MY A TRZECI ŚWIAT Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI |
|
Nr 4 (83) lipiec-sierpień 2005 |
BĘDZIEMY SĄDZENI Z MIŁOŚCI Krystyna (l. 31) i Andrzej (l. 34) Bula to małżonkowie z Rudy Śląskiej. Po dwóch latach uczestnictwa w Adopcji Serca odpowiadają na naszą Ankietę Jubileuszową, dzieląc się swoimi doświadczeniami.
Jesteśmy małżeństwem z 8-letnim stażem, mamy dwie córki: Ania 7-lat (właśnie przystąpiła do wcześniejszej Komunii Św.) oraz Agata - 4,5 roku. Obie uczęszczają do przedszkola, my pracujemy zawodowo oraz zajmujemy się dystrybucją kosmetyków Oriflame. Lubimy przyrodę, wycieczki piesze po górach, ale ze względu na dzieci częściej spędzamy czas nad wodą. Mąż Andrzej to typowa "złota rączka", lubi majsterkować, obecnie większość czasu spędza przy budowie naszego domku. Jest spokojnym, poukładanym człowiekiem. Ja natomiast jestem "od spraw pozostałych" czyli rodzinno-księgowo-finansowych, mam sto pomysłów (najczęściej szalonych), które zostają sprowadzone na ziemię przez mojego zorganizowanego męża.
W grudniu 98 przeczytałam w "Gazecie Wyborczej" artykuł o Adopcji Serca ok. godz. 21. Od razu zadzwoniłam do Gdańska i zostawiłam adres z prośbą o bliższe informacje.
W święta podjęliśmy decyzję, uznając, że właściwie nigdy nie będzie odpowiedniego momentu na włączenie się do Adopcji Serca - zawsze będą potrzebne pieniądze na pilniejsze wydatki, więc zrobiliśmy to od razu. Wkrótce przyłączyła się do tego moja mama wspierając akcję "Dożywianie". Reszta rodziny i znajomych była nastawiona do pomysłu chłodno - dość jest biedy w Polsce. Ale na tych stwierdzeniach się kończyło. Uważano nas niemal za krezusów.
Przydzielono nam chłopczyka młodszego od naszych dzieci. Nasze zaangażowanie ograniczyło się niestety tylko do 3 listów, przetłumaczonych przez znajomą w pracy, i do regularnego wysyłania składek. Bardziej zaangażowane są nasze dzieci, które przy lada okazji podkreślają, że mają braciszka w Afryce (co - podejrzewam - budzi ciekawe domysły i pewne zainteresowanie).
Ze względu na ograniczone możliwości czasowe mało angażujemy się w Ruch. Byliśmy zaledwie na jednym spotkaniu w Bytomiu, ale szczerze doceniamy poświęcenie osób, które koordynują całą akcję i sprawy organizacyjno-księgowe. Wiemy, że ta pomoc nie rozpływa się gdzieś w drodze i trafia do najbardziej potrzebujących. Często też podajemy za przykład głodujące dzieci naszym córkom, gdy wydaje im się, że im czegoś brakuje.
Uważamy, że rozszerzeniu Adopcji Serca na pewno sprzyja częsta obecność tematu w mediach, np. po artykule w Gościu Niedzielnym ludzie uwierzyli, że to nie jest np. jakaś sekta, ale działalność aprobowana przez Kościół. Potrzebne też są spotkania w rodzaju dni skupienia, pozwalające wymieniać poglądy i doświadczenia związane z propagowaniem akcji.
Życzymy Organizatorom wytrwałości. Nie zrażajcie się opiniami, że zamiast zająć się tymi, którzy tu w kraju potrzebują pomocy, szukacie potrzebujących na końcu świata. Ci którzy najbardziej oponują, najczęściej w żaden sposób nie przyczyniają się do wspomagania biednych, a przecież "pod wieczór życia będziemy sądzeni z miłości" - jak powiedział św. Jan od Krzyża. Kto wie, może ten dobry dar z naszej strony zapewni nam wieczność?
|
|
[Spis treści numeru, który czytasz] |