Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 6, czerwiec 1996

BÓG DAŁ NAM, POLAKOM, SZCZEGÓLNE ZADANIE

      Dnia 14.04.96 r., w niedzielę Miłosierdzia Bożego, odbyła się w Ożarowie Mazowieckim uroczystość z okazji Dnia Solidarności z Rwandą, obchodzonego w archidiecezji warszawskiej i diec. łowickiej. Koncelebrowanej Mszy św. przewodniczył kard. Józef Glemp, kazanie wygłosił abp Juliusz Janusz, nuncjusz apostolski w Rwandzie. Na uroczystość przybyli przedstawiciele zgromadzeń zakonnych, pracujących w Rwandzie, a także przedstawiciel ruchu Maitri, wspierającego duchowo i materialnie dzieła pomocy - zwłaszcza sierotom - w Rwandzie. W liturgii czynnie uczestniczyły dzieci (uroczystość odbyła się w ramach niedzielnej mszy dziecięcej) - m.in. przyniosły dary ofiarne, wśród których znalazły się listy dzieci do ich rówieśników w Rwandzie, zaś po Komunii jedno z dzieci klęcząc przed ołtarzem zaniosło wzruszającą modlitwę za dzieci Rwandy. Poniżej prezentujemy obszerne fragmenty homilii abp. J. Juliusza.

      Przyjechałem z Rwandy, z tego umęczonego kraju, aby się modlić za niego z Wami i aby okazać naszą solidarność z nimi. Wy, drodzy wierni, swoją obecnością i swoją ofiarą uczestniczycie dzisiaj w rzeczywistości miłosierdzia i miłości Bożej. Nie jest łatwo opowiedzieć, co się dzieje w Rwandzie. Jestem tam od niedawna - od 7 miesięcy - jako nuncjusz i widzę, że słowami jest bardzo trudno wypowiedzieć, co ci ludzie przeżywają i co przeżyli. Dlatego chciałbym przemawiać do Was więcej sercem niż słowami. Chciałbym otworzyć moje serce, by otworzyć i Wasze serca na tragedię, która się tam wydarzyła.

Świadectwa zbrodni
      Dokładnie tydzień temu, w Dzień Zmartwychwstania Pańskiego, uczestniczyłem w Rwandzie w bardzo wyjątkowej procesji. Była to dokładnie rocznica holocaustu, bratobójczej wojny. Uroczystość zorganizowało państwo. Ja, jako nuncjusz apostolski i dziekan korpusu dyplomatycznego, składałem wieniec w imieniu wszystkich dyplomatów na symbolicznym grobie miliona ludzi, którzy zostali tam zamordowani. Uroczystość odbyła się w miejscu, gdzie zamordowano ponad 10 000 ludzi w szkole. Była to nowoczesna, jeszcze niedokończona szkoła, w której zgromadzili się ludzie, aby się ukryć, i tam zostali wymordowani. Zostali pochowani w okolicznych grobach. Aby jednak pokazać tę zbrodnię, obecny rząd dokonał ekshumacji ciał i w tych pięciu nowych, ogromnych budynkach poskładano zwłoki ludzkie, jeszcze prawie w całości zachowane. Przechodząc koło klas mieliśmy lekcję tragedii ludzkości, mieliśmy też lekcję Miłosierdzia Bożego. To była moja najbardziej wyjątkowa procesja. Przechodząc i patrząc na wystawione zwłoki dzieci i starszych, człowiek naprawdę pytał się, czy jest to możliwe.
       Są tu wśród nas misjonarze, księża pallotyni z Rwandy, którzy mogą potwierdzić, że dwa lata temu dokonywały się rzeczy straszne. W rodzinach mieszanych, gdzie ojciec był z plemienia Hutu a matka - Tutsi, przychodzili zbrodniarze i nakazywali ojcu mordować matkę, żonę. Jeżeli tego nie uczynił, to zabijali ich wszystkich, łącznie z dziećmi. 60% dzieci w Rwandzie było świadkami zbrodni, dziewięćdziesiąt procent widziało trupy zabitych, rozszarpywane przez psy. Dziś w Rwandzie jest ponad 100 tys. sierot, a 2 mln uciekinierów pozostaje poza granicami.

Tragedia Rwandy trwa
      Ta straszna tragedia dalej się dokonuje. Nowy rząd nie może zapanować nad złością, która się narodziła, nie może przekonać ludzi, a może nie stosuje odpowiednich metod, by tych ludzi pogodzić. Ci, którzy przynieśli oswobodzenie, byli wcześniej mordowani, a teraz biorą odwet i ciężko jest ten odwet zahamować. Nadal więc morduje się ludzi. W więzieniach mogących pomieścić 5 000 ludzi jest teraz 70 000. W jednym z czterech największych więzień, w jakich byłem, na 2 000 miejsc jest 11 000 ludzi! Nigdy nie widziałem zwierząt umieszczonych w takich warunkach. Tą tragedię, której jesteśmy świadkami, próbujemy zmienić, jak dotychczas z niewielkim skutkiem. Połowa z więźniów od półtora roku mieszka pod gołym niebem. Siedzą dzień i noc, stłoczeni na gołej ziemi.

Miłosierdzie świadectwem Zmartwychwstania
      Wspaniałomyślna akcja księży pallotynów, poparta z taką dobrocią i entuzjazmem przez Ks. Prymasa, jest świadectwem Zmartwychwstania. Dowodzi, że zmartwychwstanie jest możliwe, że światło płynące od Chrystusa Zmartwychwstałego może tam dotrzeć. Jest świadectwem nie tylko przyszłego zmartwychwstania, spotkania z Chrystusem, lecz przede wszystkim rzeczywistością, której nie można przyjąć i zrozumieć, jeżeli się nie żyje nią dzisiaj. Trzeba żyć zmartwychwstaniem teraz i na codzień, aby móc przygotować się na ostateczne zmartwychwstanie. Prawdziwe zmartwychwstanie musi nastąpić teraz i jeśli dusza nie potrafi być złączona z Bogiem, nie potrafi okazać miłości bliźniemu, jak może liczyć na uczestnictwo w wiecznej miłości i radości z Bogiem? Dlatego miłość i miłosierdzie Boga sprawiły, że przyszedł Zbawiciel, by naszą duszę odnowić, przywrócić do niewinności i nauczyć nas żyć w miłości.

Miłość wszystko zwycięża
      Akt zbawienia i zmartwychwstania to akt miłosierdzia i miłości Boga. Nie zmartwychwstaniemy, jeśli nie uwierzymy w miłość i jeżeli naszego życia w miłość nie zamienimy. Wtedy naprawdę możemy się bać śmierci i zmartwychwstania. Wierzymy, że Chrystus nas zbawił, dał nam miłość i nadzieję zmartwychwstania mimo tragedii, które się dokonują na świecie - w Rwandzie, ostatnio w Liberii, na Bałkanach, w Czeczenii... nie przestajemy jednak wierzyć, że Kościół w tym czasie jest jeszcze bardziej zobowiązany, aby głosić nadzieję zmartwychwstania. Tylko w ten sposób możemy dać ludziom jakąś podstawę życia, bo są oni kompletnie zgubieni. Nie mają żadnej nadziei i żadna ludzka logika nie przekona ich, że może być lepiej. Dlatego Kościół przypomina nam o tej nadziei na lepsze, o możliwości wyjścia z mentalności gwałtu, zaborczości, kłamstwa, nienawiści. Kościół ma tą wiarę, bo ci, którzy chcieli zniszczyć Chrystusa gwałtem i podstępem, przegrali, gdyż miłość jest mocniejsza. Miłość wszystko znosi i wszystko zwycięża.
       Dzień zmartwychwstania otwiera całkowicie nową przyszłość. My jesteśmy świadkami cudu i mamy to świadectwo nieść innym ludziom. Dlatego gdy w Rwandzie w 1994 r. zakończyła się wojna, nasi misjonarze pallotyni byli tam już po trzech miesiącach krwawych walk. Jest też kilka sióstr i jeden czy dwóch księży, którzy pozostawali tam przez cały czas, bo wierzyli, że po krzyżu i śmierci nastąpi zmartwychwstanie, a oni, będąc świadkami zmartwychwstania, muszą tam być, by tę nadzieję dać ludziom.

Szczególne zadanie Polaków
      Tak się złożyło, że Pan Bóg powierzył specjalną rolę nam, Polakom, byśmy w tej tragedii rwandyjskiej nieśli ludziom nadzieję. Zaraz po tych tragicznych wydarzeniach Ojciec Święty zamianował wizytatorem apostolskim ks. Henryka Hozera, polskiego pallotyna, który tam przepracował już dwadzieścia lat jako lekarz i ksiądz. Miał on, jak nuncjusz, zająć się całą organizacją odbudowy Kościoła. Był tam już w miesiąc po tym, jak zamordowano trzech biskupów. Powracający zdobywcy byli tak rozwścieczeni, że zebrali jednego dnia trzech biskupów i dziesięciu księży, mówiąc, że będą im objaśniać nowy porządek. Następnie weszli żołnierze i wszystkich wymordowali. Jeden się uratował uciekając przez boczne drzwi. Żyje nadal i jest świadkiem tego wydarzenia. Nie pozwolono nawet pochować tych biskupów w ich diecezjach.
       Ks. Hozer przyjechał w bardzo trudnym momencie po to, by ten Kościół na nowo zorganizować, by dodać otuchy i zaprosić na nowo misjonarzy. Niebawem zaczęli przyjeżdżać księża z Belgii i Polski. Opatrzność Boża sprawiła, że Ojciec Święty później zamianował mnie, również Polaka jako nuncjusza. Obecnie w Rwandzie jest 70 polskich misjonarzy, około 30 księży i siostry zakonne. Są księża pallotyni, siostry pallotynki, księża marianie, karmelici, siostry od aniołów i inni.

Nasza historia pomocą w zrozumieniu
      Bóg dał nam, Polakom, jakieś zadanie, abyśmy w tragedii tego ludu uczestniczyli i z naszego doświadczenia przenieśli wiarę, współczucie i naszą solidarność - nie tą polityczną, lecz tą prawdziwą, ludzką. Nasz naród wielokrotnie był świadkiem śmierci i zmartwychwstania, i ciągle się podnosił, bo wierzył w Chrystusa i w Matkę Zbawiciela. Przecież nas, tak jak i Rwandę, próbowano rozdzielić, rozerwać. Wróg z zachodu i ze wschodu chciał zamienić nas w niewolników i zredukować naród polski do minimum. Przecież my też jesteśmy ofiarami ludobójstwa - materialnego i duchowego - przez systemy ideologiczne przeciwne Bogu i człowiekowi. Nadal walczymy, by dzieci polskie miały prawo do poczęcia, urodzenia i do godnego życia. Przecież my nadal w tym okresie tzw. wolności i tolerancji widzimy, ile jest nienawiści i bezczeszczenia najświętszych wartości religijnych i narodowych. My, Polacy, świadomi tych niebezpieczeństw, które grożą ludziom ochrzczonym, wychowanym w tradycji chrześcijańskiej, ale bombardowanych ateizmem i nietolerancją religijną, możemy być szczególnie uczuleni na sprawy narodów, których losy są podobne do naszego.

Idziemy do Rwandy z miłosierdziem
      Mimo tego, że zło chce nadal opanować świat, my idziemy tam, gdzie jest bieda, prześladowania... Idziemy do Rwandy z nadzieją i miłością, z wiarą w miłosierdzie Boże. Idziemy do nich z tym miłosierdziem, które nam Pan Bóg okazał i które nam okazuje na codzień, bo jesteśmy słabymi i grzesznymi ludźmi. Ale miłosierdzie nas przekształca i z tym miłosierdziem chcemy iść do ludzi. Św. Piotr mówi w dzisiejszym liście: "Radujcie się, choć teraz musiecie doznać trochę smutku przez różnorodne doświadczenia" Idziemy tam by być świadkami zmartwychwstania bo Chrystus powiedział: "Idźcie na cały świat, nauczajcie, bądźcie świadkami mojego zmartwychwstania".

Idea miłości was zaraziła
      W Rwandzie, która jest krajem chrześcijańskim (80% chrześcijan, w tym 60% katolików i 20% protestantów), jest ziarno Boże, tylko trzeba je wyciągnąć. Również w swych dawnych religiach oni wierzyli w Boga, dobroć, miłość w człowieku. Jeżeli ludzie się złączą przez miłość Chrystusa, potrafią zapomnieć o nienawiści, przejść do nowego życia, odrodzić w Chrystusowej nadziei zmartwychwstania. Widzę, że ta idea miłości was zaraziła, bo spotykam tak wspaniały i nowoczesny kościół Miłosierdzia Bożego i wielu ludzi, którzy przyszli się modlić za Rwandę i złożyć ofiarę. Jesteście otwarci i wasze serca są otwarte dzięki zachęcie ks. Prymasa. Trzeba tylko tą miłość budować. Wracając do Rwandy, powiem: słuchajcie, w Polsce serca są otwarte, są z wami, bo Polska mimo wszystkich trudności chce wam pomóc. Wierzę w polską rzetelność, która jest w sercach polskich - to widać po was, to widać po tym, co z Polski już przysłano do Rwandy. To widać po 70 misjonarzach z Polski. Nie dajmy sobie przewrócić w głowach tym wszystkim ideologiom, które chcą nas odciągnąć od Kościoła. Dziękuję wam w imieniu tych milionów ludzi, które tam cierpią, w imieniu dwóch milionów uciekinierów rwandyjskich, którzy są jeszcze w Zairze i Tanzanii, w imieniu 100 tys. sierot, w imieniu setek tysięcy wdów (obecnie 70% ludności Rwandy to kobiety!) i proszę Boga o błogosławieństwo dla Was.


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Strona główna]      [Napisz do nas]