MY A TRZECI ŚWIAT Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITR |
|
Nr 4 (50), maj 2001 |
TO JEST DOBRA ROBOTA Siostra Danuta Mazurowska, misjonarka z Rwandy ze zgromadzenia Sióstr Służek, wzięła udział w dorocznym spotkaniu opłatkowym organizowanym w Gdańsku dla Ofiarodawców Ruchu Maitri. Przekazała nam fragment listu, który wysłała do swych współsióstr w Rwandzie.
Luty 2001 r.
Ukochane SiostryPragnę podzielić się z Wami tym, że dnia 20 stycznia byłam na uroczystości opłatkowej w Gdańsku, zaproszona przez Ruch Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI. Było bardzo miło. Uroczystość rozpoczęła się Mszą Świętą. Myślę, że było ponad 100 osób. Byli to przeważnie rodzice adopcyjni naszych dzieci w Rwandzie. Pan Wojciech Zięba dyrygował zespołem muzycznym. Byli to wspaniali artyści (zresztą Pan Wojciech to też artysta). Byłam wzruszona. To był naprawdę piękny koncert różnych głosów i instrumentów. Nie było ich wiele, ale efekt był wspaniały. Zdałam sobie sprawę, jak bardzo piękna muzyka porywa duszę ku Bogu. Mszy świętej przewodniczył i homilię wygłosił ks. abp Tadeusz Gocłowski. Widać, że jest on przyjacielem Ruchu Maitri. Ks. Arcybiskup podkreślał wiarę w Boga, która łączy się z miłością do Jezusa i ludzi. Podkreślał, że Ruch Maitri żyje tymi wartościami. Mówił krótko, ale bardzo głęboko. Na pewno swą homilią pragnął umocnić w wierze i miłości rodziców adopcyjnych, ale także i sam Ruch. Miałam wrażenie, że oni borykają się z wieloma trudnościami, że byli bardzo zmęczeni. Stwierdzam, że pracują w bardzo ubogich, bardziej niż ubogich warunkach. Po Mszy Św. dzieliliśmy się opłatkiem, a potem opowiadałam o misjach, pokazywałam zdjęcia. Czułam, że odbiór był dobry, chociaż czasem brakowało mi słów, ale to też zmęczenie. Była również herbata rwandyjska do degustacji i ciasto. Przy tej okazji były zbierane ofiary na misje. Sprzedawano książki, rwandyjskie rzeźby i kartki pocztowe z liści bananów, aby zebrać pieniądze na misje. Te materiały były dostarczone przez misjonarzy z Rwandy. Na koniec był film o Adopcji Serca. Podobał mi się, choć trudno było mi go dobrze obejrzeć, bo wciąż ktoś podchodził i o coś pytał. Film na zasadzie kontrastów pokazywał dzieci w Polsce, podwożone samochodami, piękne szkoły, piękne mieszkania, a zaraz po tym obdarte dzieci w Rwandzie, biednie urządzone szkoły, dzieci biegnące do szkoły. Były też obrazy, jak misjonarki rozdają listy od rodziców adopcyjnych rwandyjskim dzieciom. Była też S. Jola rozdająca listy i S. Stasia przy chorym na noszach. Gdybyście widziały wzruszenie rodziców adopcyjnych! Wiecie Siostry, podziwiam trud Ruchu Maitri, wszystkie ich wysiłki, aby zdobyć pieniądze na sieroty w Rwandzie, Kongo i innych krajach misyjnych. Miałam odczucie, że oni naprawdę "rodzą" te dzieci na nowo w trudzie, bólu i przeciwnościach. Myślę, że nic z tego trudu nie pójdzie na marne. Jest tajemnicą, jak Bóg w swojej ekonomii wykorzysta go, aby leczyć rany sierot i innych ludzi. W każdym razie taka solidarność jest prawdziwa i wzruszająca. Gdyby tak nie było, oni musieliby wszystko rzucić i dać sobie spokój, a nie poświęcać nieprzespane noce i Bóg jeden wie najlepiej, co jeszcze. Na drugi dzień wieczorem jeszcze spotkałam się z Panem Wojciechem. Od chwili tego spotkania nie przestaję się za nich modlić, aby Bóg podtrzymywał w nich zapał, aby pomimo trudności dawał im odwagę do tej pracy. To jest "dobra robota", chociaż bardzo trudna. s. Danuta Mazurowska
|
|
|
|
[Spis treści numeru, który czytasz] |