Znak Ruchu Maitri
MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 1 (74), styczeń-luty 2004

URODZIŁY SIĘ BEZ OJCA

Jest ich troje. Mieszkają razem i pozostają pod opieką Sióstr Pallotynek z Ruhango (Rwanda). Najstarsza z nich to 22-letnia Clarissa Mukahirwa, potem jest 17-letni Sylvestre Bemeriki i 16-letnia Clementine Mukankusi1). Dwoje najmłodszych uczy się jeszcze w szkole podstawowej.


Szkoła kongijska

W szkole w Kongo.

Złe warunki życia matki
Matka trojga dzieci, wychowana przez swoją rozwiedzioną matkę, nie miała trudnej młodości. Jej matka adoptowała pewne rodzeństwo spośród naszych sierot, miała bowiem nadzieję przejąć inkwano2) adoptowanej dziewczyny (dlatego też kobieta rozwiedziona łatwo może znaleźć nowego męża, jeśli ma córki). Niestety, dziewczyna zawiodła ją, rodząc nieślubne dziecko, co jest katastrofą i wstydem dla rodziny rwandyjskiej. Aby się odseparować, rodzina wybudowała dla niej domek w najbardziej nieurodzajnej części swej parceli i wyrzekła się jej.
Młoda matka nie weszła jednak na dobrą drogę. Urodziła kolejno czworo dzieci nieznanych ojców. W swojej ograniczoności umysłowej nawet nie wiedziała, który partner jest ojcem danego dziecka. W r. 1993 zmarła na AIDS. Dzieci były jeszcze małe, ale ich wujowie szykanowali je - wypędzili je z ich domku, twierdząc, że wybudowali go dla siostry, a ona umarła. Uznali, że dom należy do nich, a dzieci mają iść do swego ojca (którego nikt nie zna!). W tej trudnej sytuacji najstarsza córka zaszła w ciążę i zostawiła swoje rodzeństwo. Zmienia partnerów prawie co roku, płodząc z każdym dzieci - tak jak jej matka. Życie nic jej nie nauczyło. Dom rodzinny rozsypał się, a wujowie zabrali parcelę. Siostry Pallotynki pielęgnowały ich matkę i trzymały u siebie aż do jej śmierci. Dzieci, które nas znały, przyszły się nam wyżalić. Prosiłyśmy ich siostrę, by zamieszkała z nimi, ale ona nie chciała.

Clarissa
Jest bardzo piękną dziewczyną. Obawiamy się, że wpadnie w te same zasadzki, co matka i starsza siostra. Musimy ratować jej duszę i ciało, a także ratować jej brata i małą siostrę. W r. 1994 wzięłyśmy rodzeństwo do ośrodka opieki dla sierot, który właśnie założyłyśmy dla dzieci błąkających się po kraju wskutek wojny. W ośrodku dzieci dawały dobry przykład, były chętne do prac domowych i uprzejme; budziły w nas zaufanie. W styczniu 1996 r. Clarissa zaczęła się uczyć krawiectwa, nie nadawała się bowiem do szkoły średniej. Ukończyła kurs i nauczyła się dobrze zawodu. W r. 2001, gdy musiałyśmy zlikwidować ośrodek, kierowałyśmy nasze dzieci do rodzin zastępczych albo do bliskich krewnych, jeśli takich miały. Clarissa i jej rodzeństwo nie miały dokąd pójść. Zdecydowałyśmy się znaleźć dla nich pomieszczenie, a Clarissie powierzyć kierownictwo nad rodziną i pomóc im, podobnie jak innym: znaleźć pracę dla Clarissy, by mogła utrzymać rodzinę, pomóc dzieciom, aby uczyły się dalej albo zdobywały zawód, zbudować im dom, żeby się ustabilizowały. Kupiłyśmy im już parcelę za 80 tys. FRW.
Prosimy wszystkich, którzy nas czytają, o pomoc dla tych dzieci. Dziękuję.3)

Siostra Hanna Teresa Gnatowska SAC



1) Każde dziecko nosi inne nazwisko, gdyż zgodnie ze zwyczajem rwandyjskim nie dziedziczy go po rodzicach, ale otrzymuje je indywidualnie.

2) Dar od narzeczonego dla rodziny panny młodej.

3) Dzieci zostały włączone do Adopcji Serca i dostają już regularną pomoc. Ale wiele innych w podobnej sytuacji wciąż czeka na wsparcie (red.).


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]