MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI |
|
Nr 9 (63), październik 2002 |
POMOC HUMANITARNA CZY NEOKOLONIALIZM?
13 mln osób na południu Afryki stoi w obliczu głodu, choć w porcie w Durbanie utknęły dziesiątki tysięcy ton zmodyfikowanej genetycznie kukurydzy, ofiarowanej przez USA. W krajach najbardziej dotkniętych klęską: Zimbabwe, Mozambik, Lesotho, Malawi i Suazi - 6 mln osób żyje tylko dzięki pomocy Światowego Programu Żywnościowego. Liczba głodujących dochodzi do 13 mln, z czego 300 tys. może umrzeć w ciągu kilku najbliższych miesięcy. Czemu więc kraje Afryki nie chcą pomocy ofiarowanej przez USA?
Jednym z pierwszych, który przeciw niej zaprotestował, był prezydent Zimbabwe, Robert Mugabe. Choć jest on bardzo krytykowany w Europie Zachodniej i przez organizacje pozarządowe, tym razem został poparty przez jednych i drugich. Dlaczego?
Żywność transgeniczna, a ubodzy
Argumenty o rzekomo zbawiennym wpływie, jaki organizmy modyfikowane genetycznie (GMO) wywrą na światowy problem głodu, spotykają się z wielką krytyką. Kiedy brytyjscy naukowcy stwierdzili, że zwolennicy zakazu produkcji GMO działają na szkodę głodujących Etiopczyków, głośno zaprotestował Tewolde Berhan Gebre Egziabher z Instytutu Zrównoważonego Rozwoju w Addis Abebie: „W Etiopii ludzie ciągle głodują, ale dlatego, że nie mają pieniędzy, a nie z powodu braku żywności do kupienia. (...) Jesteśmy głęboko oburzeni nadużywaniem naszej biedy dla interesów Europejczyków”.
Również inne kraje ubogie wcale nie popierają mającej im rzekomo pomóc zmodyfikowanej żywności. Delegaci wszystkich krajów afrykańskich (prócz RPA) na negocjacje z FAO w sprawie zasobów genowych roślin w swym oświadczeniu z lipca 1998 stwierdzili: „Stanowczo protestujemy przeciwko wykorzystywaniu przez wielkie korporacje międzynarodowe wizerunku biednych i głodujących mieszkańców naszych państw w celu wprowadzania technologii, która nie jest ani bezpieczna i przyjazna dla środowiska, ani dla nas korzystna. (...) Nie wierzymy, że technologie genowe pomogą naszym rolnikom produkować żywność potrzebną w XXI wieku. Przeciwnie, uważamy, że zniszczą one różnorodność biologiczna, lokalną wiedzę i zrównoważone systemy rolnicze, które nasi rolnicy rozwijali przez tysiąclecia, i że zachwieją one naszą zdolnością do wyżywienia się.”
Podobne stanowisko zajęły kraje ubogie np. podczas szczytu Światowej Organizacji Handlu (WTO) w Seattle w grudniu 1999 r.
Na czym polega problem?
Pomijając fakt, iż wpływ modyfikowanej genetycznie żywności na organizm ludzki, jest cały czas dyskutowany, a ewentualne zagrożenia są wielką niewiadomą, w dłuższej perspektywie jawi się bardzo poważny problem ekonomiczny. Otóż rolnicy z krajów ubogich zawsze zostawiają część ziarna na siew. Jeżeli skorzystają z ziarna zmodyfikowanego, już za rok nie będzie można odróżnić zbiorów z ziaren pochodzenia lokalnego i zmodyfikowanych, co oznacza, iż Europa, mająca cały czas niechętny stosunek do tego typu żywności, wstrzyma cały eksport z Afryki.
Jest jeszcze inny poważny problem - żywność modyfikowana genetycznie podlega ochronie patentowej i nasion nie można używać bez zgody producenta. Oznacza to, że kukurydza wyhodowana „nielegalnie” z podarowanych ziaren prawnie należeć będzie do właściciela patentu. Dzięki swym laboratoriom może on stwierdzić nawet po latach, że zbiory pochodzą z oferowanych przez niego kiedyś w przeszłości ziaren. I w tym momencie może upomnieć się „o swoje”.
Przedstawiciele organizacji pozarządowych ostrzegają, iż pod płaszczykiem pomocy kryje się próba zdobycia nowych rynków, co w praktyce, biorąc pod uwagę sytuację gospodarczą Afryki, oznacza neokolonializm.
Analogiczna sytuacja ma miejsce w Indiach. Koncern Cargill uzależnił tam od swoich nasion miliony drobnych rolników. Kiedyś dokonywali oni selekcji ziaren do siewu w sposób naturalny, z czym wiązał się cały rytuał. W Nowy Rok sadzono 9 próbek ziarna w garnkach, które po 9 dniach porównywano nad rzeką. Najlepsze ziarno dzielono tak, by wszyscy mieli najlepsze plony. W chwili pojawienia się wielkich koncernów sytuacja zupełnie się zmieniła. Cargill dawał zmodyfikowane nasiona, załatwiał tanie kredyty. Jednak po kilku latach darowizny się skończyły. Rolnicy, aby kupić ziarno, zaciągali długi, zastawiali gospodarstwa i w końcu je tracili.
Niezwykle ciekawe są argumenty organizacji Corner House, która stanowczo nie zgadza się ze stwierdzeniem, że GMO „nakarmią świat”. Oto kilka z nich:
Warto przy tym zauważyć, że zmodyfikowana żywność bywa droższa od normalnej (tak jest w przypadku zakupionej przez rząd USA kukurydzy, która leży w Durbanie). Ponieważ głód nie jest spowodowany brakiem żywności, ale tym, że biednych nie stać na jej zakup, tym bardziej nie będzie ich stać na zakup żywności droższej. Zresztą trudno oczekiwać, że technologie takie jak Terminator Technology, dzięki której uzyskano nasiona, które mogą być wysiane tylko raz (więc trzeba je kupować co roku), pomogą w zmniejszeniu światowego głodu. Podobnie nie pomoże „znakowanie” struktury DNA, pomagające zidentyfikować właściciela patentu. Korzyści odniosą tylko wielkie korporacje ponadnarodowe.
Próby przeciwdziałań
W Indiach naprzeciw tym problemom wyszedł Ruch Navdanya, założony przez prof. Vandanę Shivę. Walczy on o bioróżnorodność i pomaga odbudowywać zdrowe ekologicznie i ekonomicznie uprawy. Tworzony jest bank nasion, które są rozdawane rolnikom. Uczy się ich metod upraw bez środków chemicznych i naciska na rząd Indii, by wprowadził blokady dla wielkich koncernów.
W rzeczywistości kolonializm wciąż istnieje, tak jak 500 lat temu, tylko dziś współcześni kolonizatorzy pojawiają się ze swymi patentami, ograniczeniami, zobowiązaniami, udając pomoc gospodarczą, medyczną czy humanitarną.
Opracowali:
Aleksandra Stenka i Wojciech Zięba
źródła: Gazeta Wyborcza 17. i 26.08.2002
|
|
[Spis treści numeru, który czytasz] |