Adopcja Serca w czasie pandemii. Relacje z misji.
W związku z pandemią Covid-19 przesyłanie listów między krajami zostało utrudnione lub wręcz stało się niemożliwe. Poprosiliśmy więc siostry misjonarki o przekazanie ogólnych informacji na temat sytuacji w krajach, w których przebywają. Dotarły do nas drogą mailową listy sióstr z misji w Burundi, Kamerunie, Kongo, Rwandzie i Syrii. Napisali do nas również dyrektorzy ośrodków w Indii i Nepalu. Zebraliśmy przesłane wiadomości, zaznaczając podobne wątki tematyczne, jakie wyłaniały się z ich treści. Pomogą one zarysować obraz pandemii i życia w czasie jej trwania w poszczególnych krajach, a także działania w ramach programu Adopcja Serca.
Życie i edukacja pełne trudności
Z trzech listów, które dostaliśmy od sióstr z misji w Burundi jednoznacznie wynika, że pandemii tam praktycznie nie było. Mieszkańcy nie odczuli więc negatywnych skutków jej trwania. Niestety to jest raczej wyjątek.
W pozostałych krajach problemów pojawiło się znacznie więcej. Życie zmieniło się nie do poznania. Nie funkcjonowały szkoły, urzędy, poczta, ograniczono przemieszczanie się, zawieszono loty, zamknięto granice krajów. Skutkiem tego był wzrost cen produktów, a co za tym idzie, ograniczenie dostępu do żywności, leków, opieki lekarskiej. W Bertoua w Kamerunie „życie stawało się uciążliwe. Wiele osób straciło z dnia na dzień pracę, często i tak marnie opłacaną. Ludzie mówili, że jeśli Bóg nas nie ocali to wszyscy szybko zginiemy. Służba zdrowia jest na bardzo niskim poziomie. Nawet w największych szpitalach często brakuje światła i wody, a co dopiero łóżek czy respiratorów”.
Znaczna większość szkół została zamknięta. W najuboższych regionach dzieci nie miały styczności z nauką przez kilka miesięcy. Nie było szans na naukę zdalną. Domy były pozbawione elektryczności, więc o komputerze i Internecie można było tylko pomarzyć. W konsekwencji takiej formy nauki zostały pozbawione dzieci z Syrii czy z Kongo. Natomiast w niektórych krajach próbowano wdrożyć w życie naukę zdalną: przez Internet, radio, telefon bądź telewizję, z różnym skutkiem. Najczęściej tam, gdzie udało się zorganizować naukę na odległość, okazało się, że nie spełniła ona oczekiwań nauczycieli. Tak było na przykład w ośrodku Beatrix w Puri, w Indiach. „W szkole Beatrix również staraliśmy się uczyć dzieci poprzez zajęcia online. Wkrótce jednak nasi nauczyciele zdali sobie sprawę, że na zajęcia uczęszczało mniej niż 20% dzieci”.
Zależało to również od miejscowości. W Esseng czy w Ndelele w Kamerunie nie było mowy o nauczaniu na odległość, gdyż mieszkańcy tych wiosek nie mają prądu, ale już w Bertoua znalazło się kilku uczniów, którzy posiadali telefony i dostęp do sieci. Najczęściej jednak rząd starał się zorganizować zdalną naukę na tyle, na ile mógł. W Gikongo w Rwandzie „Państwo stworzyło możliwość oglądania lekcji w telewizji lub słuchania w radiu. Emitowane były lekcje dla różnych klas i różnych poziomów“. W Santa Mbei w Kamerunie „były dodatkowo lekcje wakacyjne przez 2 miesiące; lipiec i sierpień, by pomóc dzieciom nadrobić braki”.
Powolny powrót do normalności
Od marca, czyli od początku pandemii minęło już kilka miesięcy. Sytuacja powoli się stabilizuje. Rządy nadal utrzymują pewne obostrzenia, które mają zapobiec dalszemu rozwojowi wirusa. To przede wszystkim dbanie o higienę, częste mycie rąk, noszenie maseczek czy dezynfekcja.
W szkołach, które zostały już otwarte, również wprowadzono nowe zasady sanitarne. Zmniejszono liczbę uczniów w grupach, uczą się oni na zmianę. Tak jest na przykład w Bertoua w Kamerunie. „Obecnie w klasie nie może przebywać więcej niż 50 osób. W liceum np. zmniejszono ilość godzin nauczania oraz podzielono klasy na dwie grupy. W jednym tygodniu uczniowie zaczynają szkołę o 7 rano i pracują do 12, a druga grupa zaczyna o 12-13 i pracuje do 17-18. Po tygodniu zmiana”. W niektórych krajach uczniowie nadal nie chodzą do szkoły. Takim miejscem jest chociażby Puri w Indiach, gdzie już wiadomo, że do końca roku 2020 młodzież nie powróci w szkolne mury.
W Garoua Boulai, w Kamerunie, z powodu ograniczeń liczby uczniów w klasach pojawiły się problemy. „Zdarzało się, że uczniowie przychodzili i zapewniali, że zdali do następnej klasy, po czym po rozpoczęciu roku szkolnego ( w tym roku 5.10.2020) okazywało się, że jednak nie zdali. W szkołach panował również chaos, wywołany nowymi rozporządzeniami ministerstwa edukacji, a mianowicie w tym roku klasy nie mogą przekroczyć 50 uczniów, co stanowi problem bo dotychczas liczyły nawet do 100 lub 150 uczniów”.
Brak nauki przez tak długi czas wpłynął na uczniów. Poziom ich wiedzy obniżył się, nierzadko nauczyciele decydowali się powtarzać rozpoczęty semestr i zaczynać od początku. Reakcje samych uczniów na przestój w edukacji były różne. W Ruhuha, w Rwandzie „przez 8 miesięcy dzieci nie chodziły do szkoły. To długi okres, dlatego też, z powodu zniecierpliwienia, niektóre z nich zaczęły tracić zainteresowanie nauką. Inne, zwłaszcza te uczęszczające do ostatnich klas, wykorzystywały ten czas na powtarzanie materiału do egzaminów rocznych końcowych.” W rwandyjskim Kibeho, gdzie istnieje szkoła dla niewidomych dzieci, „uczniowie wrócili do szkoły, jednak wiele z nich z trudem na nowo wdraża się w obowiązki szkolne po tak długiej przerwie. Większość z nich okazuje wdzięczność nie tylko ze względu na możliwość zdobywania wiedzy, ale również na regularne posiłki i miejsce gdzie spokojnie mogą się uczyć.”
Pomoc mimo wszystko
Pomimo wielu trudności, wirus nie zdołał zniechęcić ludzi pełnych miłosierdzia do działania, a program Adopcja Serca funkcjonuje nadal. Dzieci nie były zostawione same sobie. Cały czas starano się dbać o godne dla nich życie. Nasza pomoc docierała do najbardziej potrzebujących regionów, a brak listów od dzieci wynikał tylko z ograniczeń działania poczty i zawieszenia lotów.
Siostry na misjach wszelkie nadsyłane środki finansowe wykorzystywały na pomoc konkretnym dzieciom. Żadne pieniądze nie zostały zmarnowane. W Kibeho Franciszkanki Służebnic Krzyża oprócz żywności i lekarstw, zakupiły między innymi materace, maszynki do włosów, mydła, gąbki, środki czystości. Potrzebne były również termometry, płyny dezynfekujące czy preparaty przeciwko insektom. Do Garoua Bouali, w Kamerunie pieniądze doszły jeszcze we wrześniu 2019 roku, więc udało się dzięki nim zakupić wszystkie materiały potrzebne uczniom do szkoły.
Ludzie, otrzymujący wsparcie, są pełni wdzięczności. W Kabgayi, w Rwandzie „kiedy rodzice otrzymali pomoc, cieszyli się nad wyraz, gdyż byli doprawdy w potrzebie. Mówili: «Bóg istnieje! To niepojęte! Niech Pan błogosławi tym, którzy obdarowują nieznane im osoby!» Modlą się za Was”. Siostry zwracają uwagę, jak wielkie znaczenie ma ofiara darczyńców. Niemal w każdym liście znalazły się słowa podziękowań od misjonarek. „Za każdy gest dobroci, pomoc finansową, życzliwości, za każde działanie umacniające wiarę w dobro i chęć pomocy potrzebującym” czy też za „wszelką troskę i pomoc w trudnych czasach”.
Do artykułu Adopcja Serca w czasie pandemii wykorzystaliśmy listy:
- Z misji w Burundi: s. Ezechieli z Buraniro (Kanoniczki Ducha Św.), s. Zuzanny z Gitega Songa, s. Krystyny Popławskiej z Musongati (Karmelitanki)
- Dyrektora Fr. Baptist D’ Souza SVD z ośrodka Beatrix School w Puri w Indiach
- Z misji w Kamerunie: s. Alicji Adamskiej z Abong Mbang, (S. Najśw. Duszy Chrystusa)s. Alicji Ciesielskiej z Bertoua (Dominikanki), s. Tomaszy Sadowskiej i Fides Ngang z Bertoua-Enia (Pasjonistki), s. Mirosławy Leszkowskiej z Esseng (S. od Aniołow), s. Racheli Kaczmarek z Garoua Boulai (Dominikanki), s. Teodory Grudzińskiej z Ndelele, s. Tomaszy Sadowskiej, Niny Momo, Charbel i Josephine z Santa Mbei (Pasjonistki).
- Z misji w Kongo: s. Liliosy Romanek (Józefitki) z Oyo i Makabandilou, Adelarda Matsipa i s. Dominiki Laskowskiej SAC z Rutshuru
- Dyrektorki Aleksandry Kurnickiej z ośrodka Karunika Tuition Center w Katmandu w Nepalu
- Z misji w Rwandzie: s. Vènèrandy Munganyinka z Butare, s. Triphone Musabyemariya (Pallotynki) z Gikondo, s. Redempty Nyinawabasinga( S. Szpitalne) z Kabgayi, s. Katarzyny Gugulskiej ( Franciszkanki od Krzyża) z Kibeho, s. Agnieszki Czajkowskiej z Nyakinamy (S. od Aniołow), s. Joséphine (S. Szpitalne) z Ruhuha
- S. Brygidy Maniurki z parafii Św. Franciszka w Aleppo w Syrii.
Tekst opracowała Katarzyna Dworakowska na podstawie listów sióstr z misji.