PISZE SIOSTRA MARIETTA
Przekazujemy fragment listu s. Marietty Garbul, pallotynki pracującej w parafii Ruhango. Ma ona pod opieką 23 sieroty, wspomagane w ramach programu Adopcja Serca (lista 4 nr 3-6 i 11-12 oraz lista 8 nr 16-32). Jest w nim prośba o dodatkową pomoc dla tych dzieci, skierowana do ofiarodawców, którzy objęli nad nimi patronat, a także do innych ludzi dobrej woli.
[...] Sytuacja w kraju jest niepewna. Często myślę o dzieciach z Adopcji Serca i ich przyszłości. Często są one wpatrzone tylko w nasze ręce - co otrzymają. Zmiana wartości z "być" na "mieć". Cokolwiek otrzymają, nawet do jedzenia, zużywają szybko, bo jutro jest niepewne. Nie myślą wcale o zapasach - aby tylko przeżyć dzień dzisiejszy.
Jedna z matek, która przyszła się leczyć, poskarżyła mi się, że w czasie zamieszek wojennych gdzieś zgubiła swoje dwuletnie dziecko i nie może go znaleźć. Gdy powiedziałam, że pomogę je poszukać, odpowiedziała: "Co mu dam jeść, gdy je znajdę? Może jest gdzieś w sierocińcu, to przynajmniej nie jest głodne."
Obiecałam jej pomoc i nalegałam, by poszukała dziecko. Jesteśmy w trakcie załatwiania tej sprawy przez Czerwony Krzyż. Z pewnością kobieta odzyska radość - ciągle myśli o swoim zagubionym dziecku.
W niedzielę 28.06. dzieci mi przyniosły świadectwa ze szkoły. Muszę przyznać, że większość z nich ma dobre wyniki. Oczywiście otrzymały nagrodę w postaci tornistrów, teczek, butów, wysłanych przez Was w kontenerze do Gikondo. Cóż to była za radość! Marzę jeszcze o wybudowaniu dla nich kuchni i jadalni - cementowy stół, ławki, aby mogły poczuć się u siebie. Chcę ich nauczyć posługiwania się widelcem i nożem, aby korzystając z posiłków uczyły się też kultury jedzenia i obycia. Jeżeli byście mogli mi pomóc w zakupieniu plastykowych talerzy, kubków oraz widelców, noży, łyżek, łyżeczek i trochę materiału na serwetki, byłabym Wam bardzo wdzięczna. Z pieniędzy uzbieranych w czasie wakacji [w Europie] wybudowałam salę 7 x 12 m dla dzieci zagłodzonych dzieci. Brakuje mi materacy i kocy. Dzieci śpią na matach. CZęsto są tak szczupłe, że tylko skóra pokrywa ich kości, więc wolą spać na cemencie niż na łóżku. Nie mamy jeszcze urządzeń sanitarnych - ubikacji czy umywalki, a więc nowa prośba. Nie proszę o to, by to wszystko osiągnąć już teraz, ale wówczas, gdy będziecie mogli mi pomóc.
Za waszą szczerą pomoc bardzo dziękuję w imieniu moich maluchów i życzę Wam wszystkim pracującym dla biednych odwagi i wytrwałości.
Bóg nie ma innych rąk, niż nasze, miłosierne.
Z pamięcią w modlitwie pozostaje
s. Marietta
|