MY A TRZECI ŚWIAT Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI |
|
Nr 3 (57), kwiecień 2002 |
MATKA TERESA O ŚWIĘTOŚCI Świętość jest akceptacją woli Bożej. Nie jest luksusem dla nielicznych. Nie jest przeznaczona tylko dla niektórych. Przeznaczona jest dla ciebie i dla mnie. Jest prostym obowiązkiem. Ponieważ uczysz się kochać, uczysz się być świętym, zaś aby umieć kochać, musisz się modlić. Nasze postępy w zdobywaniu świętości zależą od Boga i od nas. Aby stać się świętymi, potrzebujemy pokory i modlitwy. Jezus nauczył nas, jak się modlić, a także przykazał nam, abyśmy byli cisi i pokorni sercem. Nie będzie to możliwe, dopóki nie poznamy, czym jest milczenie. Dokonamy postępu, gdy nasz słuch, myśli i język będą milczeć i w ciszy współżyć będziemy z Bogiem, gdyż Bóg mówi do nas w ciszy serca. Nie wolno nam zapominać, że naszym obowiązkiem jest dążenie do doskonałości i w tym dążeniu nie wolno nam ustawać. Codzienna modlitwa kontemplacyjna jest niezbędna do osiągnięcia tego celu. Jest ona bowiem tchnieniem życia dla naszej duszy; bez niej nie sposób osiągnąć świętości. Święta Teresa z Avilla mówi: „Ta, która zaniedbuje modlitwę kontemplacyjną, nie potrzebuje diabła, aby ją popychał do piekła - z własnej woli sama zmierza w tym kierunku”. Gdzie jest Bóg, tam jest miłość. A tam, gdzie jest miłość, zawsze jest służba. Dzieje się tak dlatego, że jako chrześcijanie zostaliśmy stworzeni do większych rzeczy - do tego, by być świętymi, ponieważ zostaliśmy stworzeni na obraz Boży. Dziękujmy Bogu za miłość, jaką nas obdarza na tyle sposobów i w tylu miejscach. W zamian za to, jako akt wdzięczności i uwielbienia, postanówmy osiągnąć świętość, bo On jest świętością. Musimy być świętymi - nie dlatego, że chcemy mieć poczucie świętości, ale dlatego, żeby Chrystus mógł żyć w nas pełnym życiem. Całe nasze życie powinno być miłością, wiarą i czystością, abyśmy mogli dobrze służyć biednym. Kiedy nauczymy się szukać Chrystusa i Jego woli, nasze kontakty z biednymi staną się wyrazem wielkiej świętości dla nas samych i dla innych ludzi. Świętość to zjednoczenie z Bogiem. Pamiętajmy więc i w modlitwie, i w działaniu, że pochodzimy od Boga w Chrystusie i zmierzamy do Boga przez Chrystusa. Jezus, pragnąc pomóc nam naprawdę kochać Boga, pragnąc ułatwić nam osiągnięcie prawdziwej świętości, wielokrotnie powtarzał to jedno zdanie: „To jest Moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem” (J 15,12). Kiedy patrzymy na krzyż, widzimy, jak bardzo nas umiłował. Gdy patrzymy na tabernakulum, widzimy, jak bardzo miłuje nas teraz. I aby - raz jeszcze użyję tego słowa - „ułatwić” nam miłość, Jezus powtarza: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). „Byłem głodny... byłem przybyszem... byłem nagi” (Mt 25,35-36). Kochać Jezusa miłością niepodzielną i nieskazitelną przez dobrowolny wybór ubóstwa, całkowite poddanie się posłuszeństwu i poprzez poświęcenie się całym sercem służbie dla najbiedniejszych z biednych i wszystkich innych, ponieważ Chrystus kocha ciebie i mnie, a my wszyscy oczekujemy na Jego przybycie w chwale - to jest właśnie reguła życia Braci Słowa Bożego. Pozwól, aby Jezus posługiwał się tobą nie pytając o pozwolenie, a będziesz święty, bo do Niego należysz. Czy jestem przekonana o miłości Chrystusa do mnie i mojej miłości do Niego? To przekonanie jest jak blask słońca, który pobudza soki życia i powoduje rozkwit pąków świętości. To przekonanie jest skałą, na której buduje się świętość. Co mamy robić, aby posiąść takie przekonanie? Musimy poznać Jezusa, kochać Jezusa, służyć Jezusowi. Poznajemy Go przez modlitwę, medytację i wypełnianie ćwiczeń duchowych. Kochamy Go uczestnicząc we Mszy św. i sakramentach oraz dzięki wewnętrznemu zjednoczeniu w miłości. „Abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 13,34) - słowa te powinny być dla nas nie tylko światłem, ale także płomieniem pochłaniającym egoizm, bowiem egoizm nie pozwala rozwinąć się świętości. Jezus umiłował nas do końca, do samego krańca miłości, aż po krzyż. Miłość musi płynąć z naszego wnętrza, z naszej jedności z Chrystusem, musi być wylaniem naszej miłości do Boga. Miłość powinna być dla nas czymś tak oczywistym, jak życie i oddychanie - dzień po dniu, aż do śmierci. Świętość bardzo szybko wzrasta tam, gdzie istnieje dobro. Nigdy nie słyszałam o dobrych ludziach, którzy by zeszli na manowce. Świat jest zagubiony z powodu braku serdeczności i dobroci. W domach zakonnych dobroć jest szczególnie zagrożona, ponieważ tak bardzo przyzwyczajamy się do siebie, że nierzadko uważamy, iż możemy sobie mówić wszystko i zawsze, a inne siostry powinny znosić nasze nieuprzejmości. Czy nie lepiej pohamować swój język? Znacie swoje możliwości, ale nie wiecie, jaki jest stopień wytrzymałości innych. Czy nie lepiej dać najpierw szansę świętości sobie? Wasza świętość będzie o wiele bardziej pomocna innym siostrom, aniżeli próba cierpliwości, na jaką je wystawiacie, każąc im znosić wasz brak uprzejmości. Troskliwość jest początkiem wielkiej świętości. Jeśli nauczysz się sztuki myślenia o innych, będziesz się stawał coraz bardziej podobny do Chrystusa, ponieważ Jego Serce było łagodne i zawsze myślał o innych. Jezus „przeszedł dobrze czyniąc” (Dz 10,38). Matka Najświętsza w Kanie Galilejskiej także myślała o potrzebach innych i powiadomiła o nich Jezusa. Troskliwość Jezusa, Maryi i Józefa była tak wielka, że Nazaret stał się domem Boga. Jeśli i my będziemy troszczyli się o siebie nawzajem, nasze wspólnoty również staną się prawdziwymi domami Boga. |
|
[Spis treści numeru, który czytasz] |