Znak Ruchu Maitri
MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 6 (91) listopad-grudzień 2006

PAMIĘCI DANIEGO HITIMANY


Dani Hitimana - sierota z Rwandy

Dani Hitimana - sierota z Rwandy
Dani Hitimana (1998-2005) to rwandyjskie dziecko z pierwszej listy sierot z Adopcji Serca, jaką wrocławska wspólnota Maitri otrzymała od Sióstr Pallotynek. Było to w roku 2004. Wcześniej wspieraliśmy wyłącznie dzieci sudańskie. Lista nosi numer 99, gdyż inne ośrodki Maitri w Polsce już wcześniej zajmowały się poszukiwaniem ofiarodawców dla sierot rwandyjskich. 1 listopada 2006 r. przypada pierwsza rocznica śmierci Daniego i jest to odpowiednia okazja, aby poznać jego krótkie życie i zastanowić się nad kruchością życia ludzkiego, szczególnie w Afryce.
Jego pierwsze imię pochodzi z chrztu św., a drugie oznacza w języku kinyarwanda: „Bóg, który daje imię”. Z informacji nadesłanych przez misjonarki dowiedzieliśmy się, że chłopiec urodził się w 1998 r. w Kigali, stolicy Rwandy. Jego ojciec, Jean Bosco Hitimana, zmarł na AIDS w roku jego urodzenia, a matka, Valérie Hitimana, na tę samą chorobę, gdy miał dwa latka. Opiekowała się nim siostra mamy, u której mieszkał z trzema braćmi i siostrą. Ciocia była wdową i miała troje własnych dzieci. Nie miała domu, a ten, który wynajmowała, składał się tylko z jednej sypialni i pokoiku. Rodzina nie miała też ziemi. Ciocia dzierżawiła więc pola od sąsiadów, aby zapewnić siedmiorgu dzieciom pożywienie.
W r. 2006 otrzymaliśmy list z Rwandy. Niestety nie był to list od Daniego do jego rodziców w Polsce. Napisała go rwandyjska pallotynka, s. Cécile Bimenyimana:

„Drodzy Rodzice adopcyjni Daniego Hitimany z listy 99 nr 18
Z przykrością Was informuję, że Dani Hitimana, któremu pomagaliście, zmarł 1.11. 2005 r. Dziecko było chorowite, ponieważ jego rodzice zmarli na AIDS i dziecko narodziło się z wirusem. Zanim zmarło, często doprowadzano je do ośrodka zdrowia.
Dziękujemy Wam w imieniu dziecka i jego rodziny za wsparcie duchowe i materialne, jakie zawsze okazywaliście Daniemu. Zapewne uprosi Boga o łaski dla Was, a Pan Wam to wszystko wynagrodzi.
Korzystając z okazji, składam Wam najlepsze życzenia bożonarodzeniowe oraz życzę szczęśliwego Nowego Roku, aby był dla Was rokiem błogosławieństw Pana. Niech Miłosierny Bóg udzieli Wam potrzebnych łask i ma Was w swojej opiece.”

Z listu s. Cécile wynika, że wirus HIV przekazany został Daniemu przy porodzie. Gdyby urodził się w Europie, zapewne dziś by żył i był zdrowy, bowiem współczesna medycyna, choć nie potrafi wyleczyć AIDS, potrafi zapobiec zarażeniu dziecka przez matkę. Dani urodził się jednak w Rwandzie. Choć znaleźli się ludzie dobrej woli (państwo Anna, Mariusz i Felicja z Krapkowic), którzy pomagali chłopcu w codziennych potrzebach, wydatkach na naukę, leki, Dani umarł. Dlaczego to się przydarzyło temu młodemu i niewinnemu chłopcu, trudno zrozumieć. Dziecko wspominało o swoich chorobach, ale w sposób nie wskazujący na jakieś poważne zagrożenie. 19 marca 2005 r. pisało:

„Cieszę się, że mogę z Wami wymienić myśli. U mnie wszystko dobrze, poza tym, że atakowały mnie choroby. Przede wszystkim dziękuję za przesłanie Waszego zdjęcia. Sprawiło mi ono przyjemność. W szkole uczę się dobrze i chodzę do drugiej klasy. Właśnie mamy egzaminy za pierwszy trymestr. Czasem, kiedy nie choruję, uczę się dobrze, ale zdarza się, że muszę iść nawet do szpitala. W takim przypadku nauka idzie mi źle. A oto pozdrowienia, które przesyła moja Ciocia: „Niech Bóg Was błogosławi i strzeże”. Tu, w Rwandzie, pada deszcz, a pogoda zmienia się z dnia na dzień. W klasie uczymy się w dużej grupie, która liczy 42 uczniów. Lubimy grać w szkole w piłkę, tak samo w domu po lekcjach. Mama uczy nas się modlić, zwłaszcza wieczorem. Na koniec życzę Wam przeżycia wspaniałych Świąt Wielkanocnych!”

Na dwa miesiące przed śmiercią (27 sierpnia), gdy napisał kolejny list, wydawało się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku:

„Ukochany mój Rodzicu
Cieszę się, że mam okazję z Tobą porozmawiać. U mnie wszystko w porządku. W szkole idzie mi dobrze i uczę się bez problemu. Jestem w drugiej klasie dzięki temu, że zdobyłem 72 punkty. Dziękuję Wam za pomoc, którą mi wysyłacie i dzięki której się uczę. Lubię grać w piłkę z innymi dziećmi w moim wieku. Nasz nauczyciel bardzo nas lubi. Dziękuję.”

Chyba On sam nie mógł się spodziewać, iż jego życie dobiega końca. Niech odpoczywa w pokoju wiecznym. Amen.

Konrad Czernichowski


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
[Strona główna]      [Napisz do nas]