MY A TRZECI ŚWIAT Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI |
|
Nr 5 (15), czerwiec 1997 |
SPOTKANIE Z SIEROTAMIW czasie podróży do Rwandy odwiedziłem ośrodek w Karama, prowadzony przez polskie Siostry Służki Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej. Zgromadziło się kilkadziesiąt dzieci. Przyszły nas przywitać i spotkać się z nami. Stłoczyły się w małym pomieszczeniu - lubią przebywać razem. Były to wyłącznie najbiedniejsze dzieci wybrane przez dwójkę świeckich współpracowników misji - młodą kobietę i mężczyznę, który bezinteresownie katechizuje sieroty. Chcieliby dzieciom pomagać, ale nie mają na to środków. Mają nadzieję, że spotkanie z nami przyniesie jakieś rozwiązanie. Są bardzo onieśmieleni i nie wiedzą, jak ta pomoc mogłaby wyglądać. Nagle na zewnątrz zaczął się jakiś tumult. Okazało się, że jakaś kobieta chce siłą wcisnąć do pomieszczenia dzieci, które nie zostały zaproszone. Proponujemy, aby jej nie zabraniać. Przecież i tak w tej chwili żadnej pomocy nie będziemy udzielać. Ku ogólnemu zadowoleniu maluchy wtłoczyły się pomiędzy inne dzieci.
Jedno z dzieci, które przyszły na spotkanie, to siedmioletni chłopiec. Przygotowuje codziennie kuchnię, a nawet gotuje. Inny ma dwanaście lat i mieszka u znajomych swych rodziców, którzy zginęli w czasie wojny. Jest również rodzeństwo - dwóch braci, którzy ciężko pracują. Mówi osiemnastoletnia osierocona dziewczyna: - Inaczej się żyje, mając rodziców - ma się poczucie bezpieczeństwa. Często nie mamy co jeść, w co się ubrać. Chodzę do szkoły, ale nie mam na czym pisać. Troski sierot są takie, jak dorosłych. O wszystkim muszą myśleć, wszystkiemu zaradzić, często mając jeszcze pod opieką rodzeństwo. Dziewczyna, z którą mówimy, jest w trudnej sytuacji - zdarza się, że nocuje na dworze, albo też po prostu przechodzi z rodziny do rodziny, ponieważ rodzina u której mieszka, ma problemy. Takich ciężkich sytuacji doświadcza wielu młodych. Brakuje im podstawowych środków czystości, ubrań... Inna osiemnastoletnia dziewczyna mówi: - Opiekuję się sześcioletnim bratem. Żyjemy w nędzy. Dlatego tak ważne jest podjęcie przez ludzi dobrej woli Adopcji Serca, aby konkretnie pomóc chociażby jednemu dziecku. Adopcja Serca jest darem miłości wobec bliźniego (jest to patronat duchowy i materialny nad konkretną sierotą - patrz obok). Z jedną z sióstr z Karama spotkaliśmy się jeszcze raz tuż przed naszym odjazdem z Rwandy. Przed wstąpieniem do zakonu pracowała przez jakiś czas w Ruchu Maitri we Wrocławiu. Po naszej wizycie siostry zorganizowały małą grupę osób, które będą zainteresowane pracą z sierotami. Pierwsze spotkanie zaplanowano już następnego dnia. Mówi s. Jolanta: - Wasza wizyta zmobilizowała nas do podjęcia pomocy dla sierot w ramach Adopcji Serca. Z grupy ok. 70 sierot, którą widzieliście, wybierzemy na początek 15. Chciałybyśmy się z nimi spotkać, zobaczyć, jakie mają potrzeby i w jaki sposób mogłybyśmy przez Was im pomóc. Wtedy zrobię parę zdjęć i opisy ich życia i problemów. Jeżeli ta praca będzie się pomyślnie rozwijać, obejmiemy taką pomocą następne dzieci. Raz jeszcze chciałabym bardzo serdecznie podziękować za Waszą wizytę u nas i za Waszą bardzo piękną pracę. Szczęść Boże w Polsce i w kontaktach z Rwandą.
Wojciech Zięba
|
|||
|
|||
[Spis treści numeru, który czytasz] |