MY A TRZECI ŚWIAT Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI |
|
Nr 4 (95) lipiec-sierpień 2007 |
"MAŁE KONGO" W LUBLINIE Najprawdopodobniej na równinach Afryki rozpoczęła się historia rodzaju ludzkiego. Kusi ona swym pierwotnym pięknem, różnorodnością flory i fauny, bogactwami, niepowtarzalnymi zapachami ziemi, siłą i duchem swych mieszkańców.
W samym sercu tego kontynentu leży Demokratyczna Republika Konga, kraj, który od trzech lat jest mi szczególnie bliski. Mieszka w nim Eliza Kayniere. Ma 12 lat i jest sierotą. Opiekuje się nią babcia. Eliza miała dwa wielkie marzenia: mieć nowy dom i się uczyć. Mówi się, że marzenia się spełniają, wystarczy tylko czegoś mocno chcieć, zaś przyjaciół poznajemy w potrzebie.
Marzenia tej małej dziewczynki udało mi się spełnić dzięki Ruchowi Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI i programowi Adopcja Serca.
Początki zaangażowania
Od 21 lat jestem nauczycielem kształcenia zintegrowanego i pracuję w Szkole Podstawowej nr 3 w Lublinie. Przeszło trzy lata temu brałam udział w kursie dokształcającym. Jaki był jego temat? Już nie pamiętam, ale to właśnie wtedy po raz pierwszy usłyszałam o Ruchu Maitri i jego założeniach. Miałam szczęście spotkać się wtedy z katechetką ze szkoły w Wąwolnicy, która wraz ze swoimi uczniami od jakiegoś czasu uczestniczyła w programie Adopcja Serca. Rozmowa z nią zainspirowała mnie. To stało się przyczynkiem rozmów z rodzicami mych wychowanków.
Już wcześniej prowadziłam z klasą wiele akcji charytatywnych. Rodzice popierali je, pomagali. Chętnie też przystali na mój nowy pomysł. Zaraz potem dołączyli do nich moi byli wychowankowie. Nawiązałam kontakt z lubelskim ośrodkiem Ruchu i wraz z obecnymi i byłymi moimi uczniami przystąpiliśmy do programu.
W krótkim czasie od podjęcia decyzji poznaliśmy naszą podopieczną. W pierwszym liście, jaki otrzymaliśmy od dziewczynki, narysowała nam dom. List pisany przez misjonarzy wyjaśnił nam, że nowy dom jest - oprócz uczęszczania do szkoły - największym marzeniem dziewczynki. Wtedy po raz pierwszy usłyszała o Elizie cała nasza szkoła. Przygotowaliśmy akcję, mającą na celu przybliżenie postaci dziewczynki, jej sytuacji oraz kraju, w którym mieszka. Efektem było zebranie odpowiedniej kwoty na budowę nowego domu dla Elizy.
Budujemy "Małe Kongo"
W minionym roku szkolnym placówka , w której pracuję, zdecydowała się na udział w Szkolnej Giełdzie Turystycznej "Przygoda". Pomysł tego przedsięwzięcia narodził się kilka lat temu, w 1999 roku. W naszym województwie giełda ta organizowana była po raz pierwszy. Są to swoiste targi turystyczne i festiwal kultur w wykonaniu dzieci i młodzieży. W trakcie "Przygody" uczniowie prezentują swoją miejscowość, gminę lub wybrany kraj, pobudzając wyobraźnię i zmysły odwiedzających. Wszystko to ma charakter konkursowy i koncentruje się wokół dwóch modułów:
Cały program składa się z dwóch etapów:
Moja szkoła miała wziąć udział w module "Świat w zmysłach", który polega na prezentacji wybranego kraju, jego specyfiki i zwyczajów przez oddziaływanie na wszystkie zmysły widzów. "Fantazyjnie ubrani uczniowie zapraszają do degustacji kuchni narodowej, tańca i śpiewu. Prześcigają się w "chwytach marketingowych", aby tylko przyciągnąć odwiedzających do swojej ekspozycji. W konkursie oceniane są stoiska, a jury zwraca szczególną uwagę na wykorzystanie efektów, jakie daje obraz (pobudzenie wzroku), czucie (pobudzenie smaku i zapachu) i słowo (przekaz informacji krajoznawczych)" - czytamy w założeniach konkursu. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać!
Pracy było co niemiara
Najmniej problemów było z wybraniem kraju. Oczywiście bohaterem naszej prezentacji stała się ojczyzna naszej małej przyjaciółki, Demokratyczna Republika Konga, a ja - głównym koordynatorem tej imprezy i osobą odpowiedzialną za jej przygotowanie.
Kiedy już wiedzieliśmy, jaki kraj chcemy zaprezentować, należało przystąpić do zbierania materiałów na jego temat. A nie była to łatwa sprawa - kraj daleki, mało znany, bardzo dla nas egzotyczny. Jednak dla chcącego nic trudnego. Wystarczyło tylko troszkę popracować - poświęcić kilka sobót od rana do wieczora, kilka niedziel, wieczorów, każdą wolną i mniej wolną chwilę. I już wszystko było gotowe. Wiele koleżanek i kolegów też zaoferowało parę chwil (kolejne popołudnia i soboty), aby pomóc i zdążyć na czas. Wiele wysiłku w przygotowanie prezentacji musiały włożyć też dzieci - wybrana piątka uczniów jednej z klas opiekujących się Elizą.
Dyrektor mojej szkoły, pani V. Olejewskiej, udało się nawiązać kontakt z ambasadą DRK. Okazało się, iż jej pracownicy chętnie pomogą nam w przygotowaniu prezentacji, a nawet zaszczycą nas swoją obecnością. Fakt ten podziałał na wszystkich jeszcze bardziej mobilizująco. Z ambasady pozyskaliśmy między innymi wiele cennych eksponatów, czyniących naszą prezentację zdecydowanie ciekawszą. Były wśród nich m.in. piękne rzeźby, batiki oraz stroje. Ja też na swój sposób szukałam źródeł wiedzy na temat tego odległego kraju. Spędziłam wiele godzin w Internecie. Dotarłam nawet do ambasadora Polski w Kinszasie, pana Bogusława Nowakowskiego. Był on nieocenionym źródłem informacji o codziennym życiu, zabawach i zajęciach dzieci kongijskich. Swoimi ciekawymi zbiorami podzieliły się także Siostry Białe, mające swoją siedzibę na Sławinku. Od nich otrzymałam na czas prezentacji zabawki własnoręcznie wykonywane przez afrykańskie dzieci ulicy, przedmioty codziennego użytku, nagrania z "żywą" muzyką afrykańską, piękne materiały i batiki.
Na kilka dni przed wyznaczoną datą imprezy wszyscy w szkole byli zabiegani - nasza szkoła była gospodarzem wojewódzkich eliminacji Giełdy Turystycznej. Trzeba było pomyśleć o pucharach i dyplomach, ale także o tak prozaicznej rzeczy, jak wygodny dostęp do gniazdek elektrycznych. Również w tym samym dniu zaplanowano w szkole Dni Otwartych Drzwi dla uczniów klas 0 i ich rodziców. Jednym słowem nikt się nie nudził, dla wszystkich chętnych wystarczyło zajęcia. Kilkuosobowa ekipa zaczęła też "budować" Demokratyczną Republikę Konga. Były tam okruchy wilgotnego lasu tropikalnego, sawanny, elementy flory i fauny, zabudowania - taki kraj w pigułce. Krok po kroku, listek po listku przygotowujemy nasze stoisko.
Aż w końcu...
nadszedł 28 marca 2007 roku - dzień pierwszych eliminacji lubelskich Szkolnej Giełdy Turystycznej "Przygoda". Dzień rozpoczął się od wizyty przedszkolaków. Przyjechał również wyczekiwany przez nas gość, p. Jean-Chrysostome Sanza Mulangu, konsultant Ambasady Demokratycznej Republiki Kongo. Okazał się on bardzo miłym i otwartym człowiekiem. Bardzo szybko nawiązywał kontakt z naszymi uczniami i z nami. Chętnie opowiadał o swoim kraju, śpiewał i uczył dzieci języka suahili. A potem, gdy przybyli już wszyscy goście, gdy sala gimnastyczna zapełniła się już po brzegi i wszystkie pięcioosobowe drużyny były w pełnym pogotowiu, pan Sanza Mulangu otworzył uroczyście wojewódzkie eliminacje Szkolnej Giełdy Turystycznej "Przygoda".
Byłam dumna ze swoich dzieci. Nawet członkowie jury byli zaskoczeni mnogością wiadomości, przekazywanych podczas prezentacji. Dzieci pozyskały ich serca. Mówiły o trudnej historii kraju, zwyczajach, kulturze, sztuce, religii. Zdołały także zainteresować stoiskiem (jak mówiliśmy - "Małym Kongo") pozostałych zwiedzających, którzy tłumnie je odwiedzali. Wzrok przyciągały piękne autentyczne stroje, rzeźby, muzyka, zapachy, obrazy (m.in. dzięki prezentacji multimedialnej). Wygraliśmy!
W zapomnienie poszły długie godziny spędzone na przygotowaniu pokazu. Cieszyliśmy się, iż udało nam się zaciekawić szersze grono tym ubogim, ale pięknym krajem. Cieszyliśmy się, że znowu powiększyła się rzesza osób, które poznały naszą małą Elizę. Dla mnie zaś bardzo ważną chwilą i zarazem nagrodą był moment, w którym podeszła do mnie jedna z dziewczynek biorących udział w prezentacji i powiedziała: "Dziękuję, że namówiła mnie pani do wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu". Na takie chwile czeka - jak sądzę - każdy nauczyciel.
Jedziemy do Szczecina
W dniach 1-2 czerwca 2007 roku "zbudowaliśmy" ponownie Demokratyczną Republikę Konga w Szczecinie, gdzie odbywał się finał ogólnopolski. Jak się okazało - byli lepsi od nas. My zostaliśmy wyróżnieni. Ale przecież nie sama chęć zdobywania pucharów i nagród była motorem działania.
Główny cel został osiągnięty
Zapewne gdzieś w pamięci uczniów naszej szkoły oraz wszystkich naszych gości pozostanie obraz - wspomnienie dziewczynki z Afryki i jej ojczyzny. Ja sama, przygotowując prezentację, przekonałam się, jak niewiele wiem na temat tego magicznego kontynentu, jego problemów, bogactw, ludzi. Zawstydzona swą niewiedzą odrabiam teraz zaległości. Pierwszym małym krokiem była książka "Heban" Ryszarda Kapuścińskiego, drugiego po Janie Pawle II - jak mówił p. Sanza Mulangu - polskim bohaterze znanym w całej Afryce.
A nasz Kongijczyk? Pan Jan (bo tak się do niego zwracamy) był już u nas ponownie. Tym razem uczył dzieci tańczyć.
Ewa Kaczanowska
|
|
[Spis treści numeru, który czytasz] |