MY A TRZECI ŚWIAT Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI |
|
Nr 1 (80), styczeń-luty 2005 |
TSUNAMI I HANDEL DZIEĆMI Niedawno z przerażeniem obserwowaliśmy kataklizm w Azji, spowodowany przez trzęsienie ziemi i falę tsunami. Ale dla niektórych nie jest to tragedia, lecz... świetna okazja do załatwiania brudnych interesów. Pojawiły się doniesienia o wykorzystywaniu sytuacji do rozstrzygania zbrojnych konfliktów wewnętrznych w Indonezji (w prowincji Aceh) czy na Sri Lance, a także do handlu zagubionymi czy osieroconymi dziećmi. Pod koniec grudnia do mojej prywatnej skrzynki poczty elektronicznej trafiła wiadomość, iż jakiś szpital w Azji szuka chętnych do zaadoptowania dziecka (jednego, znanego z imienia i nazwiska). Dostałem go od jakiegoś pełnego dobrej woli, lecz pozbawionego rozsądku polskiego internauty, który otrzymał go z nieznanego mi źródła i rozesłał równocześnie do setek osób z zachętą, by rozsyłać go dalej na wszystkie możliwe adresy.
Mail ten wzbudził moje podejrzenia. Czemu szpital - a więc oficjalna placówka służby zdrowia - szuka rodziny adopcyjnej w sposób nieoficjalny? Czemu szuka jej w ciemno, skoro na całym świecie jest mnóstwo ośrodków adopcyjnych i raczej nie tyle brakuje chętnych do adopcji, co dzieci? Czemu szuka pomocy dla jednego dziecka, choć sierot jest tysiące? Czemu za granicą, a nie na miejscu? Czemu w tak krótkim czasie po kataklizmie, że nie sposób było z całą pewnością stwierdzić, iż na miejscu dziecko nie ma żadnych krewnych?
Takich pytań można postawić więcej, zainteresowałem się więc tą sprawą bliżej. Mógł to być głupi dowcip, jakich w internecie nie brakuje, ale mogła to być też próba nawiązania kontaktu z osobami, które chcąc adoptować dziecko, gotowe są ponieść znaczne nawet koszty, nie wiedząc, że istnieje ewentualność handlu dziećmi, a może nawet świadomie godząc się na to. Okazało się, że nie brak doniesień, które świadczą, iż moje podejrzenia mogą być słuszne. O handlu dziećmi - ofiarami tsunami mówią misjonarze, organizacje niosące pomoc i walczące z handlem ludźmi, dziennikarze, Papież... Rządy poszkodowanych krajów zaostrzyły przepisy dotyczące adopcji i wyjazdu dzieci za granicę. Problem jest więc poważny i warto mu się przyjrzeć.
Handel żywym towarem
Chaos na terenach dotkniętych kataklizmem w Azji Południowo-Wschodniej jest świetną okazją dla międzynarodowych gangów przestępczych, trudniących się handlem żywym towarem. Przedstawiciele szwedzkiej organizacji Raedda barnen (Ratujmy dzieci) twierdzą, że przy okazji różnego rodzaju kataklizmów spotykali się już z przypadkami porywania dzieci, które później były sprzedawane. Stają się one obiektem handlu w bardzo różnych celach, a proceder ten szybko się rozwija, zwłaszcza w krajach ubogich. Niektóre dzieci są sprzedawane do rodzin adopcyjnych w krajach bogatych, gdzie istnieje „deficyt” dzieci przeznaczonych do adopcji, a prawo szczegółowo reguluje tę sprawę. W krajach ubogich sytuacja jest odwrotna: dzieci jest mnóstwo, prawo mniej rygorystyczne, a możliwości jego egzekwowania - ograniczone.
Ale znacznie więcej dzieci jest sprzedawanych do pracy niewolniczej - na plantacjach (np. kakao), w warsztatach rzemieślniczych (np. przy produkcji dywanów, biżuterii, piłek sportowych), zatrudniane są jako ujeżdżacze wielbłądów na wyścigach organizowanych w krajach Bliskiego Wschodu (zajęcie dość niebezpieczne), jako służba domowa czy sprzedawcy w handlu obnośnym. Wiele dzieci trafia też do seksbiznesu - świadczą usługi seksualne (nierzadko dla bogatych turystów z Europy) czy wykorzystywane są do produkcji pornografii. Inne są wcielane do oddziałów zbrojnych. Niektóre sprzedawane są nawet w celu pozyskania ich organów do przeszczepów, co oznacza dla nich po prostu śmierć.
Współpracująca z Newsweekiem Claudia Kalb z Nowego Jorku, zajmująca się problemami zdrowotnymi Azji po tsunami, powiedziała: „Handel dziećmi to sprawa, która już przyciąga uwagę, bo władze obawiają się, że dzieci osierocone przez tsunami staną się ofiarami. Także przed katastrofą był to coraz szerszy i stale aktualny problem, jeden z tych, które nie zostaną szybko rozwiązane. Idealnie by było, gdyby wzrost zainteresowania był też źródłem nowej energii do podjęcia zdecydowanych kroków dla likwidacji tego procederu.”
Pokolenie tsunami
Ponad milion dzieci - określonych przez UNICEF jako „pokolenie tsunami” - zostało osieroconych, straciło dom, zagubiło się, odniosło obrażenia czy inaczej zostało poszkodowanych przez żywioł. I jakby tego było mało, tragedia w krajach basenu Oceanu Indyjskiego zaktywizowała gangi przestępcze zajmujące się handlem ludźmi. Kraje dotknięte katastrofą robią więc wszystko, by zapobiec sprzedaży dzieci do pracy niewolniczej czy usług seksualnych. Stąd pozornie paradoksalne zaostrzenie przepisów adopcyjnych.
Indie nie zamierzają łagodzić ostrych przepisów adopcyjnych, choć tsunami osierociła tam tysiące dzieci. Podobnie postępuje Sri Lanka, gdzie żywioł zabił 9 tys. dzieci i osierocił 3 tys. Proces adopcyjny trwa tam bardzo długo. W Indonezji, gdzie w prowincji Aceh, spustoszonej przez żywioł, 35 tys. dzieci straciło obu lub jednego z rodziców, rząd tymczasowo wprowadził zakaz opuszczania kraju przez dzieci z tej prowincji, mające mniej niż 16 lat. Natomiast Tajlandia nałożyła moratorium na podania o niektóre rodzaje adopcji zagranicznej. Niestety, z powodu powszechnej demoralizacji i chaosu, działania rządów przeciw handlowi dziećmi mogą być mało skuteczne.
Indie
Z wielu regionów Indii nawiedzonych przez kataklizm tsunami dobiegają informacje o niepewnym losie osieroconych dzieci. Ordynariusz diecezji Thanjavur, bp Devadass Ambroise Mariadoss i przedstawiciel Funduszu Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci UNICEF w Nagappattinam na południu Indii wyrazili zaniepokojenie pogłoskami o zorganizowanym handlu dziećmi. Rząd indyjski przyznał każdej „sierocie tsunami” rentę w wysokości 200 tys. rupii (ponad 4,5 tys. dolarów), co, przy średnich indyjskich zarobkach ok. 50 dol. stanowi „łakomy kąsek” dla nieuczciwych osób podających się np. za dalszą rodzinę dzieci, które utraciły rodziców.
Bp Mariadoss w wypowiedzi dla Asia News nazwał możliwość nielegalnego handlu dziećmi „realnym niebezpieczeństwem”. Stąd Indie nie zamierzają łagodzić surowych przepisów i procedur dotyczących adopcji. „Zresztą nie każda adopcja ma szczęśliwe zakończenie” - powiedziała Shanta Sheela Nair z władz stanu Tamil Nadu w Indiach, gdzie tsunami zabiło najwięcej ludzi. „Chcemy dobrze sprawdzać i mieć wgląd w to, kto i dlaczego chce adoptować dziecko. Dlatego tyle razy wszystko musi być sprawdzane.”
Rząd w Tamil Nadu buduje nowy sierociniec dla dzieci, które w tsunami straciły rodziców. Dla każdego dziecka zostanie otwarty rachunek bankowy z wkładem 500 tys. rupii (11 tys. dolarów), co jest ogromną sumą w kraju, gdzie statystyczny mieszkaniec zarabia ok. 500 dolarów rocznie. Odsetki z depozytu mają finansować edukację, a po ukończeniu 18 lat dziecko będzie mogło dysponować wkładem.
Sri Lanka
Kraj ten został postawiony w stan ostrego pogotowia w zw. z możliwością handlu dziećmi osieroconymi przez tsunami. Istnieje poważna obawa, że dzieci mogą być sprzedawane, wykorzystywane seksualnie czy skończyć jako służący w bogatych domach. Aby temu zapobiec, rząd Sri Lanki zobowiązał swych obywateli do informowania Krajowego Urzędu Ochrony Dzieci o osobach czy rodzinach, które nielegalnie przetrzymują sieroty tsunami. Pod wpływem raportów o handlu dziećmi władze Sri Lanki zakazały do odwołania adopcji dzieci, które w wyniku kataklizmu straciły rodziców. Nawet krewni nie mogą zabrać dzieci do siebie bez pozwolenia rządu.
O. Michele Catalano, włoski misjonarz z zakonu jezuitów, pracujący w Kolombo od r. 1976 i kierujący międzyreligijnym stowarzyszeniem Shanti (Pokój), powiedział na początku stycznia w wywiadzie telefonicznym dla Asia News, że „pogłoski o sprzedaży sierot i zagubionych dzieci szerzą się w całym kraju”. Rząd i media zareagowały, „ostrzegając błyskawicznie ludność o zagrożeniu”.
Zdaniem o. Catalano jest to jedno z największych niebezpieczeństw w tym kraju. O. Catalano jest świadomy, że „zawsze byli tacy, którzy próbowali czerpać korzyści z chaosu”, takiego, jaki dotknął wybrzeże Sri Lanki, ale jednocześnie uspokaja go, iż „świadomość zagrożenia oznacza, że w połowie jesteśmy zabezpieczeni”. Dodał także: „Ludzie wzdłuż wybrzeża są bardziej wrażliwi. Mówię im, by poświęcali wielką uwagę problemowi sierot”.
Na ten bolesny aspekt tragedii wskazał też pracujący w Sri Lance salezjanin, ks. Gabriele Garniga: „Niestety, w Sri Lance istnieje realne zagrożenie, że sieroty mogą stać się ofiarami handlarzy narządów. O problemie pedofilii głośno się tu nie mówi” - stwierdził ks. Garniga, dodając, że istnieje jednak ryzyko, iż jakieś dzieci padły ofiarą tego handlu.
Wiadomości o uprowadzeniach dzieci pojawiły się w tamtejszej prasie. Też organizacja studencka na jednym z uniwersytetów buddyjskich podniosła alarm w tej sprawie. Pełne dane na temat ewentualnych porwań będą jednak dostępne dopiero za kilka tygodni. Szczególne obawy budzi znane już od dawna w Sri Lance zjawisko wciągania nieletnich do oddziałów partyzanckich. W ostatnich latach odnotowano tysiące takich przypadków.
Sri Lanka, tak jak Indie, ma surowe zasady adopcyjne i proces adopcyjny trwa tam bardzo długo. „Nie pragniemy przysposabiania dzieci przez rodziców z zagranicy” - powiedział Maleec Calyanaratne z międzynarodowej organizacji Save the Children na Sri Lance, która otrzymała już kilka zgłoszeń z zagranicy.
Sri Lanka stoi w obliczu innego problemu. Ludzie, którzy potracili w tsunami rodziny, zabierają osierocone dzieci z ośrodków dla ofiar kataklizmu. Chcą je wychować jak własne. „UNICEF wraz z miejscowymi organizacjami tworzy ogólnokrajowy program łączenia osieroconych dzieci z pogrążonymi w żałobie rodzicami, którzy utracili w tsunami własne dzieci” - powiedział Ted Chaiban, przedstawiciel UNICEF na Sri Lance. Oczywiście priorytetem jest, by osierocone dzieci mogły trafić do bliższej czy dalszej rodziny.
Indonezja
Z Indonezji napłynęły potwierdzone informacje o handlu dziećmi osieroconymi przez tsunami. Według fundacji Aceh Sepakat, z północnej Sumatry do Malezji i na indonezyjską wyspę Jawę przemycono co najmniej 20 sierot. Wychodzący w stolicy Indonezji dziennik Jakarta Post poinformował, że przynajmniej jedna z fundacji oferuje osobom chcącym adoptować dzieci „sprzedaż” sierot tsunami. Też indonezyjski minister praw człowieka potwierdził przypadki nielegalnych adopcji i handlu żywym towarem. Aby zapewnić ochronę sierotom, indonezyjskie władze tworzą w stolicy tego regionu - Banda Aceh - wielki sierociniec. Jeśli okaże się on niewystarczający, drugi dom sierot powstanie w mieście Medan na północnej Sumatrze. Do czasu ich budowy wszelkie adopcje zostały wstrzymane. Indonezyjskie dzieci z rodzin muzułmańskich będą mogli adoptować jedynie wyznawcy islamu.
Wobec informacji o handlu osieroconymi dziećmi w obozie Medan na północy Sumatry, prezydent kraju Susilo Bambang Yudhoyono zdementował, jakoby istniało „zezwolenie rządowe” na dokonywanie natychmiastowych adopcji i zlecił naczelnemu szefowi policji „użycie wszelkich środków, by zapobiegać nielegalnym adopcjom dokonywanym przez nieznane osoby”. Przypomina się także, że opieka nad poszkodowanymi dziećmi, podobnie jak osobami dorosłymi, „należy do odpowiedzialności rządu”.
Minister spraw społecznych Indonezji, Bachtiar Chamsayah, wydał komunikat, w którym przypomina, że jedynie mieszkańcy miejscowości Aceh, z której pochodzą osierocone dzieci, mają prawo do ich adopcji. Tymczasem po kraju zaczęły krążyć SMS-owe informacje o rzekomej możliwości „natychmiastowej adopcji sierot tsunami”. Eksperci ostrzegają, iż to może być znak, że dzieci zostały wywiezione z prowincji, co zmniejsza ich szanse na połączenie z rodzinami czy odnalezionymi rodzicami. Według ekspertów katastrofa na taką skalę jest doskonała pożywką dla handlu dziećmi. Zagubione i osierocone dzieci są szczególnie zagrożone przez kryminalistów. „To jest sytuacja, która naraża je na wykorzystywanie” - mówi Carol Bellamy, dyrektor UNICEF. „Naszą troską jest... czy te dzieci nie są po prostu zamienione na niewolników, czy - jak kto woli - wykorzystywane i eksploatowane”. I dodaje: „Mogą być zmuszone do pracy - w domach, w seksbiznesie... Istnieje cały szereg możliwych nadużyć”.
W obawie, iż handlarze dziećmi mogą wykorzystać chaos po tsunami, Indonezja zaostrzyła też przepisy dotyczące wyjazdu dzieci z kraju. Dzieci poniżej 16 roku życia muszą zostać w Aceh do czasu rejestracji, co potrwa około miesiąca, i dopiero wtedy będą mogły wyjechać - najlepiej, aby były to inne części Sumatry. Wzmocnione zostały kontrole w portach morskich i lotniczych. Niemniej wiele sierot został już zabranych do Medan, Dżakarty i Yogyakarty.
Gangi handlujące dziećmi są dobrze w Indonezji zorganizowane; dzieci sprzedawane są do przymusowej, niewolniczej pracy i prostytucji do krajów bogatszych, jak Malezja czy Singapur. „Jestem pewna, że to się dzieje - powiedziała Birgithe Lund-Henriksen, szefowa indonezyjskiego biura UNICEF. To idealna okazja dla takich przestępców” - dodała.
Ocenia się, że w prowincji Aceh, najbardziej dotkniętej kataklizmem, 35 tysięcy dzieci straciło obu lub jednego z rodziców. Co więcej, niedaleko od Aceh leży portowe miasto Medan i wyspa Batam, znane jako punkty przerzutowe dzieci i nastolatków.
Międzynarodowa organizacja Save the Children za swój priorytet przyjmuje ochronę dzieci. Rozpoczęła błyskawiczną akcję identyfikacji samotnych dzieci, zaś do miejsc przebywania ludzi poszkodowanych przez kataklizm wysłała specjalnie przeszkolonych pracowników, by pomogli zabezpieczyć dzieci przez sprzedażą czy wykorzystywaniem.
John Budd, rzecznik UNICEF, powiedział, że obawy przed handlem dziećmi wzrosły po raportach agencji pomocowych, iż członkowie gangów kryminalnych w Aceh udają pracowników organizacji humanitarnych lub rodziców. Wielu zostało aresztowanych przy próbach handlu dziećmi w mieście Medan. John Budd określił ich jako „recydywistów” w handlu dziećmi - „zarówno do adopcji, jaki i dla seksbiznesu”. Z kolei jeden z pracowników UNICEF w Malezji dostał e-mail z ofertą 300 sierot „do adopcji”, z obietnicą, że nadawcy „zajmą się wszystkimi formalnościami”.
Tajlandia
Również w Tajlandii pojawiły się liczne niepotwierdzone informacje o osieroconych dzieciach zabieranych przez nieznane osoby. Władze Tajlandii podjęły kroki zapobiegające handlowi dziećmi. Minister spraw zagranicznych, Surakiart Sathirathai, powiedział, że jego rząd ściśle współpracuje ze szpitalami, by przeszkodzić gangom handlarzy ludźmi w korzystaniu z sytuacji, choć podkreślił, że nie ma dowodów ich działalności.
Papież modlił się za dzieci
Jan Paweł II podczas spotkania na Anioł Pański 6.01.2005 modlił się za najmłodsze ofiary tsunami w Azji, wojen, terroryzmu i głodu. - Jeszcze raz modląc się za małe ofiary trzęsienia ziemi w Azji, nie mogę zapomnieć o dzieciach - ofiarach głodu i chorób, wojny i terroryzmu, jak również o dzieciach porwanych, zaginionych bądź wykorzystywanych w haniebnym handlu żywym towarem - powiedział do kilkudziesięciu tysięcy ludzi zgromadzonych na placu Świętego Piotra. Wojciech Zięba
|
|
[Spis treści numeru, który czytasz] |