MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI |
|
Nr 10 (64), listopad-grudzień 2002 |
LISTY Z BURUNDI Drodzy Przyjaciele z Ruchu Maitri
Zbliżają się święta Bożego Narodzenia - czas radości dla każdego ludzkiego serca, bo przecież Syn Boży przychodzi, by zamieszkać pośród nas.
Na te dni radości dzieci wraz z siostrami obu naszych wspólnot misyjnych pragną Wam przesłać serdeczne życzenia. Niech Wasza miłość, tak konkretna w czynie, coraz bardziej promieniuje na dzisiejszy świat. Niech Boże Dziecię, które przyjmujecie w sierotach świata, błogosławi Wasz codzienny trud miłości. Niech Wasze życie staje się chwałą Pana.
Dzieci życzą swym przybranym rodzicom uśmiechu, zdrowia, pomyślności i błogosławieństwa Bożego na każdy dzień. Siostry Duchaczki z Burundi z sierotami Niektóre sieroty żyją w warunkach względnie normalnych, gdy mają opiekuna czy opiekunkę i dach nad głową. Ale potrzebują naszego wsparcia, by mogły się uczyć, ubrać i mieć wystarczające pożywienie. Kilku sierotom kupiłyśmy pole i wybudowały dom. Dużo dzieci poszło do szkoły, kupiłyśmy im zeszyty, ubrania i wszystko co było potrzebne, by mogły się uczyć. Wpłaciłyśmy także wymaganą kwotę za ich naukę. Cieszymy się, że dzięki dobroci naszych Ofiarodawców z Polski możemy im pomagać, by one też mogły zdobywać umiejętność pisania i czytania, jak inne dzieci w tym kraju, by mogły cieszyć się życiem i mieć warunki do normalnego rozwoju. Siostra Dolores Roś, Buraniro
W naszym ośrodku zdrowia służymy licznie przybywającym chorym (dziennie ok. 700 osób). Pomagamy też dzieciom, zwłaszcza sierotom. Jest ich bardzo dużo z powodu ciągłego niepokoju w kraju. Bez rodzin i dachu nad głową, błąkają się z miejsca na miejsce, żebrzą, w najgorszym wypadku kradną, co się da. Niedawno jakiś chłopiec spytał: Czy trzeba jeść, aby żyć, czy też żyć, aby jeść? Nie domyślając się niczego, powiedziałam, że trzeba jeść, aby żyć. Po kilku dniach chłopiec ukradł żywność na targu i uciekł nie wiadomo gdzie, bo był bardzo głodny. Jak mu teraz pomóc?
Głęboko przeżyłam historię chłopca, którego wychowuje ojciec, bo matka zmarła zaraz po porodzie (w Burundi jest to heroizm - w ich kulturze dziećmi zajmuje się zawsze matka). Dzielny ojciec karmił niemowlę wodą z cukrem i ich tradycyjnym piwem z bananów. Szukając pomocy przemierzył kilkanaście kilometrów z dzieckiem na plecach, by dotrzeć do naszego ośrodka zdrowia. Zobaczyłam kilka kosteczek powleczonych skórą. Pomyślałam, że dziecko nie ma szans na przeżycie, i zaproponowałam, by je ochrzcić. Ojciec chętnie się zgodził, wierząc, że Pan Bóg (Imana) ocali mu synka od śmierci. Wybrał imię Józef.
Po udzieleniu Józiowi chrztu św. ojciec wrócił do domu z porcją mleka w proszku. Umówiłam się z nim, że za dwa tygodnie wróci do nas z Józiem. Ku naszej radości w ustalonym dniu bohaterski ojciec przyszedł z dzieckiem. Wyglądało nieco lepiej i uśmiechało się do nas. Wspólnie dziękowaliśmy Bogu za kolejny wyraz Jego miłosierdzia. Przez dłuższy czas ojciec ten przychodził regularnie do naszego Ośrodka i dostawał pomoc materialną dla siebie i dziecka. Józiu ma już ponad rok, jest zdrowy i szybko rośnie. Spotykamy się przy okazji szczepień okresowych. Za każdym razem wspólnie dziękujemy Panu Bogu za uratowane życie małego Józia oraz modlimy się za wszystkich, którzy w wieloraki sposób pomagają nam w pracy misyjnej. Siostra Talita Rząca, Buraniro |
|||
[Spis treści numeru, który czytasz] |