MY A TRZECI ŚWIAT Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI |
|
Nr 5 (59), czerwiec 2002 |
Z POTRZEBY SERCA Pani Ewa Majewska-Ohler z Gdańska ma 52 lata, jest ekonomistką. Do Adopcji Serca przystąpiła w sierpniu 1999 r. Odpowiada na naszą Ankietę Jubileuszową. W chwili przystąpienia do Adopcji Serca starsza córka jeszcze studiowała. Teraz pracuje, ale mieszka w domu rodzinnym, czyli nie jest jeszcze całkiem samodzielna. Oboje z mężem pracujemy zawodowo. Praca pochłania nam ok. 9-11 godzin dziennie i sporo energii, aby ją utrzymać. Druga córka jest na I roku ekonomii. Mieszkamy w bloku, a wolny czas spędzamy na spacerach z psem lub przed telewizorem. Wyjeżdżamy tylko na urlop - zwykle na Kaszuby, gdzie jeździmy konno i pływamy na żaglówkach. Czasem wybieramy się w różne zakątki Polski turystycznie lub na wystawy z naszym psem.
Mam liberalne poglądy życiowe. Nie interesuję się polityką. Jestem tolerancyjna, ale do granic wyznaczonych moralnością i poczuciem estetyki. Kocham przyrodę i zwierzeta, lecz brzydzę się gadami i robakami.
O Adopcji Serca dowiedziałam się z kolorowego czasopisma dla pań. Przystąpiłam do Adopcji, bo jestem wrażliwa na krzywdę ludzką, zwłaszcza, gdy cierpią dzieci. Śledzę informacje na temat programu, regularnie wpłacam pieniążki na pomoc dla mojego adoptowanego synka, raz w roku chodzę na spotkania opłatkowe Ruchu Maitri i koresponduję z adoptowanym dzieckiem.
Otrzymanie zdjęcia i informacji o naszym dziecku było wzruszającą chwilą. Z jednej strony ucieszyło nas zdjęcie nowego członka rodziny, z drugiej zaś informacje o nim i o jego tragicznej sytuacji życiowej poruszyły nas do głębi. Rodzina akceptuje i pochwala decyzję o Adopcji, a znajomi podziwiają nasz wspaniałomyślny akt dobrej woli.
Udział w Adopcji wzbogacił mnie wewnętrznie. Cieszę się, że jest na świecie mały, bliski mi człowiek, dla którego jestem „Mamą z Polski”, która się nim interesuje i pomaga mu finansowo - wprawdzie w niewielkim stopniu, ale tak, aby mógł się uczyć.
Pokazuję zdjęcie i listy adoptowanego dziecka rodzinie i znajomym, opowiadam o Ruchu Maitri, ale nie namawiam do Adopcji, bowiem uważam, że decyzja taka powinna wypłynąć od nich samych, z potrzeby serca.
Adopcja Serca nie jest antidotum na całe zło tego świata, ale daje nam możliwość bezinteresownej pomocy - bez specjalnych wyrzeczeń osobistych - tym, którzy jej najbardziej potrzebują, a sami nie potrafią prosić.
Od organizatorów Adopcji Serca oczekuję wytrwałości w realizacji programu. Chcę kontynuować udział w Adopcji do uzyskania pełnoletności mego adoptowanego synka. Bardzo ważna jest dla mnie świadomość, że moja pomoc przynosi oczekiwane skutki.
Ze względu na moją sytuację rodzinną i zawodową nie mogę bardziej pomóc organizatorom Adopcji, niż to robiłam do tej pory.
Cieszę się z otrzymywanych materiałów. Znaczą dla mnie wiele i jestem wdzięczna za bogatą korespondencję, którą czasem dostaję. |
|
[Spis treści numeru, który czytasz] |