RADOŚĆ PRZEBACZENIA I POJEDNANIA
Prezentowana konferencja ks. dr Romana Foryckiego SAC, duszpasterza krajowego Ruchu Maitri i rektora Wyższego Seminarium Duchownego w Ełku, została wygłoszona na spotkaniu przedstawicieli grup Ruchu Maitri w Częstochowie dn. 4.09. br., z którego relację zamieściliśmy w poprzedniej gazetce. Tematyka konferencji ściśle wiąże się z programem przygotowań do Jubileuszu.
Radość Jubileuszu
Punktem kulminacyjnym Roku Jubileuszowego jest radość. To jest ucztowanie. By ją móc w pełni przeżyć, trzeba wszystkie sprawy, które w niej przeszkadzają, pozałatwiać teraz. Trzeba refleksji nad własnym grzechem i nad miłością Boga, który pragnie nam przebaczyć. Przeżywany właśnie Rok Boga Ojca to rok Tego, który - byśmy mieli tę radość - czeka i wypatruje nas, powracających, by nam wybaczyć. Jest to jeden z wymiarów miłości Ojca do człowieka. Ojciec Święty Jan Paweł II mówi o tym w swym liście apostolskim Tertio millennio adveniente, przygotowującym Wielki Jubileusz roku 2000. Sądzę, że list ten musi być przewodnikiem naszym, całego Kościoła. Nie jesteśmy poza Kościołem, chcemy być nawet sercem Kościoła.
Pojednanie i pokuta
Mówi Ojciec Św., że radość każdego Jubileuszu jest w sposób szczególny radością z odpuszczenia win, radością nawrócenia. "Wydaje się, że na pierwszy plan powinno wysunąć się to, co stanowiło temat Synodu Biskupów w 1983 r. tzn. pokuta, pojednanie". Owocem tego Synodu była adhortacja Reconciliatio et paenitentia (Pojednanie i pokuta). "Nawrócenie, metanoia, jest wstępnym warunkiem pojednania z Bogiem, zarówno pojedynczych osób, jak i wspólnot. U progu milenium chrześcijanie (niech to będzie punkt wyjścia naszych rozważań) powinni stanąć w pokorze przed Panem, aby zastanowić się nad odpowiedzialnością, jaką i oni ponoszą za różne przejawy zła w dzisiejszym świecie."
Pojednanie nie dotyczy więc tylko ludzi stojących poza Kościołem. Ojciec Św. mówi o pojednaniu w Kościele jako o warunku spełnienia misji pojednania człowieka współczesnego z Bogiem. Kościół niepojednany w sobie nie ma siły oddziaływania na świat. Chcąc być sprawcą pojednania musi starać się stawać Kościołem pojednanym. Są to mocne słowa! Kościół winien więc stawać się coraz bardziej wspólnotą uczniów, których jednoczy obowiązek stałego nawracania się do Pana. Kościół winien dawać przykład pojednania, szukać jedności w tym, co podstawowe dla wiary, dla życia chrześcijańskiego i dla życia ludzkiego, a nie podkreślać sprawy dyskusyjne. To leży u podstaw Soboru Watykańskiego II.
Więcej nas łączy, niż dzieli
Niezapomniany papież Jan XXIII mocno akcentował, iż więcej nas łączy, niż dzieli, a i to, co dzieli, bardzo często jest pozorne. Tutaj przywoływana jest słynna dewiza Św. Augustyna: "W rzeczach wątpliwych wolność, w rzeczach koniecznych jedność, a we wszystkim miłość." Według tej zasady Kościół winien urzeczywistniać także swój wymiar ekumeniczny, co stara się czynić Ojciec Św. Otwiera nas na jedność z każdym człowiekiem. W tym roku Boga Ojca akcentowane jest jak nigdy ojcostwo Boga wobec wszystkich ludzi. Zasłyszałem charakterystyczne uwagi nawet od ludzi stojących na skraju, patrzących na Ojca Św.: przecież on, jako reprezentant Ojca, który jest w niebie, czuje się ojcem wszystkich - tak chciałby wszystkich objąć, zgromadzić, zgodnie zresztą z pragnieniem Jezusa Chrystusa, w jednej owczarni pod jednym pasterzem.
Jedność w wielości
Jeśli jedność musi być wynikiem prawdziwego nawrócenia się wszystkich, przebaczenia, dialogu, braterskich stosunków i modlitwy, to są momenty, są drogi, które do nich prowadzą. Pojednanie - co oczywiście chcielibyśmy sobie to uświadomić na samym początku - wcale nie oznacza zniesienia różnic w poglądach, które istnieją między ludźmi. Absolutne zniesienie różnic nie byłoby realizowaniem jedności, ale jednolitości. Jest to uniformizm, który nie toleruje różnic. Ale to nie jest jedność. Przeciwnie, jedność zakłada szacunek dla istniejących różnic, dla istniejących tradycji we wspólnotach, różnych uwarunkowań, różnych kultur, różnego rodzaju mentalności, różnego spojrzenia na sprawy, wzajemny szacunek człowieka dla człowieka.
Grzech podziału
Jedynym burzycielem tej jedności jest grzech. On jest autorem obcości, świadomego budowania murów: "nie znam cię". Ten grzech to izolowanie się, podniecanie czy pielęgnowanie antagonizmów i niechęci, przesadny indywidualizm, gdzie "ja" wysuwa się na pierwszy plan, gdzie każdy chce iść tylko własną drogą, nie oglądając się na bliźniego: Co mnie obchodzi mój brat? Grzech odbiera człowiekowi światło i mądrość, osłabia siły duchowe i czyni niezdolnym do pewnych czynów. Izolacja pozbawia nas siły oddziaływania. Ona w gruncie rzeczy jest pomniejszaniem naszego człowieczeństwa. Proszę zauważyć: jeżeli jakaś kultura odizoluje się od innych, zamiera. Człowiek zamiera, gdy izoluje się od społeczności.
Są niestety w chrześcijaństwie podziały, które rozrywają jedność. Ojciec Św. czując, jak wielką sprawą jest pojednanie, dar Boży i źródło nowego życia, mówił o tym w swym Orędziu wydanym na Światowy Dzień Pokoju 1 stycznia 1997 r. Podziały - mówi Ojciec Św. - są szczególnym wezwaniem, by wspólnie zabiegać o przebaczenie Chrystusa. Dar jedności jest darem Ducha Św. Człowiek sam nie jest w stanie jej zbudować.
Troska o pojednanie
Dzisiaj jesteśmy świadkami ogromnych zabiegów różnych ludzi, różnych instytucji, o dogadanie się, porozumienie. Lecz w gruncie rzeczy widzimy, że te zabiegi są często wprost beznadziejne. Naszym zadaniem jest dać świadectwo prawdzie, bez przemilczeń, bez zaniedbań, że to, co niemożliwe, może się stać, gdy przyjdzie łaska, ingerencja Boża.
W czerwcu 1997 r. Kościoły w Europie spotkały się na drugim europejskim zgromadzeniu ekumenicznym pod hasłem pojednania. Towarzyszyło mu w Kościołach lokalnych Orędzie Ojca Św. o pojednaniu i przebaczeniu. To był akcent, obok Pisma Św., który winien być ideą przewodnią przygotowań do roku 2000. Ze szczególna siłą wzywa Ojciec Św. członków Kościoła katolickiego do czynnego włączenia się w dzieło pojednania, bo ma ono charakter o wiele szerszy.
Istnieją tradycje w ruchu "Maitri", które otwierają nas na szerszą perspektywę, powiedzielibyśmy - pozakonfesyjną, wychodzącą poza Kościół katolicki, zwłaszcza, gdy chodzi o zetknięcie się z innymi kulturami, z innymi religiami - u początków istnienia Ruchu z religiami Indii, potem z religiami Afryki. Przed naszymi oczyma powinna więc stać perspektywa powrotu do domu Ojca wszystkich ludzi. To się nazywa być człowiekiem szerokich horyzontów, patrzeć na świat wzrokiem Ojca. Tego uczy nas właśnie ten rok.
Nawrócenie drogą ku jedności
Odbudować jedność to oczywiście zwalczyć grzech, wypowiedzieć mu bezkompromisową walkę. Jan Paweł II powiedział: "Osobiste nawrócenie jest konieczną droga do zgody między ludźmi". Kto by więc chciał pominąć moment zwrócenia uwagi przede wszystkim na siebie, ten jest fałszywym prorokiem pojednania.
Musimy sobie uświadomić, że grzech może być odpuszczony tylko przez Pana Boga, ale człowiek w tym odpuszczeniu jako partner Boga musi uczestniczyć. Gdy pewnych warunków nie spełni, np. gdy nie przebaczy winowajcy, grzech nie może być odpuszczony. Wiemy o tym nawet z najbardziej elementarnego katechizmu. Człowiek współczesny czasem prowadzi wprost dramatyczną walkę, aby odbudować jedność. Tworzy symbole jedności, jedność Europy i świata, ale to nie wystarczy, gdy grzech nie jest przezwyciężony, a źródło rozbicia w dalszym ciągu istnieje. Pragnąć skutecznej jedności to spełnić wszystkie warunki, które do niej prowadzą.
Pojednanie w Biblii
Wiemy z teologii, że tylko przebaczenie Boże całkowicie anuluje grzechy. Żaden człowiek nie może tego uczynić. Grzech jak bumerang będzie ciągle wracał i rany duchowe będą się odnawiały, dawały o sobie znać.
Pojednanie w Starym Testamencie to przede wszystkim efekt przebaczenia i zadośćuczynienia. Ostatecznie jest to efekt twojego przebaczenia. Człowiek, jak czytamy u proroka Ozeasza, musi poszukiwać Jahwe, stworzyć w sobie nowe serce i nowego ducha, musi się nawrócić. Po prostu Jahwe jest głównym podmiotem pojednania. Człowiek w jakiś sposób musi na Bogu jakby pojednanie wymusić, wyprosić.
W Nowym Testamencie zagadnienie pojednania zwłaszcza występuje z wielką siłą u Św. Pawła. Mówi on o pojednaniu człowieka z Bogiem, o pojednaniu wszystkich ze sobą, o pojednaniu dokonującym się w Ciele, w Chrystusie. Uważa, że Ewangelia to jedno wielkie orędzie pojednania.
Pojednanie a Kościół
W eklezjologii (teologii Kościoła) pojednanie to warunek bycia w Kościele. Zauważcie: kto nie jest człowiekiem pojednania, stawia siebie jakby poza Kościołem, wyklucza siebie z Kościoła, bo Kościół to m.in. sakrament pojednania. Kiedy człowiek nie chce się pojednać, Kościół nie może udzielić rozgrzeszenia. Kościół niepojednany przeczy jakby sam sobie, jest krzyczącym absurdem.
Brak pojednania uniemożliwia uczestnictwo w Eucharystii, ponieważ Pan Bóg nie chce jedności z tym, kto nie chce być w jedności z bliźnim, z jakimkolwiek bliźnim. Moglibyśmy tutaj sobie uświadomić jedynie taką ciekawą prawdę, wręcz matematyczną, że mój dystans, który mnie dzieli od Boga, jest dokładnie taki, jaki jest mój dystans od człowieka, od którego jestem najdalej. Mogę zmierzyć moje relacje do Boga na przykładzie mojego stosunku do człowieka, od którego jestem uczuciowo, duchowo i wolą bardzo daleko: trzymamy się od siebie z dala.
Posługa pojednania, o której pisze Św. Paweł, to istotna posługa Kościoła. Kościół w zamyśle Bożym jest sakramentem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem, o którym mówi soborowa Konstytucja dogmatyczna o Kościele, sakramentem jedności całego rodzaju ludzkiego. Dlatego każdy ochrzczony powinien czuć się sługą pojednania.
Taką konsekwencję w swoim Orędziu wyprowadza Ojciec Św., będący apostołem pojednania. Inaczej wyglądałby świat, gdybyśmy to zadanie potraktowali serio. Chrześcijanin - gdyby chcieć go jakoś zdefiniować - to ten, który jedna się z drugim i drugich jedna z Bogiem i braćmi, podejmuje inicjatywy w tym kierunku. Posługa jednania to jeden z najgłębszych motywów czy zadań Kościoła. Świat trzeba pojednać z Bogiem, człowieka trzeba pojednać z człowiekiem. Trzeba przywrócić jedność rozbitą przez grzech, a grzechy wciąż ją na nowo rozbijają.
Droga nawrócenia ku pojednaniu
W swej posłudze Kościół zawsze sięga do źródeł rozbicia, nie zatrzymuje się na powierzchni (czasem zatrzymujemy się nad przyczynami drugorzędnymi), dlatego głosi potrzebę nawrócenia. Bez nawrócenia serc jedność jest niemożliwa. Oczywiście chciałbym się skoncentrować na tym elemencie, który jakby aktualizuje nasze spotkanie.
Gdy Ojciec Św. mówi o elementach nawrócenia, wymienia wśród nich trzy zasadnicze. Pierwszy to przyzwolenie na przemianę ducha ku Bogu - chęć zastanowienia się i decyzja powrotu, jak u syna marnotrawnego. Refleksja nad tym, co robię idąc drogą ku własnej zgubie, własnemu smutkowi, nad tym, że nie mogę dalej nią iść. Następnie skrucha - nie powierzchowne uczucia, ale głęboki żal. Powiedziano: jeśli brat twój żałuje, przebacz mu. I wreszcie czyn pokutny, zadośćuczynienie, zmiana w kierunku uporządkowania, często związana z większą wiarą.
Przykład Ojca Świętego
Jednym z elementów ściśle towarzyszącym i warunkującym nawrócenie jest porządek: w prawdzie przeprowadzony rachunek sumienia - osobisty, a w obliczu trzeciego tysiąclecia także społeczny. Chcę tu podkreślić wielki rachunek sumienia dzieci, synów i córek Kościoła, który Ojciec Św. przeprowadza w swym liście apostolskim Tertio millennio adveniente. Widzi winy także w historii Kościoła i za nie przeprasza.
Według Ojca Św. jest rzeczą słuszną, by Kościół w sposób bardziej świadomy wziął na siebie ciężar grzechów swoich synów, pamiętając o wszystkich sytuacjach z przeszłości, gdy oddalili się oni od ducha Chrystusa i Jego Ewangelii. Jest to więc przepraszanie za siebie, ale i za innych, tak jak czasem rodzice przepraszają za dzieci, dzieci za rodziców czy siostra za brata w poczuciu pewnej solidarności, gdy coś się źle stało. Podobnie Ojciec Św. przeprasza, dokonuje rachunku sumienia za swoje dzieci, jako swego rodzaju aktu sprawiedliwości w odniesieniu do całej historii chrześcijaństwa. Chrześcijaństwo bowiem - zauważa Ojciec Św. - to nie tylko pozytywne świadectwo, to także braki, skandale. Chrześcijanie dali też przykłady myślenia i działania, które były w historii źródłem antyświadectwa i zgorszenia. Są to bardzo mocne słowa. Ojciec Św. niczego nie ukrywając podkreśla, że tak było. Nie można mówić, że było inaczej.
Jako członkowie Kościoła mamy w tym roku wszystkie swoje grzechy uczynić przedmiotem szczególnego rachunku sumienia, widząc nie tylko grzech własny, ale i grzech świata, za który jesteśmy współodpowiedzialni. Nie mówmy, że za grzech popełniany przez bliźnich są odpowiedzialni tylko oni. To by było wbrew prawdzie, bo moglibyśmy się od razu zapytać: Ile się za nich modlimy? Z jakim słowem zwróciliśmy się do ludzi, u których zauważamy, że ich postępowanie jest niezgodne z Ewangelią, zwłaszcza jeśli są to grzechy ludzi Kościoła?
Tak każe nam patrzeć na grzech Ojciec Św., kiedy Kościół dzisiaj wyraźnie bierze na siebie ciężar grzechu swoich synów i córek, rozlicza się wobec nadchodzącego trzeciego tysiąclecia z całej historii. Zdaniem Ojca Św. bez tego rachunku sumienia Kościół nie może przekroczyć progu nowego tysiąclecia. Mówiąc symbolicznie - nie możemy przejść przez tę bramę, która jest zbudowana niedaleko Gnieszna. Dlatego musimy, jak cały Kościół, czuć się przynaglonymi, aby wyznać swoje grzechy, niewierności, niekonsekwencje, nieuwagi, tchórzostwa, zaniedbania, nietolerancje, urazy, obojętności, wrogości wobec siebie nawzajem, które stworzyły różnego rodzaju podziały.
Oczyszczanie pamięci
Kościół - jak stwierdził Ojciec Św. - potrzebuje cudu oczyszczania pamięci, by móc zapomnieć. Widzimy, jakie to było trudne 1 września dla Westerplatczyków. Już była wyciągnięta ręka, ale zapomnieć było ogromnie trudno. Przebaczyć jeszcze tak, ale zapomnieć? Oczyścić pamięć jest bardzo trudno. Ojciec Św. chce, abyśmy weszli z oczyszczoną pamięcią w trzecie tysiąclecie, razem z innymi braćmi - nie obok, nie w izolacji. To może się dokonać tylko po szczerym rozpoznaniu i uznaniu popełnionych błędów, wzajemnie wyrządzonych krzywd. Podobnie nie chcemy karać tych, którzy byli winni stalinizmu, represji, naszej powojennej historii. Ale powiedzenie prawdy jest niezbędne, aby przebaczenie mogło się dokonać.
Myślę, że wy, jako Ruch Maitri, któremu tak bliska jest idea zbratania człowieka z człowiekiem niezależnie od koloru skóry czy kultury, idea poszanowania, miłości prawdziwej, w tym olbrzymim wysiłku powinniście wziąć udział. Wiele kroków w tej dziedzinie uczyniono w ramach ekumenizmu, ale jeszcze jest wiele przed nami.
Pojednanie we wspólnotach
To samo pojednanie powinno dokonywać się we wspólnotach. Pojednanie raz jeszcze, aby przeszłość powierzyć Chrystusowi i do niej nie wracać. Ona okropnie ciąży. To tak, jakby człowiek przystępował do spowiedzi i odchodził wciąż nie pojednany, bez przebaczenia - wyobraźmy sobie taką sytuację! Dlatego włączenie się w ten jubileuszowy rachunek sumienia, proces pojednania podejmowany przez Kościół, to podstawa naszej obecności w Kościele.
Myślę, że musimy dokonać tego rachunku sumienia. Musi dokonać się w nas jakaś osobista skrucha, która w tym rachunku sumienia jest prawdziwą perłą w rozliczeniu się z naszych grzechów, aby tym jaśniejsze okazało się oblicze Kościoła, oblubienicy Chrystusa. Jakie są to więc grzechy? Nie są to tylko wielkie antyświadectwa, ale także niektóre postawy na pozór uczciwe, które jednak wypływają bardziej z mądrości ludzkiej, niż z mądrości Bożej, z mądrości krzyża.
Podział wspólnoty Kościoła
Jednym z wielkich grzechów w Kościele jest bolesny podział chrześcijan, któremu towarzyszy wzajemna nieznajomość siebie. Jest grzech nieznajomości, nieporozumień, różne uprzedzenia, dwuznaczności - różni ludzie przez to samo rozumieją co innego. W związku z tym powstały namiętne reakcje związane z grzechem nietolerancji, przyzwolenie okazywane zwłaszcza w niektórych stuleciach - jak mówi list apostolski Tertio millennio adveniete - na stosowanie w obronie prawdy metod nacechowanych nietolerancją, a nawet przemocą. To także grzechy nie podejmowania odpowiedzialności za zło, braku rozeznania itd.
Mamy tutaj do czynienia z pewnym katalogiem różnych form nieewangelicznego życia, które możemy odnaleźć także u siebie. Bóg dokonuje pojednania, a dzieje się to najpełniej w momencie, kiedy w Sakramencie Pokuty kapłan wypowiada słowa: "Ja ciebie rozgrzeszam w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego". W tym momencie dokonuje się anulowanie wszystkiego, a człowiek wychodzi jak nowonarodzony.
Jubileusz - Boży czas pojednania
Z Bogiem zaczyna się zupełnie nowy czas - to właśnie jest oczekiwaniem Roku Jubileuszowego. Ludzie wszystkich epok nie mają wątpliwości, że Bóg potrafi to uczynić. Pojednanie związane jest bardzo ściśle z zaufaniem Bogu, że każdy grzech może być zniszczony. Bóg dokonuje tego cudu zapomnienia. On nie pamięta grzechu tak, jak pamiętamy my. Jest to sytuacja podobna do aktu stworzenia - Bóg swoją wszechmocą powołuje byt z nicości i swoją wszechmocą niszczy zło tak, że grzechu już nie ma. Czyn, który był czarny, staje się biały. Nikt z ludzi nie jest w stanie tego dokonać, tylko Bóg.
Kiedy wielki filozof starożytności, Sokrates, zadawał pytanie, jak można przeprosić Boga, by można u Niego otrzymać przebaczenie grzechów, nie mogli mu na to odpowiedzieć. Wtedy on miał stwierdzić, wiedziony duchem proroczym, że w przyszłości Bóg przyśle z nieba kogoś, kto pouczy ludzi jak je można uzyskać. Takie przebaczenie, anulowanie zła, jest tęsknotą ludzkiego serca - wrócić jakby do początków stworzenia.
Jan Paweł II w Orędziu na 1 stycznia powiada: "Boża miłość jest fundamentem pojednania, Bóg jest gotów przebaczyć wszystkim do Niego przychodzącym i rzuci w niepamięć wszystkie grzechy. On odpuszcza - Papież nawiązuje do Psalmu 103 - wszystkie twoje winy, leczy wszystkie niemoce, on życie twoje wybawia od zguby. On wieńczy cię łaską i zmiłowaniem. Nie postępuje z nami według naszych grzechów. W swej miłości i gotowości do przebaczenia Bóg nie zawahał się darować światu samego siebie w osobie Syna, który przez cierpienie śmierci na krzyżu dokonuje odkupienia świata. Jeszcze na krzyżu mówi: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią". Tak wychodzi jakby naprzeciw swym marnotrawnym synom, szybko przebacza i cieszy się z ich powrotu.
Radość przebaczenia
Sakrament pojednania to zwycięstwo nad grzechem, to najradośniejszy sakrament naszego uświęcenia. On powoduje radość wielką w niebie - powrót człowieka do czystości serca. Większa jest w niebie radość z jednego pokutującego grzesznika, niż z 99 sprawiedliwych. Myśmy jeszcze tego tekstu nie odkryli. Czy my, jako pojedyncze osoby i jako wspólnota, nie chcielibyśmy przyczynić radości Bogu i świętować taki Jubileusz?
Radością Boga jest przebaczać. Według Ojców Kościoła najgłębszą racją, dlaczego Bóg dopuścił grzech, jest radość, jaką Mu sprawia odpuszczenie tego grzechu. Inaczej nie odpowiemy sobie na pytanie, czemu istnieje zło, grzech. Jezus przychodzi na świat, aby świat zbawić, a nie potępić. Radość nie jest czymś obcym dla Ruchu Maitri - jest przecież tak silnie zaakcentowana w duchowości franciszkańskiej; Wspólna Radość - to tytuł znanego pisma Ruchu... Pełna radość nigdy nie jest radością niewspólną. Gdy wiemy, że ktoś w radości nie uczestniczy, nie możemy mieć radości pełnej, a już byłoby paradoksem absolutnym, aby we wspólnej radości Jubileuszu nie mieli udziału wszyscy uczestnicy Ruchu. W przeciwnym wypadku cóż my mamy do zaprezentowania, zaproponowania dzisiejszemu światu, jeżeli nie możemy dać przykładu wspólnej radości, która rodzi się właśnie w pokucie? Wbrew pozorom pokuta jest "miejscem" radości. Trzeba się weselić - mówi Ojciec, cieszyć się z syna marnotrawnego, bo ten, który był umarły - żyje, zaginął - a odnalazł się. Bawmy się, zabijmy utuczone cielę...
Ale są jeszcze bracia syna marnotrawnego, którzy nie są z tego zadowoleni. Jest to tajemnica ludzkiego serca, tych którzy mają swoje "ale" i nie uczestniczą mimo zaproszenia Ojca w radości pokuty. Świadomość winy jest druzgocąca. Osobiście spotkałem się z wieloma takimi przykładami. Ta świadomość jest niszcząca. Z nią nie można żyć, ona potrafi zjeść człowieka. Jej nie da się przezwyciężyć własnym rozumowaniem, walką z wyrzutami sumienia, z samym poczuciem winy, jak proponują niektórzy psycholodzy. Trzeba sięgnąć do korzeni i dlatego potrzebne jest wielkie przebaczenie.
Miłość nie pamięta złego
Człowiek nie może być do końca pewny, czy drugi człowiek mu przebaczył. Ale Pan Bóg chce - i powiedział to - abyśmy sobie przebaczali. "Przebaczajcie sobie tak, jak Bóg wam przebaczył w Chrystusie". Tak, aby drugi był pewien tego przebaczenia. Jest zbyt wielu ludzi, którzy nie są pewni nawet przebaczenia Bożego. Wyobrażają sobie, że Bóg przebacza tak, jak człowiek - byle jak. Dlatego myślę, że być mistrzem w obdarowywaniu drugich przebaczeniem to wielkie zadanie. Miłość nie pamięta złego. Modlimy się w modlitwie Pańskiej: "Jako i my odpuszczamy naszym winowajcom". Nam się wydaje, że grzech odpuszcza tylko Bóg. Tymczasem bez naszego przebaczenia nie ma odpuszczenia. Odpuszcza je kapłan w sakramencie pokuty - to prawda. Ale jest też prawdą, że my wszyscy jesteśmy wezwani do odpuszczania grzechów. Jesteśmy ludem kapłańskim. Mało tego, jeśli nie odpuszczamy, to zgodnie z modlitwą Pańską Bóg nam nie odpuszcza. Gdy nie odpuszczamy, jesteśmy jak ten sługa z przypowieści o niemiłosiernym dłużniku, który nie chciał darować swemu współsłudze długów. Nam w podobnym wypadku też nie będzie odpuszczone. To jest jeden z warunków, który Bóg nam postawił. On chce pojednania. Bez tego ja mógłbym załatwić swoją sprawę tylko z Panem Bogiem, ale w stosunku do drugiego nic by się nie zmieniło. Pan Bóg nie dopuszcza takiej sytuacji. Wzajemne przebaczenie jest warunkiem otrzymania odpuszczenia od Boga: "Odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom". Ojciec Św., analizując te słowa, powiada, że oznacza ono także, iż Jezus pozwala nam zadecydować, jaką miarą otrzymamy przebaczenie. Decyduje o tym miara naszego przebaczenia kierowana pod adresem bliźniego.
|