Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITR
Nr 7 (53), październik-listopad 2001

CODZIENNIE SPRZEDAWANE SĄ DZIECI

      Większość z nas sądzi, że handel niewolnikami jest tylko mroczną przeszłością. Niestety, niewolnictwo przetrwało do naszych czasów, a nawet rozkwita. Na świecie żyje ponad 27 mln niewolników - ponad dwukrotnie więcej, niż sprzedano Afrykańczyków w czasie 400 lat transatlantyckiego handlu niewolnikami. Niewola za długi - gdy żąda się pracy w zamian za pożyczkę - jest dziś najpowszechniejszą formą niewolnictwa, która dotyka szacunkowo 10 mln ludzi. Rozkwit niewolnictwa umożliwia nędza, bezkarność i ignorancja. Ok. 1,1 mld ludzi - 1/5 ludzkości - żyje za mniej niż 1dolar dziennie.

      Ludzie mogą być narażeni na niewolnictwo za długi z powodu wydatków na serię antybiotyków dla dziecka. Młoda kobieta w nadziei dostania zarobku może zostać sprzedana do niewoli w swym kraju lub za granicą do pracy jako służąca lub w przemyśle pornograficznym czy domu publicznym.
      Zgodnie z definicją "bezpłatna praca przymusowa pod groźbą użycia przemocy" współczesne niewolnictwo obejmuje pracę przymusową, niewolę za długi, przymusową prostytucję i posiadanie niewolników jako majątek ruchomy.
      Po morzach ciągle pływają statki z "żywym towarem". Rodzice, którzy nie są w stanie zapewnić dzieciom utrzymania, często sprzedają je handlarzom niewolników nawet za kilkanaście dolarów. Zwykle mają nadzieję, że ich potomstwo otrzyma dobrze płatną pracę na plantacjach lub w prywatnych posiadłościach jako służący. Jednak dzieci najczęściej sprzedawane są do pracy niewolniczej - chłopcy na plantacjach, a dziewczynki do domów publicznych.
      W Afryce Zachodniej proceder sprzedaży dzieci jest powszechny. Są one również porywane. Na plantacjach w Gabonie i Wybrzeżu Kości Słoniowej pracują setki dzieci z Beninu, Togo i Mali.

Statek niewolniczy Etireno

      Na początku kwietnia statek z przyszłymi niewolnikami usiłowała złapać policja z kilku krajów Afryki Zachodniej. Podejrzewano, że znajduje się na nim od 180 do 250 dzieci z Beninu i Togo. Statek pływał przez dwa tygodnie po Zatoce Gwinejskiej. Policja z Beninu powiadomił  sąsiednie kraje, aby nie zezwoliły jednostce na swobodne przybicie do brzegu dla sfinalizowania interesu. Władze Beninu miały nadzieję, że dzięki temu statek powróci do kraju, z którego wypłynął. Zarejestrowany w Nigerii statek Etireno, którego kapitanem jest Nigeryjczyk z kryminalną przeszłością, 30 marca wypłynął z Beninu i zmierzał do Gabonu, ale został zawrócony w stolicy tego kraju Libreville. Nie wpuszczono go również do Kamerunu.
      16 kwietnia władze Beninu apelowały o pomoc do społeczności międzynarodowej. "Potrzebujemy zaawansowanych technologii, satelitów i szybkich statków. Rozmawialiśmy już o tym z przedstawicielami ONZ, wezwiemy jeszcze ambasadorów USA i Francją" - powiedziała minister spraw społecznych Beninu, Ramatou Baba-Moussa. Benin posiada pięć łodzi patrolowych i samodzielnie nie jest w stanie odnaleźć statku, co potwierdził przedstawiciel UNICEF. Obawiano się, że kapitanowi udało się zawinąć do jakiegoś portu i sprzedać dzieci. Jeśli zaś nie udało się, pasażerom mogło zabraknąć wody i jedzenia. Były też uzasadnione przypuszczenia, że załoga, aby uniknąć odpowiedzialności, wrzuciła dzieci do morza.
      17 kwietnia wydawało się, że sprawa dobiegła do pomyślnego końca. W nocy Etireno dobił wreszcie do portu w Cotonou w Beninie. Jednak okazało się, że na pokładzie jest tylko 23 dzieci w wieku od 5 do 14 lat i 20 dorosłych. "Niestety, żadne z dzieci na statku nie ma dokumentów, nie wiemy więc, skąd pochodzą" - stwierdziła przedstawicielka UNICEF w Beninie. Stwierdziła też, że mali pasażerowie są bezpieczni i znajdują się pod opieką organizacji humanitarnej Terre des Hommes (Ziemia Ludzi).
      Minister Baba-Moussa stwierdziła, że zaszło nieporozumienie. Jej zdaniem Etireno pomylono z innym statkiem, prawdopodobnie także nigeryjskim, widzianym na wodach Zatoki Gwinejskiej. Minister nie podała jednak jego nazwy ani miejsca, gdzie ma się znajdować. Władze nie potrafią wyjaśnić tej sytuacji. Wydano międzynarodowe nakazy aresztowania biznesmena z Beninu, Stanislasa Abadtana, podejrzanego o organizowanie handlu dziećmi.
      30 kwietnia UNICEF i Terre des Hommes opublikowały raport, podsumowujący śledztwo. Pięcioro z dzieci płynących na Etireno opowiedziało, jak handlarze płacili ich rodzinom. Nikt nie powiedział im, dokąd płyną i w jakim celu. Pewności co do celu dostarczenia "towaru" nie miała też załoga statku, który pływał dwa tygodnie po otwartym morzu, nim zacumował w Beninie.
      Nie odkryto jednak, co się stało z około dwustu poszukiwanymi dziećmi. UNICEF obawia się, że mogły zostać sprzedane.


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]