MY A TRZECI ŚWIAT Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI |
|
Nr 5 (69), lipiec-sierpień 2003 |
ZMIENIŁEM ZDANIE Ortodoksja Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) oraz Banku Światowego (BŚ) zwiększa globalne ubóstwo. W maju br. zachodnią opinię publiczną zelektryzowało wystąpienie Stephena Byersa. Jest on brytyjskim parlamentarzystą z ramienia Partii Pracy, byłym sekretarzem ds. handlu i przemysłu, członkiem rządu Blaira w latach 1998-2002, szefem delegacji brytyjskiej na szczyt WTO w Seattle w 1999 r., któremu towarzyszyła słynna demonstracja antyglobalistyczna. Dziś S. Byersa radykalnie zmienił poglądy i przyznaje rację demonstrantom. Stwierdza: Byłem w błędzie. Polityka wolnego handlu krzywdzi biednych. Droga naprzód prowadzi poprzez kontrolowany handel, w którym rynki otwierają się powoli, a dźwignie polityki handlu, jak subsydia czy cła, są stosowane, aby pomagać w osiąganiu celów rozwojowych. Oto główne myśli z jego wypowiedzi, którą opublikował The Guardian.
Oglądałem tysiące demonstrantów
W listopadzie 1999 r., podczas szczytu ministerialnego Międzynarodowej Organizacji Handlu (WTO) w Seattle, oglądałem z mego pokoju hotelowego, jak tysiące ludzi demonstrowało przeciw zagrożeniom globalizacji. Anarchiści ubrani na czarno maszerowali obok babć ubranych jak żółwie i hutników z Filadelfii. Oni postrzegali handel międzynarodowy jako zagrożenie - dla ich miejsc pracy, środowiska, albo po prostu jako konspirację kapitalistów.
Jako lider delegacji Wielkiej Brytanii byłem przekonany, że ekspansja handlu światowego ma potencjał, który może przynieść zyski krajom rozwijającym się i będzie jednym z kluczowych środków, dzięki którym ubóstwo światowe zostanie ograniczone.
Wierzyłem, że aby to osiągnąć, kraje rozwijające się muszą zostać objęte liberalizacją handlu. To oznaczałoby otwarcie ich rynków lokalnych na międzynarodową konkurencję. Moje przekonanie opierało się na wierze, że twarda dyscyplina rynkowa rozwiąże problemy niskiej wydajności, doprowadzi do powstania silnej gospodarki, a to w rezultacie sprawi, że biednym będzie żyło się lepiej. To są założenia głównych międzynarodowych instytucji finansowych, jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) czy Bank Światowy (BŚ), i odbijają się w systemie nagród i kar, które oni dołączają do umów kredytowych z krajami ubogimi.
Jednak zmieniłem zdanie
Teraz wierzę, że ta polityka jest błędna i chybiona. Kiedy opuszczałem gabinet rok temu, miałem sposobność zobaczyć na własne oczy konsekwencje liberalnych praktyk handlowych. Nie siedząc już w klimatyzowanych biurach kolegów z rządu, zacząłem spotykać rolników i społeczności, które były na szarym końcu. Poczynione obserwacje skłoniły mnie do wniosku, iż pełna liberalizacja handlu nie jest drogą naprzód. Potrzebna jest nam inna teoria: taka, która uznaje wagę zarządzania handlem, z priorytetem osiągania celów rozwojowych.
Handel ważniejszy do pomocy
Nikt nie powinien wątpić w ogromną rolę, jaką handel międzynarodowy może odegrać w ograniczaniu ubóstwa. W warunkach wzrostu handel może być czynnikiem ważniejszym od pomocy międzynarodowej lub anulowania długów krajów ubogich. Na przykład wzrost wkładu Afryki w eksport międzynarodowy tylko o 1%, wygenerowałby około 43 mln funtów [27 mln dolarów -red.] - pięć razy więcej, niż wartość pomocy otrzymanej przez kraje afrykańskie.
Te wnioski sprawiły, że prezydent Ugandy, J. Museveni, powiedział: „Afryka potrzebuje wsparcia w rozwoju, tak samo jak anulowania długów, które stanowią niesamowite obciążenie. Ubiegamy się o możliwość sprzedawania naszych towarów na rynkach zachodnich. Po prostu - chcemy rozwiązać problem ubóstwa własnymi sposobami.”
Rynek zawodzi nadzieje biednych
BŚ szacuje, że reforma międzynarodowych zasad handlu może wyprowadzić 300 mln ludzi z ubóstwa. Jest ona konieczna, ponieważ - powiedzmy to bez ogródek - zasady handlu międzynarodowego działają przeciwko krajom najbiedniejszym.
Kraje bogate, choć mogą być przygotowane na otwarcie swych rynków, ciągle utrzymują ogromne subwencje [do eksportu -red.]. Błąd polega na tym, że kraje rozwijające się muszą otwierać swoje rynki lokalne. W konsekwencji mocno osłabione rynki Południa są zarzucane tanimi towarami z subsydiowanego eksportu z krajów bogatych.
Polityka handlu międzynarodowego od r. 1945 ukazuje, że rozpędzony rynek globalny może zawieść nadzieje biednych, a ponadto liberalizacja handlu niesie ze sobą ogromne ryzyko, rzadko przynosząc upragniony wynik. Nieliczne kraje rozwijające się, które z sukcesem otworzyły swoje gospodarki, były przygotowane na wprowadzenie środków chroniących swój rozwijający się przemysł, dały też swym społeczeństwom czas na zróżnicowanie produkcji.
To nie oznacza potrzeby interwencji dla samej interwencji ani sztucznego wspierania upadających przedsiębiorstw, ale jest to naturalna część fazy przejściowej w kreowaniu silnego biznesu, który może konkurować na równych warunkach na rynku globalnym, bez potrzeby ciągłej protekcji.
Wystarczy popatrzeć na kilka przykładów. Tajwan i Korea Południowa są często pokazywane jako dobra ilustracja korzyści płynących z liberalizacji handlu. W rzeczywistości kraje te zbudowały swoją pozycję międzynarodową na subsydiach rządowych oraz dużych inwestycjach w infrastrukturę i rozwój kadry, kiedy były chronione przed konkurencją ze strony firm zagranicznych.
W ostatnich latach kraje, którym udało się obniżyć poziom ubóstwa przez wzrost gospodarczy, jak Chiny, Wietnam, Indie czy Mozambik, miały wysoki poziom państwowych interwencji gospodarczych jako część ogólnej polityki umacniania sektorów lokalnych.
Z drugiej strony wzrasta liczba krajów, w których zastosowano na pełną skalę liberalizację handlu, która jednak zawiodła w pobudzeniu wzrostu ekonomicznego, lecz pozwoliła na zdominowanie lokalnych rynków przez import. Efekt był często niszczący. Zambia i Ghana to przykłady krajów, w których otwarcie rynków doprowadziło do nagłego spadku dochodów w sektorach, które nie były w stanie konkurować z importem.
Ale nawet w tych krajach, które na skutek liberalizacji handlu doświadczyły ogól-nego wzrostu gospodarczego, ubóstwo nie zawsze było zredukowane. W Meksyku w latach 80. liczba ludzi żyjących poniżej granicy ubóstwa wzrosła o 14 mln, a następnie w pierwszej połowie lat 90. odnotowano wzrost gospodarczy. To był efekt odpływu zysków z bardziej otwartego rynku do dużych korporacji oraz zgniecenia małego biznesu.
Liberalizację wykorzystują bogaci
Istnieją dowody, że dochody, które napływają ze zwiększonych obrotów handlu międzynarodowego, nie zmaterializują się, jeśli rynek zostanie pozostawiony sam sobie. Kiedy tak się dzieje, liberalizacja jest wykorzystywana przez bogatych inwestorów międzynarodowych do uzyskiwania szybkich zysków z inwestycji krótkoterminowych [czyli spekulacji finansowych - red.].
Rola MFW i BŚ
Trzeba również rozpatrzyć rolę MFW i BŚ. Warunki stawiane przez te instytucje przy udzielaniu pożyczek często zmuszają kraje do szybkiej liberalizacji, przy niedostatecznym uwzględnieniu interesów ubogich.
Droga naprzód prowadzi poprzez kontrolowany handel, w którym rynki otwierają się powoli, a dźwignie polityki handlu, jak subsydia czy cła, są stosowane dla wspierania celów rozwojowych.
MFW i BŚ powinny zauważyć, że za kwestie dotyczące liberalizacji handlu są odpowiedzialne panele Światowej Organizacji Handlu (WTO). Tam mogą one być rozważane w ogólnym kontekście dążenia do redukcji ubóstwa. Zatem liberalizacja handlu nie powinna być wprowadzana jako część umowy kredytowej. To jednak oznacza odejście od dzisiejszej ortodoksji. Będzie to na pewno oprotestowane przez międzynarodowe korporacje, które bogacą się na załamywaniu się rynków Trzeciego Świata. Taka zmiana na pewno jednak pomoże najbiedniejszym i właśnie dlatego jest pożądana.
Tłumaczył Tomasz Wiśniewski
Opracował Wojciech Zięba |
|
[Spis treści numeru, który czytasz] |