MY A TRZECI ŚWIAT Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI |
|
Nr 5 (84) wrzesień-październik 2005 |
BÓG DAŁ KAŻDEMU MOŻLIWOŚĆ USZCZĘŚLIWIANIA INNYCH Nazywam się Violetta Grabowska-Wilk, jestem nauczycielką języka polskiego w Gimnazjum nr 18 w Szczecinie. Literatura, kino, teatr to krąg moich zainteresowań. Pasją, powołaniem życiowym jest uczenie młodzieży. Wykonywanie zawodu nauczyciela daje mi ogromną satysfakcję. Nauka myślenia, uczenie pozytywnego postrzegania rzeczywistości, rozwój duchowy, uczenie życia dla siebie i innych - to ideały przyświecające mojej pracy. Stawiam duże wymagania sobie i swoim wychowankom. Czuję się człowiekiem antyku i renesansu. Uwielbiam się uczyć i stale się kształcę. Mam pełną, szczęśliwą rodzinę. Córka obecnie zdaje maturę i wybiera się na studia językowe.
O istnieniu Ruchu Maitri i Adopcji Serca dowiedziałam się z lokalnej gazety. Artykuł wywarł na mnie ogromne wrażenie. Wcześniej wiele czytałam na temat sytuacji w Rwandzie, ale w natłoku katastroficznych tematów, jakimi codziennie zarzucają nas media, nie podeszłam do tego tematu zbyt osobiście. „Ot, jeszcze jedna informacja o apokalipsie naszych czasów” - pomyślałam.
Po artykule ze szczecińskiej gazety o ludziach, którzy finansowo wspierają biedne dzieci z Afryki, zaczęłam się zastanawiać. Postawiłam sobie pytanie: „A może mogłabyś zrobić coś dla innych?”. Może w życiu należy podzielić się z kimś nieznanym, podarować coś bezinteresownie? Czyż właśnie to nie jest miarą naszego człowieczeństwa?
Opowiedziałam o swoich przemyśleniach rodzinie i podjęliśmy natychmiastową decyzję. Napisałam do Was i obecnie uczestniczę w Adopcji Serca. Wiem, że w stosunku do wykonywanej przez Was pracy, mój wkład jest tylko drobiną w łańcuchu dobroci i miłości. To Wy, inicjatorzy i organizatorzy z Maitri, jesteście opoką tej akcji i chwała Wam za to! Mój udział ogranicza się do comiesięcznego wysyłania pieniędzy, czytania przesyłanych gazetek i pięknej strony internetowej.
Otrzymanie zdjęcia Abrahama Uwimany i informacji o nim było dla mnie i moich bliskich ogromnym przeżyciem duchowym, wielką radością i niesłychanym wzruszeniem. Czuję się lepszym człowiekiem. Świadomość, że moje wsparcie finansowe pomaga temu dziecku przeżyć, wywołać uśmiech na jego twarzy i że może ono ciepło pomyśleć o mnie, jest jednym z najwspanialszych doznań mego życia. Wyznam, że wzbogaca mnie to wewnętrznie.
Chciałabym też przedstawić, w jaki sposób piszę listy. Jest to trochę komiczne, ale przecież śmiech to wspaniała rzecz. Początkowo sama zamierzałam dokonać przekładu listów na język obcy, wszak kiedyś uczyłam się francuskiego. Było to jednak dawno i moje bazgroły tylko mnie zniechęciły. Wtedy pomogła mi córka. Zna biegle trzy języki, niestety nie francuski. Zaproponowała jednak, że będzie tłumaczyć moje listy na angielski, następnie wyśle je pocztą elektroniczną do kolegi z Rzymu, który znając biegle francuski, będzie je dla mnie tłumaczył i odeśle z powrotem. Pomysł okazał się wspaniały i jakże nowoczesny! Tym sposobem nie mam już kłopotów z tłumaczeniami.
Z początku nie informowałam znajomych o moim udziale w Adopcji Serca. Później postanowiłam o tym opowiedzieć, sądząc, że jest to jedna z dróg popularyzacji tej chlubnej idei. Opinie były różne. Najczęściej słyszałam, że skoro tak bardzo pragnę pomóc, to w naszym kraju jest tylu biednych, że tu powinnam skierować swoje wsparcie. Tłumaczyłam, że przekazywana suma jest doprawdy symboliczna, a w naszym kraju działa wiele instytucji charytatywnych. Pomagając osieroconemu dziecku w Rwandzie, ratuję mu życie. Sytuacja ekonomiczna dzieci w moim kraju, mimo powiększającej się sfery ubóstwa, jest nieporównywalna.
Opowiedziałam o udziale w Adopcji Serca także swoim uczniom. Spotkałam się ze zrozumieniem i chyba pewnym podziwem. Mówiłam, że my, Polacy, mamy szczególny obowiązek moralny pomocy ludziom, których dotknęła wojna. Jakże okaleczeni wyszliśmy z ostatniej.
Co chciałabym przekazać innym na temat Adopcji? Jeżeli ktoś pragnie podzielić się swoim dobrem z drugim człowiekiem, jeżeli może wygospodarować w swoim budżecie pieniądze na ten cel, powinien wesprzeć akcję Ruchu Maitri. Jeżeli uczyni to bezinteresownie, z głębokiego, humanitarnego przekonania, dozna wielkiego zadowolenia. Dać coś komuś, nie oczekując niczego w zamian, to naprawdę wspaniała rzecz.
Od organizatorów programu oczekuję dalszych ciekawych gazetek, ubogaconej strony internetowej. Sądzę, że akcję winniście bardziej nagłaśniać medialnie. Cykliczne artykuły w gazetach, propagowanie tej akcji w szkołach.... Myślę, że może sama mogłabym zorganizować w mojej szkole dzień poświęcony pomocy Afryce. Co o tym sądzicie?
Drodzy organizatorzy, jesteście wspaniałymi ludźmi! Podziwiam Was za wytrwałość.
Violetta Grabowska-Wilk
|
|
[Spis treści numeru, który czytasz] |