PODJĄĆ TRUD ZROZUMIENIA
W kilku słowach się przedstawię: jestem dorosłą Rwandyjką, niezamężną, praktykującą katoliczką. Żywo odczuwam miłość Boga i bliźniego, pokładam nadzieję w Opatrzności Bożej. Lubię prawdę i przebaczenie, wzajemną pomoc i ducha jedności (nawet jeśli moje słabości utrudniają mi ich przeżywanie). Lubię sprawiedliwość i pokój.
Chciałabym, aby wszyscy ludzie odkryli, że są kochani przez Boga. Jestem świadoma, że On chce się mną posłużyć do rozszerzenia swego Królestwa w środowisku, w którym żyję. Wiem, że jest to trudne, ale możliwe do zrealizowania.
Kocham bardzo moją ojczyznę - Rwandę. Jestem dumna, że należę do tego ludu, mimo jego niedostatków materialnych. Zrozumiałam, że szczęście nie polega na dobrobycie.
Obcokrajowca uderza pewna rezerwa Rwandyjczyków w stosunku do obcych. Nie okazują wprost swych odczuć, często przez delikatność i troskę, aby nie komplikować sytuacji. Nie manifestują swoich uczuć. Znający ich powierzchownie odczytują to jako brak uczciwości i szczerości. Myślę, że wysiłek muszą podjąć obie strony. Obcokrajowcy muszą podjąć trud zrozumienia Rwandyjczyków, a ci ostatni - uważać, aby ich wartości nie uległy dewaluacji. Obawiam się, aby naród rwandyjski, będąc na drodze rozwoju, nie mylił niedostatku materialnego z brakiem wartości moralnych, duchowych. Nie jestem przeciwna zmianom postępowania, ale powinny się one dokonywać po świadomej refleksji i wyborze. Powinniśmy odkryć wiele naszych wartości i słabości. Boję się, że ci, którzy przychodzą nam pomóc, mają swe utarte pojęcia o nas. Wtedy wzajemne ubogacenie jest niemożliwe. Trzeba nam pomóc odkryć to, co jest w nas dobre.
Jeśli chodzi o moje relacje z białymi, osobiście nie miałam nigdy problemów. Większość z tych, których spotkałam, to misjonarze, a ci wykazują troskę o wszechstronny rozwój naszej osobowości. Przynieśli nam szczęście odkrycia Jezusa Chrystusa i Jego Matki. Rwandyjczyk był monoteistą, ale bez znajomości prawdy o zbawieniu.
Dla mnie obcokrajowiec jest bratem, który potrzebuje mnie, aby czuć się dobrze. Jak mógłby wypełnić swe posłannictwo, nie będąc szczęśliwy, akceptowany i kochany przez nas? Osądzenie go według naszego sposobu myślenia jest niesprawiedliwe i odwrotnie.
Jeśli chodzi o życie, uważam je za największy dar Boży. Korzystamy z tego daru, ale nie jesteśmy jego właścicielami. Bóg pozostaje dawcą życia, czy chcemy, czy nie. Życie musi być szanowane od poczęcia do końca. Kim jesteśmy, by móc przerwać życie?
Każdy człowiek winien być szanowany ze względu na godność, jaką obdarzył go Stwórca, stwarzając go na swe podobieństwo. Godność osoby ludzkiej nie zależy przecież od jego pochodzenia, jego drugorzędnych przymiotów, jego religii, a na pewno nie od jego bogactwa materialnego.
Kochać kogoś, to ukazać mu jego wartości, mimo słabości i braków. Kochać, to być zdolnym odkryć bogactwo wartości w innych, które czasem są ukryte. Kochać, to być zdolnym do przebaczenia. Miłość nie istnieje bez przebaczenia. Zemsta nie jest twórcza, niszczy ona osoby i społeczeństwo. Zemsta rodzi nienawiść, podczas gdy przebaczenie dodaje człowiekowi godności.
Żyjemy w czasach, kiedy ludzie chcą sprowadzić szczęście osoby tylko do bogactwa materialnego. Człowiek staje się niewolnikiem pieniądza, podczas gdy powinno być na odwrót. To utrudnia uznanie innych wartości uszlachetniających człowieka, ale miejmy nadzieję w Jezusie i zechciejmy być Jego narzędziami. Prawda i miłość zwyciężą.
Kobieta lat 38, wykształcenie średnie Tłumaczył ks. Henryk Cabała SAC Z Kraju Tysiąca Wzgórz nr 4
|