MY A TRZECI ŚWIAT Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI |
|
Nr 6 (85) listopad-grudzień 2005 |
ZADZIEWIENIE MIŁOŚCIĄ
List brata Rogera z Taizé Do Ciebie, który pytasz, jak się urzeczywistnić, piszę z Afryki ten list. Jest on dalszym ciągiem listu „Żyć tym, co niespodziewane”.
On nigdy do niczego nie przymusza
Tak często pytasz mnie: „Jak się urzeczywistnić?” Gdybym mógł położyć rękę na twoim ramieniu i iść z tobą! Z tobą zwrócić się ku Temu, który, znany lub nieznany, cicho ci towarzyszy, nie narzucając się nigdy.
Czy pozwolisz Mu złożyć w twojej głębi świeżość źródła? Czy też wstydzić się będziesz siebie tak bardzo, że powiesz Mu: „Nie jestem godzien, abyś mi towarzyszył”?
To, co fascynuje u Boga, to Jego uniżenie się. On nigdy nie karze, nigdy nie wodzi człowieka, nie rani jego godności. To każdy nasz autorytarny gest zraża do Boga i zniekształca Jego oblicze.
A Chrystus, „Cichy i Ubogi sercem”, nigdy do niczego nie przymusza wbrew woli. Gdyby się narzucał, nie zapraszałbym cię do naśladowania Go. W cichości serca, nieustannie, szepcze każdemu: „Nie bój się, jestem tu”.
Żyć paschą razem z Jezusem
Chrystus wzywa do radości, nie do ponuractwa. Nie uskarżaj się na krępujące więzy, na tyranię swego „ja”. Nie zamykaj się w sobie. Każda chwila życia niech będzie raczej nowym narodzeniem. Jego radości nie możesz sobie przywłaszczyć, bo uleciałoby twoje szczęście.
Chciałbym cię zapalić do stworzenia z twego życia poematu miłości z Nim. Poemat to niełatwy, bo opiewający nawet szarość twych dni, Jego radość, ale także twoją beztroską radość. Kto bez tego mógłby się urzeczywistnić?
Jakiekolwiek miałbyś wątpliwości, obojętnie jaka jest twoja wiara, On roztoczył już przed tobą to, co fascynuje i porywa. Ale nikt nie może odpowiedzieć za ciebie. Ty sam musisz się odważyć. Jak?
Wyjechać daleko, by we wszystkim dzielić warunki życia najbardziej odrzuconych; przeciwstawiać się potęgom niesprawiedliwości; przywracać człowiekowi jego godność - czy o takie narażanie swego życia chodzi?
Tak, ale to nie jest jeszcze wszystko, co możesz dać z siebie.
Może więc rozdzielić wszystkie swoje dobra - czy na tym polega ewangeliczna odwaga? Idąc za Chrystusem zostaniesz któregoś dnia nieuchronnie wprowadzony na tę drogę. Żeby jej sprostać, trzeba najpierw przystanąć przy niezgłębionych źródłach. Kto zaniechałby ugaszenia w nich swych pragnień, stałby się, bez swej wiedzy, doktrynerem dzielenia się.
Na czym polega więc największe ryzyko, to, które proponuje wszystkim „Ubogi Sercem”? Oto ono: „Żyć Paschą razem z Jezusem”. Z Nim pokonywać drogę wiodącą ze śmierci do życia, towarzyszyć Mu czasem w Jego agonii za całą rodzinę ludzką i rozpocząć już teraz, każdego dnia, razem z Nim zmartwychwstać.
Radość, nie przygnębienie. W każdej chwili wszystko powierzać Jemu, nawet zmęczone ciało. Nie za pomocą wyszukanych metod - zatraciłbyś w nich prawdziwy sens modlitwy.
Czy potrafisz czekać na Niego, gdy trawi cię głęboka samotność, a z twego wnętrza wyrywa się dramatyczne pytanie: „Gdzie jest więc Bóg?” Czekać na Niego nawet wówczas, gdy spragnioną ziemię twego ciała i twego ducha ogarnia susza. Z wielu innymi oczekiwać wydarzenia w „dzisiaj” ludzkości. To wydarzenie nie ma w sobie nic z nadzwyczajności czy nierzeczywistości, nie jest tym bardziej twoją projekcją. Owoc modlitewnego czekania dojrzysz w śladach cudu, którego dokonuje sam Bóg.
Jak błyskawica przenika noc, tak ty w modlitwie, zawsze ubogiej, przenikniesz Jego tajemnicę, że urzeczywistnić można się tylko w obecności Boga... i że otwierać na Boga innych można przede wszystkim świadectwem własnego życia. Kiedy żarliwie czekasz, wtedy nie obawiaj się, że źle się modlisz. Nie wiesz, że samo roszczenie pretensji duchowych oznacza śmierć duszy?
Czy będziesz trwać blisko przy Nim, nawet gdy Go nie rozpoznajesz, gdy przedłuża się milczenie i zdaje się, że nic się nie dzieje? Właśnie wtedy, z Nim, rodzą się najdonioślejsze decyzje. Wtedy traci swą moc natrętne pytanie: Po co to wszystko? - i znika sceptycyzm rozczarowania.
Powiedz Mu wszystko i pozwól, by On wyśpiewał w Tobie promienny dar życia. Powiedz Mu wszystko, także to, czego nie da się wypowiedzieć, nawet to, co zdaje się być absurdem. Jeśli Jego mowy nie rozumiesz, wyznaj Mu to. Kiedy zmagasz się w sobie, On podsuwa ci słowo, przeczucie, obraz... I oto już rozkwita w tobie kwiat pustyni, kwiat promiennej radości.
Ogień przebaczenia
Urzeczywistnić się? Najchętniej wyrównałbym przed tobą ścieżkę, która prowadzi do tryskających źródeł. Tam, nie gdzie indziej, rozpala się wyobraźnia, rośnie siła męstwa i odwagi. Czy wiesz o tym na pewno? O tym, że w każdym człowieku tkwi dar nie do zastąpienia? O tym, że w mniejszym lub większym stopniu nosisz w sobie wszystko, wszelkie skłonności? Są w tobie żyzne ziemie, są wypalone pustynie.
Urzeczywistnić się? Nie stawiaj się w rzędzie ludzi, którzy sądzą, że dobili do celu. Straciłbyś siłę życia, siłę przemieniania chęci i pragnień w zdolności twórcze.
Bądź daleki od taniego zadowolenia z siebie. Niech cię nie załamują sytuacje bez wyjścia. Bez wahania przechodź do tego, co jest istotą rzeczy, pospiesz się. Może zdarzyć się, że nieświadomie zranisz to, czego dotykasz. Tylko Chrystus, On jeden, dotyka nie raniąc.
Szanuj bliźniego nie tylko w wybranym okresie jego życia, lecz na każdym etapie ludzkiej egzystencji. Nie próbuj oddzielać chwastów od zboża. Wyrwałbyś je jednocześnie, a wtedy jakie ogromne spustoszenie pozostałoby za tobą. Mieniącą się perłę zamieniłbyś w spękaną ziemię, która nie zatrzymuje wody.
Mówisz mi jeszcze: „Jak się urzeczywistnić, kiedy ten i ów obraz własnej historii pokrywa popiołem źródło wody żywej? Zapomnieć błędy przeszłości - nikt tego nie potrafi, a jeszcze trudniej zapomnieć uporczywe, bolesne wyrzuty”. Jedno jedyne westchnienie wyrwane z głębi duszy i już twoje serce przepełnia ufność. Zniewalającym jarzmem zajmuje się Bóg. Za ciebie jest ta modlitwa: „Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. - „Przebacz mi, bo nie wiedziałem, co robię”.
Łatwo się mówi: kochać. Przebaczyć, to kochać do końca, bez granic... Przebaczyć nie z myślą o tym, żeby zmienić drugiego, lecz jedynie, żeby naśladować Chrystusa. Nikt nie może się bardziej przybliżyć do Boga Żywego... Oto tyś sam źródłem przebaczenia.
W momentach ciemności, kiedy wymyka się sens życia i zaczynasz wątpić w siebie, pali się płomyk dość jasny, by rozświetlić twą noc... Ogarnia cię ogień Jego przebaczenia i znika twój zamęt; przyzywa cię twoim imieniem; ogień spala same korzenie goryczy. Ten ogień nie mówi nigdy: „Dosyć”.
Stań się tym, kim jesteś
Urzeczywistnić się? Czy będziesz zwlekać z dokonaniem wyboru z powodu obawy, że możesz się pomylić? Chciałbyś pogrążyć się w trzęsawisku swoich wymówek i wykrętów?
Wiedz o tym, że jedno „tak” Chrystusowi na całe życie jest otoczone cząstką błędu, ale już w samym punkcie wyjścia wymazuje ją akt wiary. Wyruszyć więc, nie widząc, zaufawszy Jego słowu. Nie przywołuj już własnych ciemności, by ukryć w nich swą odmowę. Szczęśliwy, kto zedrze swą rękę sprzed oczu i zdecyduje się podjąć to największe ryzyko: żyć Paschą razem z Jezusem.
Urzeczywistnić się? Stań się tym, kim jesteś w głębi swego serca, a staną otworem bramy dziecięctwa, zadziwienia miłością.
Modlitwa O Chrystusie, tchnieniem swej miłości
napełń tych, co znają strach
i codzienne umierania.
Jako Zmartwychwstały
przeniknij nas całych z duchem i ciałem.
Szczęśliwy, kto się zdecyduje
żyć Paschą razem z Chrystusem.
Tak, Tobie towarzyszyć
- Jezu, nasza radości -
w Twoim umieraniu za ludzi,
w Twoim Zmartwychwstaniu.
Szczęśliwy, kto zedrze
rękę swą sprzed oczu,
nie przywołuje ciemności,
by ukryć odmowę.
Ty wiesz, Chryste,
że czasem dotykając bliźniego
niechcący ranimy.
Ty jeden dotykasz nie raniąc.
Ty, który nieustannie mówisz:
„Nie bój się, ja jestem”.
Brat Roger z Taizé
|
|
[Spis treści numeru, który czytasz] |