Znak Ruchu Maitri
MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 1 (74), styczeń-luty 2004

NIE JESTEM GODNY

Dnia 7.02.2004 r. odbyło się doroczne spotkanie gdańskiej grupy Ruchu Maitri z Ofiarodawcami. Naszym gościem był m.in. Jacek Wójcik, założyciel i aktualny Główny Odpowiedzialny naszego Ruchu. Oto fragment jego wystąpienia, poświęcony zmarłemu niedawno Marianowi Nadolskiemu, wieloletniemu uczestnikowi naszej grupy.

Nasze dzisiejsze spotkanie dedykuję Marianowi Nadolskiemu, który - mówiąc językiem Matki Teresy, a właściwie językiem Jezusa - odszedł do domu Ojca w dniu 24.11. 2003 roku.
Z Marianem łączyła mnie szczególna nić porozumienia. Zawiązała się ona w trakcie rekolekcji w Gdańsku Świętym Wojciechu około dziesięciu lat temu. Ta nić była efektem jednej tylko rozmowy, w której Marian odsłonił mi swoją wewnętrzną pokorę. Usłyszałem od niego słowa, które tak rzadko można usłyszeć: „nie jestem godny”. I choć wielokrotnie zachęcałem go, żeby podjął się pewnej sprawy - nie zdecydował się. Nie będę wchodził w szczegóły, bo nie czuję się upoważniony, żeby je wyjawiać. Nie one są tu zresztą ważne, ale postawa Mariana.
Dla tych z nas, którzy go znali, może to być zaskoczeniem, bo Marian wydawał się być mrukiem. Tymczasem w głębi był człowiekiem pokornym. W każdym razie od nikogo w Ruchu nie usłyszałem takich słów przez blisko 30 lat, tylko od niego. „Nie potrafię”, „nie umiem”, „nie dam rady” - tak potrafimy mówić. Ale „nie jestem godny”? Komu z nas to się przytrafiło?
Ostatni raz widzieliśmy się, kiedy przyjechał do Warszawy na spotkanie z o. Marianem Żelazkiem 1,5 roku temu. Kilkakrotnie Marian pomógł mi skutecznie w wypełnieniu delikatnych misji w stosunku do grupy gdańskiej. Mogłem na nim polegać. Teraz ufam, że jest naszym orędownikiem w domu Ojca i wstawia się za nami. Może nam być szczególnie pomocny w sprawach, w których przeszkadza nam nasza pycha i zarozumiałość. Modląc się za niego możemy dodać i tę naszą modlitwę - o pokorę.
Mówiąc o Marianie chciałbym też podkreślić, że nasz Ruch istnieje na wielu różnych poziomach. Ostatnio Marian nie pełnił żadnej funkcji w grupie gdańskiej. Sam o sobie od pewnego czasu mówił nawet, że już nie jest w Ruchu, bo nic nie robi. Jeżeli jednak na Ruch spojrzy się nieco szerzej, jako na wspólnotę ducha, to można dostrzec, jak ważni są dla nas ci wszyscy, którzy są z nami, bo nie są przeciw nam. A z nami jest każdy, kto w swoim sercu zachowuje jakiś cień wzruszenia losem drugiego człowieka. A jeśli jesteśmy wspólnotą duchową, to nie możemy też zapominać o tych, którzy stąd odchodzą do domu Ojca. Oni o nas przecież tam nie zapominają. Pamiętajmy o nich wszystkich. Marian jest z nami teraz i tutaj - święci przecież obcują z nami. Ta sala jest wypełniona dużo, dużo bardziej, niż widzimy to naszymi ograniczonymi oczyma. Oni są tutaj z nami, a ich uczynki idą za nimi. Jezus zapewnił nas, że nie zapomina nawet kubka wody. Nasz czas mija, ale nie przepada. Wieczny Bóg pamięta nam każdą okruszynę dobra. [...]
Na zakończenie prośmy za Mariana, za wszystkich Przyjaciół z naszych grup i z grup, które już nie istnieją; za naszych Bliskich: Wieczny odpoczynek, racz im dać Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci. Prośmy o pokorę dla nas, żebyśmy potrafili o sobie myśleć tak, jak Marian myślał o sobie: Jezu cichy i pokornego serca uczyń serca nasze według serca Swego.


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]