MY A TRZECI ŚWIAT Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITR |
|
3 (49), kwiecień 2001 |
LISTY SIOSTRY PAULINY
Mandama, 17.09.2000
Od pewnego czasu nasza misja w Mandana korzysta z dobroci Waszych serc. Dzięki Ruchowi Maitri i programowi pomocy Adopcja Serca dwóch naszych seminarzystów z Wyższego Seminarium Duchownego w Maroua może realizować swoje powołanie kapłańskie. Obydwaj są sierotami i pochodzą z rodzin pogańskich. By dojść do Wyższego Seminarium, sami szukali środków. Teraz dzięki Waszemu wsparciu mogą swobodniej iść naprzód, by pewnego dnia być gotowymi do służby dla drugich. Jak na razie jestem bardzo z nich zadowolona, ponieważ sami robią wszystko, by zarobić na życie, a przykład ich życia pociąga innych.Szkoła w Kamerunie nie jest obowiązkowa i wielu rodziców nie posyła swych dzieci do szkoły, robiąc z nich narzędzie do pracy na polu. W każde wakacje dzieci i młodzież nieustannie do nas pukają, szukując pracy, by zarobić na przybory szkolne, opłacić ubezpieczenie czy czesne. Nie potrafimy odpowiedzieć pozytywnie na wszystkie ich prośby. Ale ku naszej radości, dzięki misji, w Mandana otwierają w tym roku Kolegium (Colege). Na razie pierwszą klasę, ale co roku będą dodawać nową. Mandama to mała wioska, gdzie jest tylko przychodnia i szkoła podstawowa, a na misji przedszkole i internat dla dziewcząt z wiosek, które nie mają szkoły na miejscu. Wzbudziło to zazdrość w innych, większych wioskach, ale mówią: "Tam, gdzie są biali, jest błogosławieństwo". Na pewno zwiększy to potrzeby naszej misji, bo szczególnie młodzież boryka się z trudnościami, by zrealizować swoje pragnienia. Dobrze, że szkolnictwo się rozwija, ale mała jest liczba tych, którzy dochodzą do matury. Zdobywają ją szczególnie ci, którzy mają coś w kieszeni, bo korupcja w Kamerunie dominuje. Dlatego z naszej strony robimy wszystko, by zmobilizować dzieci do kontynuowania nauki. Dziękuję Wam za włączenie się w tę akcję. Pozdrawiam serdecznie wszystkich dobroczyńców Ruchu Maitri.
Mandana, 1.10.2000
Dziękuję serdecznie za przesłaną przesyłkę pieniężną, przywiezioną przez nasze siostry powracające z urlopu.W międzyczasie wysłałam papiery licealisty, przyszłego kandydata do seminarium. Nazywa się Paul Bassi. Nie wiem, czy został zaakceptowany. Ponieważ uznałam go za potrzebującego pomocy, z pieniędzy, które mi zostały poprzednio, część przyznałam dla niego. Nie powiodło mu się w ubiegłym roku szkolnym, gdy nie zaliczył egzaminu przed maturą. Musi powtarzać klasę. Uważam, że chłopak jest solidny i lekkomyślnie nie zlekceważył nauki, tym bardziej, że poważnie myśli o życiu kapłańskim. Chciałabym mu pomóc. Daję chłopakom pieniądze stopniowo, według potrzeb, a oni się rozliczają na kartce. Cieszę się niezmiernie, że mogą rozwijać się w swym powołaniu, co jest pragnieniem ich serca. Zapewniam o łączności w Panu. Niech dary Roku Jubileuszowego pozwolą Wam z jeszcze większą mocą zdobywać serca dla Chrystusa. Szczęść Boże.
Mandama, 2.02.2001
Drodzy Przyjaciele MisjiMinął miesiąc, jak weszliśmy w nowe milenium chrześcijaństwa. Stąd moje życzenia (choć spóźnione, ale z głębi serca): Niech Chrystus kontynuuje swoje dzieło przez Was, w Was i z Wami. Niech błogosławi każde Wasze przedsięwzięcie, każdy trud czyniony z miłości do Niego. Niech Jego łaska pomnaża Wasze siły duchowe i fizyczne w codziennym świadczeniu o Nim. Niech daje Wam radość, miłość i pokój na każdy dzień pod szczególną opieką Maryi Niepokalanej. Moi drodzy Przyjaciele. Wspierani przez Was klerycy pytają o słówko od swych dobrodziejów. W tym roku odwiedzam Ojczyznę, więc osobiście chcę do Was przyjechać. W Polsce będę dopiero pod koniec lipca. Obecnie jest nas na misji tylko dwie siostry. Ojciec proboszcz nam zachorował i misja została bez kapłana. Dlatego przybywa nam pracy. By łaski Roku Jubileuszowego nie poszły na marne, potrzeba z naszej strony nieustannej zachęty do dobrego. Nasi ludzie, którzy stawiają pierwsze kroki w Kościele, potrzebują jeszcze nieustannego prowadzenia za rączkę. Dlatego trzeba nieustannie wychodzić na przeciw, iść do nich, stwarzać im okazję do jak najczęstszych spotkań, by potrafili przyjąć Chrystusa i Go naśladować. To wszystko wymaga czasu. Dlatego nie zawsze potrafię go znaleźć na napisanie listu, bądź wieczorem brakuje mi po prostu sił. Moi Drodzy, polecam nieustannie przed Panem Wasze intencje. Niech Pan Wam błogosławi. Wdzięczna S. M. Paulina Megier
|
||
|
||
[Spis treści numeru, który czytasz] |