MY A TRZECI ŚWIAT Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI |
|
Nr 4 (89) lipiec-sierpień 2006 |
LUDZIE W DRODZE Wizyty misjonarzy w Gdańsku są zawsze dużym wydarzeniem, bez względu na to czy odbywają się w kameralnych warunkach biurowych, czy przybierają charakter uroczystego spotkania. Obcujący z niewyobrażalną biedą, pracujący w nadzwyczaj trudnych warunkach, na co dzień desperacko walczący o życie ludzi, w bezpośrednim kontakcie pogodnie opowiadają o swoich obowiązkach, troskach i marzeniach. Zaradni z konieczności, łagodni sercem.
Na początku czerwca odwiedziła nasze biuro siostra Marta Litawa, misjonarka ze zgromadzenia Sióstr Pallotynek. Jak zawsze wiązało się to z ciepłą rozmową, wymianą podarunków i serdeczności. Z zakonem Sióstr Pallotynek łączy nas ponad 10 lat współpracy w ramach Adopcji Serca. Siostry mają pod opieką prawie 1.500 dzieci z Rwandy i Kongo, gdzie zgromadzenie prowadzi swoje misje. Obecnie mają tam pięć ośrodków, w tym trzy w Rwandzie. Oprócz Adopcji i dożywiania dzieci, zapewniają one szeroki zakres usług medycznych (przychodnia, szpitalik, sala porodowa, apteka, poradnia dla chorych na AIDS). Nad tym wszystkim stara się panować osiem sióstr misjonarek i cztery nowicjuszki. Pomoc udzielana przez poszczególne ośrodki dotyczy znacznych obszarów (kilkaset km2 każdy) i ogromnych jak na nasze warunki rzesz ludzkich, przypadających na każdy ośrodek.
Placówka w Gikondo (Rwanda) zapewnia opiekę medyczną dla ok. 70.000 osób. Misjonarki starają się też budować świadomość mieszkańców w zakresie podstawowych zasad higieny i odżywiania. Brak elementarnej wiedzy zdrowotnej, obok plagi AIDS i problemów z dostępem do leczenia, jest poważną przyczyną wielkiej śmiertelności w społeczeństwach Afryki środkowej. Średnia długość życia wynosi obecnie w Rwandzie 37 lat. Umierają rodzice chorzy na AIDS i niedożywione niemowlęta, którymi często nie ma kto się zająć. Siostry nie są w stanie dotrzeć do wszystkich potrzebujących. Zapobiegawczo starają się organizować w swoich ośrodkach naukę żywienia, a poza nimi - samopomoc rodzinną dla chorych.
Praca w Kongo napotyka na dodatkowy problem uchodźców. Setki tysięcy ludzi żyje tymczasowym życiem ludzi "w drodze". Pozbawieni środków, dziesiątkowani przez choroby, nie mają sił, by podjąć jakąkolwiek aktywność, walczyć o przetrwanie. Pola leżą odłogiem; nieszczęścia dopełnia długotrwała susza i wojna wszystkich ze wszystkimi.
Siostra Marta wraca niebawem do swoich współpracowników i podopiecznych. Wiezie im pieniądze i wieści z Polski, odległego kraju, gdzie żyją ludzie, mający serca otwarte na los nieszczęsnych sierot. Zawsze czujemy wielki szacunek dla wysiłków misjonarzy. Łączy nas z nimi poczucie wspólnoty w ratowaniu choćby jednego ludzkiego życia. Niech tak pozostanie, póki starczy nam sił.
Siostrę Martę wysłuchał Tadeusz Makulski
|
||
[Spis treści numeru, który czytasz] |