Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 7 (17), październik 1997

RELIGIJNOŚĆ RWANDYJCZYKÓW NA TLE RELIGIJNOŚCI AFRYKAŃSKIEJ

      Religijność Afrykańczyków jest powszechnie znana. Każdy lud afrykański ma ideę Boga i swój system religijny, wyrażający się poprzez wierzenia i praktyki kultowe.
      Tradycyjna religia przenikała wszystkie dziedziny życia. Dlatego Afrykańczyk niósł ją ze sobą w pole, gdzie siał ziarno, do przyjaciół, by razem pić piwo lub wziąć udział  w  pogrzebie. Mimo że w wielu językach afrykańskich nie ma słowa na oznaczenie religii, towarzyszyła ona człowiekowi na długo przed jego urodzeniem i długo po fizycznej śmierci.
      W tradycji afrykańskiej religia była bardziej dla wspólnoty, niż dla jednostki. Stąd też kodeks religijny wpisany był w życie wspólnoty. Nie było ludzi areligijnych. Być człowiekiem znaczyło przynależeć do wspólnoty rodziny, klanu czy plemienia. Przynależność ta wymagała uczestniczenia w wierzeniach, rytuałach i uroczystościach tejże wspólnoty. Przenikanie religii do wszystkich dziedzin życia nie pozwalało na stosowanie podziału między sferą życia świętą a świecką, religijną a niereligijną, między duchową a materialną.
      Dokonujące się przemiany (rozwój oświaty, laicyzacja, urbanizacja, uprzemysłowienie) są często źródłem ostrych napięć, którym ulegają Afrykańczycy. Oddzielając się od tradycyjnego środowiska, pozostają w pustce pozbawionej trwałych podstaw religijnych. Znajdują się w stanie rozdarcia: z jednej strony życie przodków, które - cokolwiek by o nim nie powiedzieć - ma swoje historyczne korzenie i trwałe tradycje, a z drugiej strony życie w epoce technokracji, które dla wielu Afrykańczyków nie ma konkretnego kształtu ani głębi. Okoliczności te sprawiają, że chrześcijaństwo nie zawsze usuwa poczucie frustracji i wykorzenienia. Nie wystarczy bowiem słuchać pouczeń i akceptować wiarę praktykowaną raz na tydzień w niedzielę, podczas gdy reszta tygodnia pozostaje pusta. Wyzwanie rzucone chrześcijaństwu jest duże. Znaczna liczba nawróconych będzie nadal powracać do dawnych wierzeń i praktyk, a na pewno uczyni to w momencie zagrożenia i kryzysu. Tradycyjna religia afrykańska nie jest na ogół usystematyzowana, nie ma dogmatów ani świętych ksiąg. Płynąca stąd elastyczność czyni ją zdolną do adaptacji w nowych warunkach.
      Na tle ogólnej religijności Afrykańczyków łatwiej jest pojąć tę cechę u Rwandyjczyków. By móc zbliżyć się nieco do tego zagadnienia, zechciejmy przyjąć, że cała otaczająca rzeczywistość zamyka się w myśleniu Rwandyjczyka w czterech kategoriach:
      "MUNTU" - jest kategorią filozoficzną obejmującą Boga, duchy, istoty ludzkie i pewne drzewa. Są one siłami wyposażonymi w inteligencję.
      "KINTU" - jest niższą kategorią, która obejmuje "siły" działające nie same z siebie, ale tylko z rozkazu "MUNTU", takie jak rośliny, zwierzęta, minerały itp.
      "HANTU" - jest rzeczywistością czasu i przestrzeni.
      "KUNTU" - obejmuje abstrakcje, takie jak piękno, śmiech, radość itd.
      Wszystko, co nie mieściłoby się w tych czterech kategoriach, nie istnieje.
      Zajmijmy się nieco pierwszą kategorią w filozofii Rwandyjczyków. Do niej należy Bóg - Imana, uważany za istotę najwyższą. Wiedza o Bogu wyrażana jest w przysłowiach, aforyzmach, pieśniach, modlitwach, imionach nadawanych ludziom, opowieściach, ceremoniach religijnych. Trudno szukać wiedzy o Bogu w długich rozprawach filozoficznych czy teologicznych. Takowe nie istnieją.
      Mimo tego braku we wspomnianych źródłach Bóg jawi się nam jako wszechwiedzący, wszechobecny i wszechmocny. Żadnemu innemu istnieniu nie przypisywano tych atrybutów. Wszechmoc Boga określają chociażby dwa przysłowia: "Rośliny chronionej przez Boga wiatr nie uszkodzi" i "Bóg ma bardzo długie ramiona". Jednoznaczna wymowa tych przysłów zwalnia mnie od komentarza - wydaje się on zbędny.
      W czasach przedchrześcijańskich Rwandyjczycy uznawali jednego Boga - Imanę, który był ponad wszystkim. W odróżnieniu od innych wierzeń afrykańskich brak jest bóstw pomocniczych. Duchy, które były otaczane kultem, nigdy nie były podnoszone do godności bóstw.
      Wierzenia przedchrześcijańskie Rwandyjczków były więc swego rodzaju monoteizmem. Według tych wierzeń Imana nie zakończył swego dzieła stwarzając rośliny, zwierzęta i wreszcie ludzi, ale opiekuje się nimi zawsze, zwłaszcza w nieszczęściu. Towarzyszy człowiekowi wszędzie, daje mu dobra, broni i ochrania, leczy i uzdrawia, a w momencie śmierci prowadzi do miejsca spoczynku. Krótko mówiąc, w stosunku do człowieka jest Ojcem. Ten rys ojcowski w przedstawianiu Imany jest podkreślany dużo częściej, niż jego siła stwórcza.
      Jest zastanawiające, że Rwandyjczyk - poganin ery przedchrześcijańskiej - nie posiadał żadnych świętych formuł ani zaklęć, aby zwrócić na siebie uwagę Imany. Jego odzywanie się do Imany nie wykracza poza spontaniczne krótkie okrzyki, które można by porównać do aktów strzelistych. Te krótkie wezwania nadawano dzieciom jako imiona, aby wyrazić Bogu swą wdzięczność. Ich zbiór tworzy przepiękną litanię. W tym miejscu zacytuję tylko kilka:
      Nsengimana - uwielbiam Imanę;
      Ndamutsimana - pozdrawiam Imanę;
      Nsabiyumva - proszę tego, który mnie wysłucha.
      Te krótkie wezwania, które na pewno mają charakter religijny, pozbawione są jakiegokolwiek formalizmu.
      Rwandyjczycy nie stworzyli żadnego kultu zbiorowego dla swego Boga. Ten, który był przedmiotem wiary, nadziei i miłości, nie miał ołtarzy, świątyń ani ofiar, żadnych symboli ani naznaczonych świąt, nie miał liturgii ani kapłanów. Nie czcił go publicznie ani dwór królewski, ani żaden z istniejących klanów. Uważano, że Imana posiada wszystko i nie potrzebuje ludzkich darów. Ta idea wyraża się w przysłowiu: "Jeżeli Bóg daje ci podarek, to nie dlatego, abyś mu za niego zapłacił" - "Imana iraguha ntimugura". Rwandyjczycy byli przekonani, że należąc do rodziny Boga (do klanu Imany), zobowiązani są do posłuszeństwa, oddania i szacunku. Stąd przysłowia: "Głupotą jest przeciwstawiać się Imanie" - "Nta wagomera Imana", czy "Kto się Bogu opiera, nie żyje długo" - "Nta wanga Imana uramba". Imanie należało się przywiązanie oraz lojalność i było to ściśle przestrzegane. Wystarczyło to samo w sobie i nie wymagało żadnego kultu prywatnego czy publicznego.
      Monoteizm religii tradycyjnej w Rwandzie był niewątpliwie podatnym gruntem dla "Dobrej Nowiny". Więcej było do oczyszczenia i uzupełnienia, niż do wykarczowania. Wydało to swe owoce. Po 88 latach chrystianizacji1) ponad 50% Rwandyjczyków przyjęło Chrzest św. Rzeczywistość ukazuje jednak, że między przyjęciem Chrztu św., a praktyką życia według przykazań Bożych, jest duża rozbieżność.

ks. Henryk Cabała SAC

1) Artykuł pochodzi sprzed kilku już lat; ewangelizacja Rwandy rozpoczęła się w r. 1900.


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Strona główna]      [Napisz do nas]