BOŻE NARODZENIE W RWANDZIE
Adwent przygotowuje do Bożego Narodzenia. Jest to czas, gdy każdy z nas czyni refleksję nad tym, co było i co ma przyjść. Ta refleksja w kraju tysiąca wzgórz, ale i tysiąca problemów, nie jest łatwa. Rany, cierpienia i to wszystko, czym krwawi serce każdego naszego parafianina, niełatwe jest do uleczenia.
Wszystkim święta kojarzą się z rodziną, z przytulnością domowego ogniska, wokół którego wszyscy się gromadzą, by cieszyć się narodzeniem Bożej Dzieciny. Trochę zasklepione rany serca znów zaczną boleć, szczególnie tam, gdzie żyją same sieroty czy osoby, które pozostały same, gdzie w ten dzień będzie wiele pustych miejsc. Tylko w naszej parafii mamy kilkanaście rodzin złożonych z samych dzieci. Myślimy im zrobić Boże Narodzenie u nas w Ośrodku Dożywiania, by mogły poczuć się kochane i nie zapomniane, by ciepło płynące ze Żłóbka Betlejemskiego ogrzało i uleczyło ich zranione serca.
Musicie wiedzieć, że u nas Boże Narodzenie jest zupełnie w innej scenerii, niż w Polsce. Zamiast śniegu mamy pole zieleniejące wschodzącymi uprawami, gdzie kiełkuje nowe życie. Po ulewnych deszczach w końcu grudnia jest upalnie i przyroda zachwyca różnorodnością barw, drzew i kwiatów. Nie trudno Więc o udekorowanie Żłóbka w kwiaty polne i ogrodowe zamiast łańcuchów i śniegu z waty. Żłóbek, a raczej chatka z trzciny, zbudowany jest na wzór dawnych domów rwandyjskich. Obok zamiast choinki mamy bananowca z jego pięknymi, rozłożystymi liśćmi.
W Ośrodku Zdrowia i Dożywiania dzieci same robią małe koszyczki i naczynia, w których przynoszą swoje dary dla Bożej Dzieciny w Żłóbku. Nie one otrzymują dary (jak u nas), ale same je robią i zanoszą Bożej Dziecinie. Dary te składają się z różnych rzeczy, najczęściej jadalnych, ale są też zwierzątka, pasterze, by szopka-chatka tętniła życiem. Są nawet małe pojemniczki na wodę.
Tradycyjnie na Boże Narodzenie każdy sprawia sobie choć część nowego ubrania, jeżeli nie jest go stać na całe nowe. W tym dniu odwiedza się również sąsiadów, zanosząc im coś z przygotowanego posiłku. Rodziny bogatsze w wigilię dają coś z żywności bardzo biednym sąsiadom, by mogli sporządzić sobie świąteczny posiłek. Nie ma zwyczaju śpiewania kolęd po domach. Jedynie można je usłyszeć w czasie Mszy św., np. "Cichą noc" w języku kinyarwanda i inne mniej znane w Polsce, W domach śpiewa się raczej pieśni maryjne. Nie ma też Mszy św. - Pasterki, nie ma wieczerzy wigilijnej z łamaniem opłatka. Jedynie my w naszych wspólnotach staramy się choć w części "wynagrodzić" sobie, podtrzymując nasze, jakże piękne, ale jedynie do nas przemawiające zwyczaje i tradycje bożonarodzeniowe.
Myślę, że dzięki tym kilku refleksjom łatwiej Wam będzie wyobrazić sobie to nasze Boże Narodzenie w 1998 r. Niech biały opłatek, którym tradycyjnie dzielimy się z Wami, będzie naszym łącznikiem we wspólnej modlitwie. Niech te Boże tajemnice, szczególnie w zbliżającym się Roku Jubileuszowym, przemieniają nasze życie, by było ono pełne pokoju, Bożej dobroci i otwartości na innych we wszystkich naszych kontaktach, w rodzinie, w pracy... Przyjmijcie te życzenia ode mnie i od całej naszej Wspólnoty Misyjnej w Rwandzie i Kongu. Serdeczne Bóg zapłać za Waszą tak namacalną pomoc modlitewną i materialną. Niech Boża Dziecina błogosławi Wam na Nowy Rok 1999.
s. Jolanta Kostrzewska
|