MY A TRZECI ŚWIAT Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI |
|
Nr 5 (69), lipiec-sierpień 2003 |
W CIENIU GLOBALIZACJI Jaką rolę odgrywają międzynarodowe instytucje finansowe w kształtowaniu globalizacji? Jakie reformy są konieczne, by globalizacja przerodziła się w historię sukcesu dla wszystkich? Pisze Joseph E. Stiglitz, laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, były doradca prezydenta Billa Clintona. Aparaty biurokracji międzynarodowej - pozbawione twarzy symbole światowego ładu ekonomicznego - są powszechnym celem ostrej krytyki. Bezbarwne niegdyś konferencje nieznanych technokratów, obradujących na nudnawe tematy, jak udzielanie kredytów i udziały w handlu, stały się powodem zaciętych walk ulicznych i potężnych demonstracji. Protesty towarzyszące obradom Światowej Organizacji Handlu (WTO) w 1999 roku w Seattle były szokiem. Możliwe, że demonstrant, który poniósł śmierć w Genui w roku 2001, był jedynie pierwszą z wielu ofiar w wojnie z globalizacją.
Praktycznie w ciągu nocy globalizacja urosła do rangi najbardziej palącego zagadnienia naszych czasów, prowokując zażarte dyskusje na szczeblach zarządzania, w wypowiedziach prasowych i szkołach na całym świecie. Nieustannie rosnąca przepaść między bogaczami a nędzarzami oznacza bowiem dotkliwą nędzę coraz większej liczby mieszkańców Trzeciego Świata. Mimo nieustannie powtarzanych w latach 90. zapewnień o zmniejszeniu ubóstwa na świecie, liczba osób żyjących w biedzie powiększyła się od tego czasu o prawie 100 milionów. W tym samym okresie łączny dochód światowy wzrastał przeciętnie o 2,5% rocznie. W Afryce w dużym stopniu nie spełniły się wysokie oczekiwania wiązane z dekolonizacją, co spowodowało, że kontynent afrykański coraz bardziej pogrąża się w nędzy. Kryzysy w Azji i Ameryce Łacińskiej stały się zagrożeniem dla stabilizacji ekonomicznej innych krajów rozwijających się. W Rosji i większości innych krajów przechodzących transformację, globalizacja i wprowadzenie gospodarki rynkowej nie doprowadziły do realizacji obiecywanych celów. W zamian spowodowały niespotykane nigdy dotąd ubóstwo. Aby zrozumieć, jakie popełniono błędy, trzeba przyjrzeć się trzem najważniejszym instytucjom, kierującym globalizacją: Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu (MFW), Bankowi Światowemu (BŚ) i Światowej Organizacji Handlu (WTO).
Decyzja o założeniu MFW i BŚ zapadła na międzynarodowej konferencji walutowo-finansowej ONZ w Bretton Woods (New Hampshire, USA) w lipcu 1944. Decyzja ta była częścią wytężonych starań o sfinansowanie odbudowy zniszczonej przez II wojnę światową Europy oraz ochronę świata przed kryzysami gospodarczymi w przyszłości. MFW jest instytucją publiczną, finansowaną z pieniędzy przekazywanych przez podatników z całego świata. Trzeba o tym pamiętać, jako że MFW nie jest bezpośrednio zobowiązany do rozliczania się ze swej działalności ani wobec finansujących go obywateli, ani też osób, na których warunki życia wywiera wpływ. Nadzór nad nim mają raczej ministrowie finansów i prezesi banków central-nych krajów członkowskich. Sprawują oni kontrolę w drodze skomplikowanej procedury głosowania, w której liczba głosów, jakimi dysponują poszczególne kraje, zależy w dużej mierze od ich potencjału gospodarczego. Najwięcej do powiedzenia mają kraje uprzemysłowione, a prawem weta dysponują de facto tylko Stany Zjednoczone.
Decydujące zmiany zaszły w latach osiemdziesiątych, kiedy to Ronald Reagan i Margaret Thatcher głosili ideologię gospodarki wolnorynkowej. MFW i BŚ awansowały do roli nowych instytucji misjonarskich. Za ich pośrednictwem koncepcję gospodarki wolnorynkowej narzucano przeciwnym jej krajom biednym, zdanym często na szybkie kredyty i wsparcie finansowe. Obydwie instytucje mogły tym krajom zaproponować alternatywne rozwiązania dla niektórych problemów rozwojowych i transformacyjnych, umacniając w ten sposób zachodzące w nich procesy demokratyczne. Ale obydwie pełniły jedynie funkcję pomocniczą w wypełnianiu woli państw grupy G7, a prowadzenie ożywionej debaty demokratycznej na temat strategii alternatywnych było zbyt często ostatnią rzeczą, której chciały.
Wszystkie problemy MFW i innych międzynarodowych instytucji gospodarczych dadzą się ująć w jednym słowie i dotyczą ich kierownictwa, a tym samym kwestii, kto i dlaczego podejmuje decyzje. Instytucje te nie są po prostu zdominowane przez najbogatsze kraje przemysłowe. Przede wszystkim kierują nimi partykularne interesy świata handlu i finansów w tych krajach. Już sama procedura wyboru najwyższych decydentów w tych instytucjach stanowi wyjaśnienie problemu. Chociaż MFW i BŚ działają dzisiaj prawie wyłącznie w krajach Trzeciego Świata, kierują nimi przedstawiciele krajów uprzemysłowionych. Dyrektorów obu organizacji wybiera się za zamkniętymi drzwiami, a od kandydatów na te stanowiska nigdy jeszcze nie oczekiwano doświadczeń praktycznych, zebranych w krajach Trzeciego Świata. Prawie 60 lat od założenia MFW nie ma wątpliwości, że nie wypełnił on powierzonego mu zadania. Liczne polecenia MFW, dotyczące polityki gospodarczej, a przede wszystkim przedwczesna liberalizacja rynku kapitałowego, zaostrzają brak stabilizacji w gospodarce światowej.
Proces globalizacji w dzisiejszej formie nie jest historią sukcesu. Budzi zastrzeżenia z ekologicznego punktu widzenia. Nie wnosi nic w stabilizację gospodarki. A w toku transformacji gospodarek zarządzanych centralnie w gospodarkę rynkową popełniono tak wiele błędów, że z wyjątkiem Chin, Wietnamu i niektórych krajów wschodnio-europejskich, ubóstwo gwałtownie wzrosło, a dochody silnie zmalały.
Dla niektórych najprostszym wyjściem byłoby pogrzebanie globalizacji. Ale nie jest to ani możliwe, ani pożądane. Globalizacja znacznie poprawiła opiekę zdrowotną i wydała działające na skalę globalną społeczeństwo obywatelskie, walczące o większą demokrację i sprawiedliwość społeczną. Nie globalizacja jest problemem, ale sposób jej realizacji. Wszędzie - poczynając od komisji powołanych przez amerykański Kongres, poprzez naukowców relacjonujących zmiany w globalnej architekturze finansowej, aż po protesty towarzyszące prawie każdej większej konferencji międzynarodowej - słychać żądanie reform. MFW i BŚ zmieniły ton swych wypowiedzi - dziś o wiele więcej mówią o ubóstwie i przynajmniej BŚ w toku realizacji wielu programów podejmuje poważne starania, by wypełnić podjęte zobowiązania. Wielu krytyków nastawionych jest jednak sceptycznie.
Wierzę, że możliwe jest takie ukształtowanie procesu globalizacji, by wyzwolić tkwiący w niej pozytywny potencjał. Nie możemy cofnąć koła globalizacji - będziemy musieli z nią żyć. Problem polega na takim jej ukształtowaniu, by przynosiła jak największy pożytek jak największej liczbie ludzi. Nadanie globalizacji takiego przebiegu, by jej owoce były bardziej równomiernie rozdzielane, wymaga przede wszystkim zasadniczej rewizji systemu zarządzania, tzn. struktur kierowniczych i nadzorczych w międzynarodowych instytucjach gospodarczych. W tym celu trzeba na nowo podzielić liczbę głosów w MFW i BŚ oraz zapewnić, by w WTO liczyło się nie tylko zdanie ministrów gospodarki, a w MFW i BŚ - ministrów finansów. Warunkiem skutecznego współdecydowania jest rzetelne informowanie przedstawicieli krajów rozwijających się. Konieczne jest powołanie grupy specjalistów, niezależnej od międzynarodowych organizacji gospodarczych. Oprócz zasadniczej rewizji systemu zarządzania, zwiększenie otwartości i przejrzystości jest najważniejszą gwarancją, że międzynarodowe instytucje gospodarcze będą w większym stopniu uwzględniać sprawy biednych, ochronę środowiska i ogólne interesy polityczne i społeczne.
Obowiązek informowania opinii społecznej przez MFW i BŚ bardzo jeszcze odbiega od standardów obowiązujących rządy demokratyczne. Organizacje te próbują trzymać pod kluczem raporty krytyczne. Do ich ujawnienia zmusza je często jedynie nieudolność w zapobieganiu niedyskrecji. Moim zdaniem, do najpilniejszych przedsięwzięć reformatorskich należą:
W ubiegłych latach wiele się zmieniło. Ale wiele pozostaje jeszcze do zrobienia. MFW zawsze głosił, że długofalowy sukces wymaga bolesnych przemian. Dzisiaj nie chodzi o sukces tego lub innego kraju. Dzisiaj chodzi o przyszłość gospodarki światowej. Instytucje międzynarodowe, dopiero po poddaniu się temu przypuszczalnie bolesnemu procesowi przemian, będą mogły pełnić zadanie, które pełnić powinny - dbać o ludzkie oblicze globalizacji. Deutschland - 2002, nr 4, s. 10-13 |
|
[Spis treści numeru, który czytasz] |