyć z możliwością kolejnej rzezi pomiędzy plemionami Hutu i Tutsi. Pewna ilość uchodźców przeniosła się z Burundi do Tanzanii i Zairu. 400 tys. uchodźców w Bukavu rozdzielono na kilka obozów. W największym z nich znalazło schronienie 60 tys. osób. W porównaniu z sierpniem 1994 r. sytuacja się polepszyła - nie ma już uchodźców koczujących w mieście. Wówczas tysiące ich koczowało w nieprawdopodobnych warunkach wzdłuż ulic i wokół katedry. Obecnie żyją w namiotach w lepiej czy gorzej zorganizowanych obozach.
Uchodźcy w Zairze
Region Kivu - najgęściej zaludniony w Zairze - doświadczał skutków przeludnienia jeszcze przed przybyciem uchodźców. Już wtedy panował tam głód, a produkcja rolna nie nadążała za potrzebami. Ponieważ sytuacja Zairu ustawicznie się pogarsza, nietrudno sobie wyobrazić, do jakiego stopnia sytuacja jest tam napięta i wybuchowa.
Jak pisały przełożone zakonów żeńskich regionu Południowego Kivu w liście z 24.05.1995 r., dla 1,5 mln Rwandyjczyków, którzy znaleźli tam schronienie, sytuacja była bardzo niepewna. Byli źle odżywieni, bez opieki lekarskiej. Zastraszająco wzrastała liczba zgonów. Dziś ich sytuacja nie jest lepsza. 15.03.1996 r. jeden z misjonarzy nam napisał: Będąc w Zairze mogłem się przyjrzeć z bliska potrzebom uchodźców rwandyjskich. Przerasta to wyobrażenie. Na terenie 2 naszych parafii jest około 800 000 uchodźców.
Między Zairem a Rwandą panuje napięcie. Również biedna ludność zairska została ciężko dotknięta tymi wydarzeniami. Zairczycy są mordowani na własnym terytorium przez żołnierzy FPR (Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego) kontrolowanego przez obecne władze Rwandy, rekrutujące się z plemienia Tutsi. Zabili oni wielu rybaków nad granicznym jeziorem Kivu. W kwietniu 1995 napadli na obóz uchodźców, zabijając 40 osób, w tym 5 Zairczyków. Z Rwandy mogą przyjść następne ataki na uchodźców. Na granicy dochodzi do starć między żołnierzami zairskimi a FPR. W całym rejonie powstają liczne bandy. Ta niesprawiedliwa, nieludzka sytuacja powiększa ryzyko eskalacji przemocy: przemocy w obozach, aby przeżyć, przemocy pomiędzy ludnością zairską a uchodźcami, odwetu wobec żyjących w Zairze zairskich i rwandyjskich przedstawicieli Tutsi.
Obóz w Goma
Obóz Mugunga w zairskim mieście Goma wygląda, jakby ludzie zamieszkali tam na stałe. Z plastykowych budek otrzymanych od Wysokiego Komisariatu d/s Uchodźców pobudowali dwupiętrowe budowle. Kilka uliczek wewnątrz obozu przypomina uliczki targowe w Kigali. Nawet część zairskich mieszkańców Goma robi tu zakupy, gdyż ceny są zdecydowanie niższe. Uchodźcy żyją w wielkiej ciasnocie. Namioty stoją ściśle obok siebie. Niemcy zbudowali tu wiele latryn, umożliwiając zachowanie względnej higieny sanitarnej.
Przedstawicielka Wysokiego Komisariatu d/s Uchodźców wskazała na trudności w uzyskaniu od Wspólnoty Narodów funduszy na żywność dla uchodźców. Potrzebne są wielkie sumy - na jedną osobę trzeba dolara dziennie, a więc dla wszystkich uchodźców trzeba codziennie ponad 2 mln dolarów! Stąd racje żywnościowe zostały zredukowane do 1.000 kalorii dziennie (przy normalnym zapotrzebowaniu organizmu ok. 2.200 kalorii).
60 tys. uchodźców w jednej szkole
Obóz Inera na terenie dawnej szkoły rolniczej liczy 60 tys. uchodźców, w tym 1.300 dzieci pozbawionych rodziny. Obóz podzielono na sektory po 30 rodzin. Ostatnio racje żywnościowe zmniejszono tam o 3/4! Uchodźcy muszą więc starać się o żywność poza obozem. Jedni pomagają w pracach rolnych, inni zdobywają kilka groszy w handlu ulicznym. Kilku uchodźców pracuje na polach należących do zgromadzenia Córek od Zmartwychwstania. Zarabiają tam więcej, niż miejscowi. W obozie jest ośrodek zdrowia i prymitywna szkoła pod namiotem, w której organizowana jest terapia przez pracę dla dzieci i młodzieży. Poziom nauczania jest bardzo różny. Szefem obozu jest dawny sekretarz Banku Narodowego Rwandy. Wśród uchodźców jest przeszło 400 nauczycieli, wielu urzędników i studentów, ale większość stanowią rolnicy. Uchodźcom służy trzech kapłanów, z których jeden mieszka w obozie pod namiotem, a pozostali dochodzą z pobliskiej parafii. Codziennie w różańcu i we Mszy św. uczestniczy ok. 1.000 osób. W niedziele i święta odprawia się dwie Msze św. na wolnym powietrzu. Dzieci w tym obozie sprawiają wrażenie bardziej radosne, niż ich rówieśnicy w Rwandzie - zapewne dlatego, że ogromnie przywiązały się do sióstr.
Uchodźcy nie chcą wracać
Na razie nie ma mowy o powrocie uchodźców do Rwandy. Nikt tego nie zaryzykuje z obawy przed mordami i samowolnymi aresztowaniami. Do obozów wciąż przybywają nowi uchodźcy. Uciekli z narażeniem życia, ponieważ na granicy żołnierze strzelają do wszystkich. Większość nowoprzybyłych przekroczyła granicę nocą. Przepływali przez jezioro Kivu leżące między Rwandą a Zairem - jedni wpław, inni czółnem.
Powrót dawnych uchodźców do Rwandy
Rośnie liczba dawnych uchodźców z plemienia Tutsi, powracających z Ugandy, Burundi, Tanzanii i Zairu. Ich ilość szacuje się na ok. 1 mln. W Kigali przejęli większość handlu i życia gospodarczego. Na północy Rwandy, na byłym obszarze łowieckim Parku Narodowego Akagera, zwłaszcza przy drogach, powstają zupełnie nowe osiedla. Rolnikom spośród dawnych uchodźców przydzielono po 1-2 ha ziemi na rodzinę, w zależności od regionu i żyzności gleby. Według planów rządu powracający powinni zasiedlić północną i wschodnią część kraju, a także Bugesera na południe od Kigali.
Źródła: AED-INFO, Rwanda, sierpień 1995; listy od misjonarzy.
Opracował Wojciech Zięba
|