SIOSTRA MARTA WYJAŚNIA
Odpowiadając na nasze pytania, s. Marta Litawa przybliża nam sytuację ubogich i kalekich dziewcząt w Rwandzie oraz założenia projektu Szkoły Życia.
Co to znaczy "trudne warunki rodzinne", o których wspominają Siostry w projekcie?
Rwanda, jako jeden z krajów Trzeciego Świata, nigdy nie była krajem rozwiniętym i bogatym. Jednak po działaniach wojennych sytuacja materialna bardzo się pogorszyła. Nie ma prawie rodziny, która by nie ucierpiała. Ludzie po każdej z walczących stron kogoś stracili, czasem wszystkich członków rodziny. Konsekwencją tego jest duża ilość sierot i półsierot, rozbite rodziny, kaleki, brak dachu nad głową, wypalone pola bananowe, zniszczone osiedla... Można by to opisywać w nieskończoność. W rodzinach, gdzie bieda i głód goszczą każdego dnia, sytuacja kalekich dziewcząt, które nie są "przydatne" (nie mogą kopać i uprawiać ziemi, a trzeba je karmić), jest bardzo trudna. Często się też zdarza, że ktoś z rodziców jest we więzieniu (często niewinnie, ale nie ma odwołania). Trudno mówić o dobrej sytuacji finansowej w rodzinie, gdzie dzieci, często w liczbie 4-8, w wieku szkolnym i przedszkolnym, żyją same i jeszcze parę razy w tygodniu muszą zanieść żywność ojcu lub matce w więzieniu, gdyż więźniowie nic nie dostają. Dzieci uprawiają skrawek ziemi przy domu, aby miały co jeść. Często starsze, poświęcając się dla pozostałych, nie idzie do szkoły, by opiekować się młodszym rodzeństwem.
W "Szkole Życia" chcemy przygotować dziewczęta do samodzielnego i odpowiedzialnego życia w ich środowisku. Powszechnie wiadomo, że osoby upośledzone fizycznie, na niskim poziomie materialnym, intelektualnym i moralnym, nie cieszą się zaufaniem i poparciem w środowisku. Pragniemy pomóc zwłaszcza dziewczętom, by mogły odnaleźć swoje miejsce w świecie i może inaczej niż ich rodzice zorganizować swoją przyszłość. Do przeprowadzenia takiej formacji potrzeba nie tylko rzeczy materialnych, ale także dobrze przygotowanej kadry osób, które żyją według Bożego zamiaru, pełnych poświęcenia i oddania w miłości i służbie dla drugiego człowieka. Za przygotowanie tych osób w pełni odpowiadają siostry, które będą czuwać nad kontynuowaniem ich rozwoju.
Na czym polega "zagrożenie życia moralnego" kalekich dziewcząt?
Zgodnie z mentalnością rwandyjską jest szczęściem dla rodziców, gdy córka wyjdzie jak najwcześniej za mąż (dostają od narzeczonego pieniądze), co - jak wiadomo - w sytuacji kalekich dziewcząt nie jest łatwe. Obecnie w Rwandzie - podobnie jak na całym świecie - rozluźnienie moralne przekracza granice wyobraźni. Jest mnóstwo nocnych klubów, propaguje się narkotyki, rozwiązłe życie itp. Bardzo dużo dziewcząt pada ofiarą luźnego sposobu życia, co często jest sposobem zarabiania na życie. Nie mając w życiu żadnego celu, wpadają w pułapkę. Jednocześnie chcą dorównać innym kobietom mającym "coś dla siebie" - dziecko, które dla kobiety rwandyjskiej jest bogactwem. Dlatego uważamy, że konieczne jest uświadamianie młodym dziewczętom prawdziwego celu i sensu życia. Czujemy potrzebę niesienia pomocy tym często bezbronnym, a najbardziej zagrożonym i poszkodowanym, które przez los pozostawione są same sobie.
Ile jest kalekich dziewcząt na terenie parafii? Kogo będzie przyjmować "Szkoła Życia", gdyby kalekich dziewcząt zabrakło?
Teren parafii jest bardzo rozległy. Ma ona kilka filii, do których księża dojeżdżają. Trudno więc określić ilość kalekich dziewcząt, niemniej jest ich bardzo dużo, zarówno kalek wojennych, jak i dzieci, które rodzą się z kalectwem, a takie będą zawsze przy poziomie medycyny, jaki istnieje w Rwandzie. Organizując ten typ szkoły mamy na uwadze też inne dziewczęta - głównie sieroty i bardzo biedne (i tych są setki). Pracy w tej dziedzinie nigdy nie zabraknie. Codziennie dziesiątki dziewcząt puka do naszych drzwi prosząc o pomoc. My nie chcemy dawać im tylko żywności (choć i to jest konieczne), ale pragniemy zająć się ich formacją, przygotowaniem do życia godnego dziecka Bożego. Przy doborze dziewcząt kierujemy się ich sytuacją rodzinną i materialną (na pierwszym miejscu sieroty i bardzo biedne). Jest nam ona dobrze znana, gdyż ściśle współpracujemy z Księżmi Pallotynami w parafii, odwiedzamy dziewczęta w domach itp.
Jak długo będzie trwała nauka?
Długość nauki poszczególnych dziewcząt będzie zależeć od ich możliwości i już zdobytego wykształcenia. Na przykład kalekie dziewczęta potrzebują więcej czasu na opanowanie pewnych czynności sprawnościowych. Są też dziewczęta przyjmowane po szkole podstawowej, inne zaś bez żadnej szkoły - dla tych ostatnich nauka trwałaby dłużej, gdyż byłaby związana z nauką pisania i czytania. Sytuacja w Rwandzie jest na tyle skomplikowana, że nie ma tu jednej odpowiedzi - potrzeb jest wiele w różnych sytuacjach. Niemniej liczymy, że czas pobierania nauki trwałby od 6 miesięcy do 3 lat.
Kto będzie uczyć w "Szkole Życia"?
Już dziś mamy osoby, które są dobrze przygotowane do prowadzenia zajęć praktycznych: kroju, szycia, robienia na drutach. Zajęcia teoretyczne będą prowadzone przez odpowiednio przygotowane osoby - dziewczęta po szkole średniej mogą uczyć czytania, pisania czy rachunków. Za całość programu jest odpowiedzialna Siostra Pallotynka. Ona będzie czuwać nad przebiegiem i realizacją zajęć, nad poszukiwaniem materiałów niezbędnych do funkcjonowania szkoły, w przyszłości będzie też zajmować się poszukiwaniem nabywców na uszyte ubiory. Siostra będzie też prowadziła zajęcia z dziedziny religii i moralności, dopóki nie zastąpi ją osoba godna sprawowania tej funkcji. Ona też ma czuwać rezultatami i osiągnięciami, a w razie potrzeby interweniować.
Jak będą przebiegać zajęcia?
Tak jak wszędzie. W czasie, gdy jedna grupa dziewcząt będzie miała naukę praktyczną kroju i szycia, inne będą uczyć się szydełkowania, a jeszcze inne będą miały zajęcia teoretyczne. Dysponujemy obecnie trzema salami, gdyż czwarta musi być przeznaczona na magazyn i rodzaj biura. Sądzimy, że trzy grupy dziewcząt mogą w tym samym czasie uczestniczyć w różnego rodzaju kursach.
Zajęcia będą się odbywać w godz. 8.00-12.00 i 14.00-17.00, choć może nie każdego dnia wszystkie grupy będą miały aż tyle godzin. Będzie to zależeć od organizacji i potrzeb. W przerwie obiadowej, która w tutejszym klimacie jest obowiązkowa ze względu na upał, dziewczęta mieszkające blisko idą do domów na "obiad", zaś inne będą to miały zorganizowane na terenie szkoły. Ponieważ będą to dzieci i młodzież bardzo biedna, trudno od nich oczekiwać wielkiego wkładu finansowego. Myślimy raczej włączyć tę sferę wydatków do kosztorysu utrzymania poszczególnych uczennic.
Jak będzie wykorzystywana świeżo nabyta umiejętność czytania i pisania, aby dziewczęta po krótkim okresie nauki nie popadły we wtórny analfabetyzm?
Ta umiejętność będzie im zawsze przydatna. Przy parafii są spotkania formacyjne dla dzieci i młodzieży, aby mogły się dalej rozwijać. Zawsze są do dyspozycji książki, modlitewniki i czasopisma, z których będą mogły korzystać. Nie sądzę, by taka nauka poszła na marne. W przyszłości będą się mogły rozwijać, pomóc własnym dzieciom itp.
Kiedy mogą zostać przyjęte następne dziewczęta i ile ich będzie mogło się uczyć?
Będą przyjmowane w miarę zwalniania miejsc przez poprzednie. Na miejsce tych, które po roku ukończą naukę szycia, możemy przyjąć taką samą liczbę dziewcząt na rok następny. Pozostałe będą kontynuowały zajęcia tak, by wychodząc ze szkoły umiały sobie radzić w życiu.
Na początku myślałyśmy o 10 dziewczętach, gdyż stan pomieszczeń, ilość maszyn i - ogólnie rzecz biorąc - sytuacja finansowa nie pozwalała nam "rozwinąć skrzydeł". Ale dzięki Waszej pomocy będziemy mogły wyposażyć sale w krzesła, stoły, maszyny, potrzebne materiały itp. Szkoła będzie miała szanse rozwoju i będzie mogła docelowo przyjąć nawet 50 dziewcząt, choć dziś nie jest to możliwe. Na dziś możemy mówić o 30 dziewczętach, które po odremontowaniu szkoły mogą zacząć naukę. Ale mamy tak wiele zapotrzebowań, że może z czasem dobuduje się jakieś klasy.
Co dziewczęta będą robić po ukończeniu nauki?
Powinny być na tyle przygotowane, by same mogły szukać pracy. Jest sporo pracowni krawieckich, które chętniej zaangażują osobę przygotowaną, niż taką, która zaczyna od zera. Poza tym mogą się zorganizować, wspólnie kupując maszynę i otwierając mały warsztat krawiecki. Na ten fach jest zawsze zapotrzebowanie. Będą też miały okazję zaangażować się w życie parafialne, gdyż potrzeb jest wiele, choćby praca z innymi sierotami. To wszystko będzie zależeć od ich inicjatywy i zainteresowań. My z naszej strony chcemy im pomóc i dlatego wyszukałyśmy najlepszą naszym zdaniem drogę dotarcia do biednych i potrzebujących.
Jaki będzie wkład szkolonych dziewcząt w funkcjonowanie projektu?
Jest to złożony problem. Przy zapisie do szkoły prosi się o wpłatę niewielkiej sumy (500 FRW), o ile sytuacja rodzinna na to pozwoli. Potem, gdy już opanują dobrze szycie, organizuje się mały sklepik dla ludności. Tu za niewielką sumę (Masaka jest wioską dość biedną) można kupić ubiory dla dzieci. Liczymy, że uzyskane w ten sposób pieniądze pomogą nam w zakupie np. igieł, nici itp., gdyż - jak wiadomo - przy nauce wiele rzeczy i części się psuje. Trudno od biednych dziewcząt wymagać, by wspomagały szkolne wydatki, ale nie chcemy ich uczyć, że wszystko jest za darmo. Jakiś wkład - choć mały - będą miały. Jest też możliwość odpracowania nakładów na naukę po zakończeniu szkoły, np. przez okres kilku miesięcy. Ale na to znów byłyby potrzebne odpowiednie sale, a pragniemy zacząć jak najwcześniej.
Jakie są szanse na to, aby projekt mógł stać się w przyszłości choć częściowo samowystarczalny finansowo?
Ufamy, że w przyszłości, gdy dziewczęta będą dobrze przygotowane (na 2-3 roku nauki) i będą już dobrze szyły, można też będzie szukać miejsc i osób, dla których będą szyte ubrania. Jak dotąd szyte są głównie ubrania szkolne dla sierot z parafii Masaka, za co ks. proboszcz daje wynagrodzenie pozwalające kupić kolejne materiały i przybory.
Jaki będzie przewidywany koszt szkolenia jednej dziewczyny?
Biorąc pod uwagę 30 dziewcząt, miesięczny koszt utrzymania jednej uczennicy wyniesie ok. 6.000 FRW czyli ok. 20 dolarów.
Uważam, że godny uwagi jest pomysł szukania ofiarodawców, którzy chcieliby objąć indywidualny patronat nad poszczególnymi dziewczętami, podobnie jak w Adopcji Serca, zwłaszcza nad tymi, których nauka trwałaby 2-3 lata.
Jeżeli zaś chodzi o koszty leczenia i protez dla kalekich dziewcząt, zależy to od stanu ich zdrowia i stopnia kalectwa. Gdyby dana osoba chciała pokryć nie tylko koszt nauki, ale także leczenia i protez, ułatwiłoby to organizację projektu. Jeżeli nie, można będzie w przyszłości sformułować to jako nowy projekt pomocy dla kalek. Przybliżony koszt jednej protezy wynosi 50-70 tys. FRW (170-235 dolarów).
Ufam też, że dofinansowanie naszego projektu nie zakończy się na jednorazowej pomocy, ale będzie to długoletnie wsparcie dla misji w Rwandzie. Już dziś jesteśmy Wam bardzo wdzięczne za pierwszą dotację (1.500 USD) i ogromnie liczymy na Waszą pomoc i znalezienie dla nas sponsorów.
Proszę coś powiedzieć o podstawowych sprawach życiowych dziewcząt - gdzie będą mieszkać, jeść, co będą robić po zajęciach...
Normalnie mieszkają one u swoich rodzin lub w rodzinach zastępczych, które je przyjęły. Dochodzić będą do szkoły i - jak wspomniałam - podczas przerwy niektóre będą przygotowywać posiłek na miejscu, inne pójdą do domu. Po zajęciach mają mnóstwo prac w domach. Ponieważ jest to wioska, większość posiada małe poletka przy domu, które uprawiają i z czego żyją. Często są to drzewa bananowe, fasola czy maniok lub słodkie ziemniaki (pataty). Poza tym dużo czasu zajmuje im zbieranie drzewa na opał i przygotowanie imabury (paleniska, na którym gotują). Często też muszą chodzić po wodę, gdyż obecnie na tym terenie jej brak. Muszą więc pomagać w domu, gdyż w wielu wypadkach są to bardzo liczne rodziny, a rodzice są w podeszłym wieku.
Ufam, że moje wyjaśnienia pomogą lepiej zrozumieć problemy związane z prowadzeniem "Szkoły Życia" w Rwandzie, która jest ciągle pełna niepokoju.
Każdemu, kto przyczyni się do polepszenia sytuacji tych dziewcząt, już dzisiaj w ich imieniu oraz w imieniu naszego Zgromadzenia serdecznie dziękuję. Wierzę, że ten projekt będzie mógł być w pełni zrealizowany dla dobra dziewcząt, ich rodzin, dla polepszenia sytuacji w Rwandzie, tak bardzo zbroczonej męczeńską krwią. Trzeba również wziąć pod uwagę specyficzną sytuację polityczno ekonomiczną Rwandy, która nie zawsze pozwala nam ściśle zrealizować to, co zamierzamy. Niemniej marzymy o niesieniu konkretnej pomocy dziewczętom, które nie mają łatwego startu w dorosłe życie.
W razie jakichś wątpliwości proszę przesłać pytania, by wszystko było jasne i klarowne dla obu stron. Bardzo liczymy na Wasze wsparcie i pomoc.
Przesyłam serdeczne pozdrowienia dla wszystkich pracujących na rzecz pomocy najbiedniejszym.
Z darem modlitwy w imieniu Sióstr Pallotynek pracujących w Rwandzie
Siostra Marta Litawa SAC Przełożona Delegatury
|