"NASZ" KLERYK Z KAMERUNU
Siostra Paulina Megier pomaga klerykowi Maurice Yaya Sardé Mana z Kamerunu. Opowiedziała nam o nim s. Akwila Rokita. W ostatnich dniach otrzymaliśmy o nim informacje od s. Pauliny, także on sam nam napisał o sobie. Dzięki naszemu wsparciu może studiować w wyższym seminarium duchownym w Maroua.
Opowiada siostra Akwila
Jestem w Mandama razem z siostrą Pauliną Megier. Pracuję tam już 21 lat i znam tego chłopca od najmłodszych lat. Należy do parafii Mandama, mieszkał w sąsiedniej wiosce Halap. Był to dobry chłopiec. Gdy miał 4-5 latek, chodził do naszego przedszkola. Potem uczyłam go religii w szkole podstawowej. Jeździłam do jego wioski.
Pochodzi z biednej rodziny, nie ma taty, a cała rodzina jest muzułmańska. Bardzo mu przeszkadzali w nauce. Za naszym wstawiennictwem mama się zgodziła i skończył szkołę podstawową w Mandamie. Ochrzczony był w ostatniej klasie, gdyż nie chrzci się małych dzieci z rodzin niechrześcijańskich.
Potem zgłosił się do niższego seminarium w Guider, gdzie zdał maturę. Przed wstąpieniem do niższego seminarium trzeba być ochrzczonym - inaczej nie przyjmują. Gdy chciał iść do wyższego seminarium, napotkał wielkie problemy. Jego rodzina chciała, by poszedł na studia. Na seminarium nic nie dostał. Na maturę mu kupili koszulę, nawet spodnie - z radości, że zdał i pójdzie na studia, że będzie kimś. Potem wszystko się skończyło, bo on odmówił i poszedł do seminarium do Maroua. Już w niższym seminarium co rok trzeba było płacić. Pomagałyśmy mu. Mama dała mu tyle, ile mogła - trochę orzeszków, a my resztę. Później, gdy poszedł do wyższego seminarium, też mu pomogłyśmy. Trzeba było kupić sutannę, brewiarz itp. - wyposażyłyśmy go z pomocą misjonarza. Jego mama była już ciężko chorą staruszką. On nie miał żadnych warunków.
Chłopak jest dobry, bardzo się udzielał w kościele. A jaki jest wdzięczny, żeśmy mu pomagały! Bardzo się modli. Co niedzielę prowadził chórki, pomagał dzieciom, pomagał w organizacji młodzieżowej Kop' Monde i zachęcał innych, a nas bardzo cieszy taki entuzjazm. Teraz przyjechał na pierwsze wakacje. To było wielkie przeżycie, bo przyjechał w sutannie. Dla ludzi to był szok: przyjechał ksiądz. Ksiądz! Teraz pójdzie na drugi rok.
Pisze Maurice
Osierocony przez ojca 4.08.1984 r., mając starą matkę w wieku 62 lat i pochodząc z rodziny o tradycjach pogańskich i muzułmańskich, mam trudności w zapewnieniu sobie środków na studia wyższe. Trwają one 8 lat, ale jeden rok (1998/99) już minął.
Moja matka jest animistką, a bracia wyznają islam. Mieszkam obok trzech starych wdów, żon mojego nieżyjącego ojca, oraz trzech żonatych braci. Jeden z nich ma 4 żony i 6 dzieci, drugi 2 żony i 6 dzieci. Najmłodszy syn mojego ojca ma 17 lat. Grunty pod zabudowę są darmowe. Domy budujemy z gliny. Jestem czwartym synem mych rodziców. W naszej rodzinie jest w sumie 10 dzieci. W czasie wakacji sam gotuję, ponieważ matka nie ma już siły, aby codziennie przygotowywać posiłki. Reperuję też naszą chatę i komórki, śpiewam w chórze i gram w teatrze parafialnym w Mandama.
Jestem pierwszym chrześcijaninem w rodzinie. Drugą jest moja młodsza siostra. Nigdy nie pracowałem zarobkowo. Od szkoły podstawowej do średniej utrzymywałem się dzięki własnej zaradności, korzystając trochę z pomocy matki. Obecnie jestem na drugim roku filozofii w wyższym seminarium duchownym w Maroua. Na 20 alumnów zająłem dziesiąte miejsce, uzyskując średnią roczną ocenę 13,33 punktów na 20 możliwych. Aby móc studiować, potrzebuję pieniędzy na koszty nauki, środki czystości, dojazdy (mieszkam 160 km od seminarium), ubranie, żywność i pomoc dla matki.
Pragnę zostać księdzem, wrażliwym na potrzeby ludu Bożego, który pomaga innym, głosi Ewangelię, jest ustami Boga i tych, którzy nie mają głosu. Pragnę razem z Jezusem być solą ziemi i światłem świata.
Jestem szczęśliwy, że mogę dzisiaj przekazać Ruchowi Maitri moją wdzięczność. Za pośrednictwem s. Pauliny Megier otrzymałem od Was pomoc. Zapewniam Was, że dobrze ją wykorzystam. Wierzę, że przyczyni się w olbrzymim stopniu do ukształtowania mnie jako księdza i mojej przyszłości. Zachowam Was w moich modlitwach.
Dobrego i szczęśliwego Roku Jubileuszowego 2000. DZIĘKUJĘ!
|