Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 5 (43), czerwiec-sierpień 2000

MIKROKREDYTY - CO TO TAKIEGO?

      Około 1000 organizacji postanowiło do r. 2005 wyciągnąć ze skrajnej nędzy 100 mln ludzi. Chcą osiągnąć ten cel przy pomocy mikrokredytów. Czy rzeczywiście są one czarodziejską różdżką do walki z biedą?

      Czy każdy może dostać kredyt? Większość z nas na pewno odpowie, że nie. Jeżeli ktoś chce zaciągnąć jakąkolwiek pożyczkę od oficjalnej instytucji, musi przecież udowodnić swoją wypłacalność, czyli w praktyce posiadać stały dochód. Tak przynajmniej jest w Polsce i w większości innych krajów na tym samym lub wyższym stopniu rozwoju.
      Inaczej jest w krajach Trzeciego Świata, chociaż tam, mimo dziesięcioleci polityki rozwojowej, półtora miliarda kobiet i mężczyzn utrzymuje się za mniej niż 1 dolara dziennie. Tam właśnie osobom uważanym powszechnie za niewypłacalne udzielane są mikrokredyty, czyli małe pożyczki na niewielki procent. Zajmują się tym banki i nie jest to bynajmniej działalność charytatywna.
      W wielu krajach Afryki i Ameryki Łacińskiej ludzie pracują głównie w tak zwanym sektorze nieformalnym. Żyją bez cudzej pomocy z drobnego handlu, rzemiosła czy rolnictwa. Oczywiście bardzo często borykają się z problemami finansowymi. Wiele osób nie ma środków na rozpoczęcie nawet najskromniejszej działalności gospodarczej. Z myślą o nich powstały mikrokredyty.
      Początkiem był pomysł Muhammada Yunksa pożyczania bardzo małych sum bez żądania gwarancji żyjącym w nędzy chłopom. Z braku innych możliwości korzystali oni dotychczas z usług lichwiarzy. Niemożność spłaty odsetek sprawiała, że znajdowali się niemal w stanie niewolnictwa. Pierwszym bankiem, który wyszedł naprzeciw ignorowanym dotychczas najbiedniejszym, był Grameen Bank w Bangladeszu. Działa od r. 1979 i znakomicie prosperuje. W r. 1983 miał 50 tys. klientów, natomiast w 1998 było ich już 2 miliony. Wraz z rodzinami jest ich więc 12 milionów, czyli 10% liczącego 120 milionów obywateli kraju. Obecnie bank działa nie tylko w Bangladeszu, gdzie ma filie w połowie miasteczek, ale również w 55 innych krajach na wszystkich kontynentach.
      Za przykładem Grameen Bank poszli inni. Na uwagę zasługuje Bancosol w Boliwii stosujący podobne metody jak Grameen Bank. Obejmuje on 40% klienteli bankowej tego kraju i zajmuje w nim pierwsze miejsce pod względem ilości udzielanych pożyczek. W Ugandzie funkcjonuje, mimo początkowych kłopotów, Centralny Bank Rolny i Rozwojowy - CERUDEB. Instytucje mikrofinansowe rozwinęły się najliczniej w Ameryce Łacińskiej. Bank Światowy ocenia ich klientelę na około 5 mln depozytariuszy i pożyczkobiorców. Wśród 10 pierwszych instytucji mikrokredytowych 6 jest latynoamerykańskich. Wynika to z kryzysu wywołanego zadłużeniem. Państwa wycofują się z zarządzanych przez siebie przedsiębiorstw i ludzie którzy utracili pracę zmuszeni są do otwierania małych firm na własną rękę.
      Prawdę mówiąc mikrokredyty nie są żadną rewolucją. Liczne instytucje udzielały mikrokredytów, zanim w ogóle je tak nazwano. Często pomoc przybierała postać pożyczki. Nowością jest fakt, że w walce z nędzą stosuje się logikę instytucji finansowej.
      Zysk osiąga zarówno ten, który otrzymuje pomoc, jak i ten, który jej udziela. System oparty na wzajemnych korzyściach jest trwalszy i bardziej skuteczny niż taki, w którym ktoś musi liczyć na łaskawość innych. Potrzebujący pomocy ma szansę odrzucić przykrą dla obu stron rolę proszącego żebraka i stać się partnerem w interesach.
      Mikrokredyty umożliwiając zakup krowy, kramiku, większej ilości tkaniny do warsztatu krawieckiego czy narzędzi, pozwoliły wielu rodzinom wyjść z nędzy, a nawet osiągnąć stadium małego przedsiębiorstwa.
      Świetnym przykładem może być historia 25-letniego Geralda Moangi z Kampali, stolicy Ugandy. W wieku 18 lat handlował maniokiem i kukurydzą. Zarabiał 80 tys. szylingów (ok. 350 zł). Po pięciu latach wysiłków udało mu się nabyć mały młynek i otworzył swoją firmę. Ale ta inwestycja pochłonęła wszystkie oszczędności, tak że maszyna pracowała na zwolnionych obrotach z braku środków na zakup surowca. Wtedy dowiedział się o istnieniu CERUDEB. Wziął pierwszą pożyczkę w równowartości 4500 zł. Od tej pory dzięki kredytom dla ubogich udało mu się wyjść z nędzy, a jego młyn stale się rozwija. Obecnie już po raz piąty pożycza 9 tys. zł, które odda w ciągu 6 miesięcy.
      Banki udzielające mikrokredytów odnoszą coraz większe sukcesy. Jakie są powody powodzenia tej inicjatywy? Niewątpliwie najważniejszym jest sam system przyznawania pożyczek. Nieduże kwoty pożyczane są na bardzo krótkie terminy. Spłaca się je co tydzień małymi ratami. Aby otrzymać mikrokredyt, potencjalny pożyczkobiorca musi założyć zespół osób współodpowiedzialnych lub do niego należeć. Zespół ten gwarantuje, spłatę pożyczki i pilnuje, by każdy wypełniał swoje zobowiązania. Jest to też sposób na wzmocnienie więzi społecznych jednostki.
      By dostać mikrokredyt, nie trzeba mieć oszczędności, jak zakładają wzorce wypracowane w XIX w. i często obowiązujące do dziś. Małe sumy, niewielkie odsetki i krótki czas spłaty zmniejszają ryzyko podjęte przez bank, pozwalają też pożyczkobiorcy uniknąć nadmiernego zadłużenia się. Banki odzyskują ponad 95% pożyczonych kwot (więcej niż w przypadku tradycyjnych kredytów).
      Równie ważnym kluczem do sukcesu mikrokredytów jest wybór klientów. Bankom, które zwracają się do żyjących w nędzy chłopów, handlarzy ulicznych, bezrobotnych, analfabetek i innych biedaków na pewno nie zabraknie chętnych do korzystania z ich oferty. Przecież w krajach rozwijających się tacy ludzie stanowią 80% społeczeństwa, a byli oni dotychczas zupełnie ignorowani przez oficjalne instytucje finansowe.
      Niezwykle istotne jest docenienie roli kobiet. Na przykład w Grameen Bank to one stanowią ponad 90% klienteli. Mikrokredyty są przeznaczone dla najbiedniejszych, a właśnie do nich należą kobiety. W dodatku często nie mogą one bez zgody męża założyć konta w tradycyjnych bankach. Jednocześnie w wielu przypadkach na nich spoczywa ciężar utrzymania rodziny: wyżywienie, leczenie czy kształcenie dzieci, podczas gdy ich mężowie znaczną część swoich dochodów przeznaczają na alkohol, tytoń albo opium.
      Jednak historia mikrokredytów to nie tylko pasmo sukcesów. Zdarzało się wiele niepowodzeń, często nawet podważających ich ideę. Największe problemy zdają się wynikać z tego, że jest to zupełnie nowy rodzaj działalności finansowej. Banki i inne instytucje nie mogły korzystać z doświadczeń swoich lub cudzych, musiały dochodzić do wszystkiego metodą prób i błędów. Jak wiadomo, początki zawsze są trudne.
      Nie wystarczy zamienić pomocy na pożyczkę, aby nagle rozwiązały się wszystkie problemy ekonomiczne ubogich, jak na początku łudzili się niektórzy entuzjaści. Takie podejście miało często opłakane skutki. Przykładem może być przypadek grupy rwandyjskich wieśniaczek, którym sprzedano na kredyt drogą importowaną taczkę, by mogły szybciej zbierać swe pomidory i słodkie ziemniaki. Pozbawiony wyobraźni finansista, który marzył, że tym sposobem zrozumieją one konieczność kapitalistycznej akumulacji i dadzą się nakłonić do komercjalizacji produkcji by spłacić kredyt, następnie kupią mały mechaniczny młyn, aby zwiększyć dochód, a na koniec osiągną zbawienie w rynkowym raju, musiał pożegnać się ze swoimi złudzeniami. Rzeczywistość pokazała, że aby nabyć taczkę, grupa kobiet musiała zadłużyć się do wysokości dochodu osiąganego przez jedną osobę w okresie sześciu miesięcy.
      Aby udzielanie mikrokredytów było rentowne dla banków i by pożyczkobiorcy nie pogrążyli się w długach, konieczne jest sprawdzenie ich projektów ekonomicznych. Nie mogą oni wydawać pożyczonych pieniędzy na coś, co nie przyniesie żadnego zysku czy wręcz doprowadzi do strat. W niektórych bankach powołani są w tym celu agenci do nadzorowania kredytów.
      Z drugiej jednak strony nie można się posuwać zbyt daleko w narzucaniu ludziom, na co mają przeznaczać pożyczone sumy, bo często ma to jeszcze gorsze skutki. Na nic nie zdadzą się najwspanialsze pomysły urzędników, jeśli nie odpowiadają one rzeczywistym warunkom i potrzebom, o których często nie mają oni pojęcia. To właśnie z powodu niefachowego zarządzania i narzucania rolnikom sposobu wykorzystania kredytów zakończyły się niepowodzeniem liczne projekty rozwoju rolnictwa.
      Jeżeli mikrokredyty mają być naprawdę skuteczną bronią przeciw nędzy, muszą towarzyszyć im również inne inicjatywy. Instytucje udzielające pożyczek ubogim nie mogą być zależne tylko od twardych praw wolnego rynku - ich głównym celem nie jest zysk. Mikrokredyty nie mogą dobrze funkcjonować bez doradztwa i szkolenia, zarówno pracowników odpowiednich instytucji finansowych, jak i pożyczkobiorców podejmujących swoje małe inicjatywy gospodarcze. System udzielania mikrokredytów i banki ich udzielające powinny być wspierane przez państwo i instytucje międzynarodowe.
      Jeśli rządy i powołane do tego instytucje (nie tylko finansowe), zamiast czekać na cud, będą współpracować dla uniknięcia dawnych błędów i doskonalenia systemu mikrokredytów, mają one przed sobą obiecującą przyszłość. Będą pięknym przykładem, czego najbiedniejsze kraje mogą nauczyć innych.
      Obecnie mikrokredyty funkcjonują już nie tylko w krajach ubogich. Z ich przykładu korzysta m.in. Francja, aby walczyć z nędzą innym sposobami, niż pomoc socjalna.

Na podstawie materiałów CCFD
opracował Michał Sondej


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Strona główna]      [Napisz do nas]