MY A TRZECI ŚWIAT Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI |
|
Nr 4 (58), maj 2002 |
BYŁEM W WIĘZIENIU Na podstawie umowy pomiędzy Kościołem a Państwem księża w Rwandzie mają dostęp do więzień i sprawują tam opiekę duszpasterską nad skazanymi. Oto jedno ze spotkań misjonarza z tymi, którzy naprawdę czekają. Byłem w więzieniu wiele razy, aby odprawić mszę św. dla więźniów. Zawsze robi ona na mnie wrażenie i nie mogę się z nią „otrzaskać”. Zresztą sceneria też jest niezwykła. Po przejściu bramy, która się zaraz za mną zamyka, wchodzę do pierwszego kręgu. Zawsze mam skojarzenie z piekłem opisanym przez Dantego. Nigdy nie dotarłem do czeluści, najdalej byłem w drugim kręgu, gdzie spowiadałem chorego więźnia. Trudno jest opisać rwandyjskie więzienie. Przede wszystkim jest tłoczno jak w całej Rwandzie. Nad wszystkim panuje nieopisany smród. Więzienie w Gikongoro może pomieścić, a raczej stłoczyć około sześćset osób i na ogół nie świeci pustkami, służy przecież całej prefekturze (odpowiednik województwa w Polsce). Od 1986 r. więźniowie noszą różowe ubrania. Przedtem nosili czarne. Ktoś wpadł na pomysł, że czarny kolor to spuścizna po kolonizatorach, trzeba go więc zmienić. Nie ma chyba większej ironii, niż zamknąć kogoś w więzieniu i ubrać go na różowo. Gdy wychodzą do pracy poza więzienie, wyglądają jak kwiaty.
W tym samym więzieniu są również dziewczęta, a nawet matki z dziećmi. Mają oddzielną salę, ale ten sam korytarz i ubikację. Nie na tutaj cel, są sale, gdzie nie ma oddzielnych łóżek, ale jedno szerokie posłanie od ściany do ściany.
Więźniowie otrzymują bardzo małe racje żywnościowe, praktycznie więc ciężar utrzymania więźnia spada na rodzinę, która musi mu dostarczać pożywienie. Dwa razy w tygodniu widzi się olbrzymie kolejki przed więzieniem. Stoją najczęściej kobiety z zawiniątkami zawierającymi fasolę czy słodkie pataty.
Przed mszą św. odbywa się spowiedź, najczęściej gdzieś w kącie na stojąco. Są to spowiedzi szablonowe, ale bywają też takie, które wyciskają łzy. Czasem spowiadają się skazani na śmierć, najczęściej za morderstwo.
Mszę św. odprawiam pod gołym niebem w korytarzu między pierwszym a drugim kręgiem. Czasami w sali sześć na pięć metrów i trudno uwierzyć, że może się tam zmieścić sto, a nawet sto pięćdziesiąt osób.
Po spowiedzi zaczyna się msza św. w warunkach, które są trudne do opisania. Obok ołtarza, a raczej polowego składanego stolika, stłoczone są czarne twarze. Czuje się ich oddech. Niektóre oblicza mają wyraz dziecinnej niewinności. Rodzi się refleksja, że ich miejsce nie jest tutaj. Są też inne twarze, te, na których zło wycisnęło swe niezatarte piętno. Sprawdza się tutaj powiedzenie, że na twarzy i w oczach odbija się wnętrze duszy.
Zaczynają śpiew - gromki, pełną piersią, jakby chcieli wykrzyczeć całą swą niedolę i nieudane życie. Może również po to, aby pokazać protestantom, którzy przed chwilą skończyli swe nabożeństwo, że potrafią śpiewać głośniej niż oni.
Dzisiaj, kiedy jak zwykle przyszedłem, aby odprawić mszę świętą, uderzyła mnie znajoma twarz niewiasty około czterdziestoletniej, z małym dzieckiem, może półtorarocznym. Nie pomyliłem się. Za chwila podeszła, aby mnie pozdrowić i wypłakać swą historię.
W więzieniu jest od kilku miesięcy, została skazana na karę śmierci. Oto co mi opowiedziała: Za mąż wyszła za wdowca, który miał kilkoro dzieci. Wychowała dzieci męża z pierwszego małżeństwa, sama też miała z nim kilkanaścioro. Niedawno syn męża z pierwszego małżeństwa oskarżył ją, że otruła mu dwóch robotników. Z tego powodu znalazła się w więzieniu z małym dzieckiem, skazana na karę śmierci. Bezradny i ze ściśniętym sercem słuchałem tej przerywanej szlochem opowieści. Wiem, jak wiele jest przypadków otruć w Rwandzie, ale wiem także, jak ogromna jest zawiść ludzka. Świadomie nie piszę o uczuciach zawiści u Rwandyjczyków, bo są one wspólnym dziedzictwem ludzkości.
Po skończonej mszy wychodzę. Więźniowie żegnają mnie serdecznie prosząc, abym przyszedł jak najszybciej. Oni naprawdę czekają.
Wydaje mi się, że teraz lepiej rozumiem słowa Chrystusa: „Byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie” (Mt 25,36). Ks. Henryk Cabała SAC
Z Kraju Tysiąca Wzgórz nr 2 |
|
[Spis treści numeru, który czytasz] |