JUBILEUSZOWE SPOTKANIE RUCHU MAITRI
W dniach 16-17.09. 2000 r. odbyło się w Niepokalanowie jubileuszowe Spotkanie Krajowe naszego Ruchu. Byłem wśród około 50 osób, którym czas, chęci i 60 zł (nie licząc kosztów dojazdu) pozwoliły na udział.
Spotkanie rozpoczęło się w południe w sobotę. Był to dzień skupienia i modlitwy. Tu pozwolę sobie trochę ponarzekać: organizatorzy układając plan spotkania chyba nieco przecenili możliwości zwykłych śmiertelników - program był bardzo dobry, ale doba trochę za krótka (tym gorzej dla doby).
W Niepokalanowie byłem pierwszy raz i bardzo mi się tam podobało. W sali św Bonawentury słuchaliśmy dwóch audycji radiowych: o Matce Teresie i o Sudanie z misjonarką s. Teresą Roszkowską. Wieczorem sala zamieniła się w kino. Bardzo się ucieszyłem, że wreszcie będę miał okazję obejrzeć film o Afryce i Adopcji Serca, który pewnej wrześniowej nocy Program 2 TVP zaprezentował widzom cierpiącym na bezsenność.
Maitrowcy z Gdańska przygotowują modlitwę poranną - jutrznię - na niedzielę.
| |
Modlitwy prowadzone były przez poszczególne grupy. Największe wrażenie wywarła na mnie Droga Krzyżowa prowadzona w bazylice przez grupę z Bytomia. Myślę, że szczególny nastrój udzielił się większości jej uczestników, o czym świadczyły wyciągane częściej niż zwykle chusteczki. Zresztą też i później wiele osób nie raz po nie sięgało.
Drugiego dnia prezentowały się wszystkie grupy, które przyjechały na spotkanie. Byli maitrowcy z Białegostoku, Bytomia, Gdańska, Lublina, Raciborza, Torunia, Warszawy, Wrocławia, Zamościa... i osoby z różnych miejscowości, uczestniczące w Adopcji Serca (mam nadzieję, że nikogo nie pominąłem). Ci, którzy nie mogli pojawić się osobiście, byli obecni w naszej modlitwie. Podczas Drogi Krzyżowej dziękowaliśmy za grupy z różnych miejscowości (było ich kilkadziesiąt, niestety, większość już nie istnieje). Jestem dopiero początkującym maitrowcem i chyba dlatego największą atrakcją spotkania była możliwość poznania tych wszystkich ludzi. No, może przesadziłem mówiąc o poznaniu. Przez tak krótki czas zdążyłem ich zobaczyć i z niektórymi zamienić kilka słów. Ale przecież od czegoś trzeba zacząć.
Wiedziałem oczywiście, że Ruch Maitri zajmuje się nie tylko pomocą sierotom w Afryce Środkowej. Jednak po przedstawieniu grup byłem zaskoczony, że podejmują aż tak różnorodne wyzwania. Usiłowałem wszystko notować. Obawiam się jednak, że mogę coś pomieszać. Mam nadzieję, iż grupy z innych miast same zechcą się przedstawić na łamach naszej gazetki. Dla dzielnych maitrowców nie jest chyba zbyt wielkim wysiłkiem napisanie kilku zdań i przespacerowanie się do skrzynki pocztowej. Czytelników z pewnością zainteresuje, że Ruch Maitri to nie tylko kilku Gdańszczan, ale bardzo wielu ludzi w całej Polsce.
Prócz codziennej działalności grup i Adopcji Serca w Rwandzie, Sudanie i Boliwii przedstawiono nowe inicjatywy. Wszystkiego dowiemy się niebawem na łamach gazetki bezpośrednio od pomysłodawców: Dariusza Beczka z Lublina (linia modlitewnokon-templacyjna), Marka Oktaby z Wrocławia (formacja małżeństw) i Sławomira Tarnowskiego z Zambrowa (zbieranie świadectw uczestników Ruchu - zob. Nasze świadectwo potrzebne jest światu).
Siostra Irena Stachowiak stanęła do zdjęcia z uczestnikami Spotkania z Gdańska.
| |
Niewątpliwą atrakcją było spotkanie z siostrą Ireną Stachowiak SAC, która opowiadała o swej pracy w Rwandzie. Wyraźnie widać, że takie rozmowy z misjonarzami są bardzo potrzebne, bo utwierdzają nas w przekonaniu, że to, co robimy, ma sens. Na koniec siostrę obległ tłum wielbicieli spragnionych zdjęcia z nią. Mało brakowało, a zostałaby zmuszona do rozdawania autografów. Siostra przyjechała na trzymiesięczny urlop, ale ciągle ktoś ją wozi na spotkania z jednego końca Polski na drugi, tak że będzie się musiała bardzo starać, by zdążyć przed powrotem do Afryki spotkać się z rodziną.
Duszpasterz Krajowy Ruchu Maitri, ks. dr Roman Forycki SAC, wygłosił konferencję opartą na haśle spotkania: "Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro" (Łk 6,45). Posiadacze dyktafonu z Zamościa byli tak uprzejmi, że przysłali treść konferencji, którą zamieścimy w następnym numerze. Na pewno ucieszą się nie tylko ci, którzy nie byli w Niepokalanowie, ale również ci, którzy zwiali ze spotkania z księdzem (gdy już naskarżyłem na wagarowiczów, muszę ich usprawiedliwić - poszli zobaczyć Niepokalanów, którego zwiedzenie było w programie, lecz z braku czasu okazało się tylko obietnicą). Mam nadzieję (nie tylko ja!!!), że nadrobimy to za rok.
Nie zabrakło także atrakcji kulinarnych.
| |
Na szczęście nie zapomniano, że prócz dusz maitrowcy mają też żołądki (jak się okazało - całkiem pokaźnych rozmiarów) i nikomu nie przyszło do głowy dla zaoszczędzenia czasu usuwać z planu takich punktów jak kolacja, śniadanie czy obiad. Naprawdę błoby zego ałować! uszę eż odać, że pierwszy raz spałem w tak eleganckim ośrodku.
Na zakończenie odbyło się to, co - jak sądzę - było jednym z najważniejszych celów spotkania: zawierzenie Ruchu Maitri Matce Bożej. Wtedy też przybył założyciel Ruchu, Jacek Wójcik, który z powodu choroby swej mamy nie mógł przyjechać prędzej. Uroczystość rozpoczęła się symbolicznym przejściem przez drzwi jubileuszowe, a na koniec każda z uczestniczących w niej grup dostała tekst Aktu Zawierzenia.
W czasie spotkania można było nabyć ciekawą literaturę (głównie książki z myślami Matki Teresy z Kalkuty) oraz przepiękne kartki pocztowe z liści bananowców, ręcznie wytwarzane przez rwandyjskie dzieci ulicy.
| |
Podczas wręczania Aktów miał miejsce incydent, po którym poczułem się dość dziwnie. Do Wojtka Zięby i do mnie podszedł jakiś turysta z pytaniem, gdzie można kupić lub dostać taki akt. Usiłowaliśmy mu wyjaśnić, co to jest i dlaczego tego nie można kupić, ale odszedł z wielkim oburzeniem, zastanawiając się, do czego ten kraj zmierza, skoro panuje w nim taka straszna niesprawiedliwość, że akt, który powinien przysługiwać wszystkim, dostają tylko niektórzy.
Na tym skończyła się uroczystość i Spotkanie Krajowe. Jak z niego wracałem, można przeczytać w dodatku dla prenumeratorów.
Tekst i zdjęcia: Michał Sondej
|