Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 4 (33), czerwiec 1999

RODZIĆ ZNACZY PRZETRWAĆ

Rwandyjska matka       "Płodność tak dalece raduje serce Afrykańczyka, że należy ją podkreślić jako wartość dominującą w jego kulturze, w niej odnajdując autentyczny humanizm" - pisze misjonarka z Rwandy, opisując też zwyczaje matrymonialne, rolę kobiety w rodzinie rwandyjskiej i jej macierzyństwo.

      Nie sposób zgłębić człowieka wyłącznie na podstawie jego walorów osobistych. Trzeba jeszcze ogarnąć jego żywotną spontaniczność oraz ukazać cel, który nadaje sens jego istnieniu. Przysłowie rwandyjskie dostrzega to z całą finezją: Intorezo iratema, umuhoro ugasongora (topór rąbie, sierp ścina), co ma oznaczać, iż każda istota podąża w sobie właściwym kierunku.
      Inne wartości ujawniają wyraźnie inną mentalność i mądrość życiową, pochodzącą z tradycji kraju, który obraliśmy jako typowy przykład kultury afrykańskiej. Te wartości pozwolą nam odkryć niezgłębioną godność człowieka, a co za tym idzie, wielkość związaną i zarezerwowaną dla jego powołania do prokreacji.
      Czy ta charakterystyka jest właściwa tylko kulturze afrykańskiej? Bez wątpienia nie. Szacunek dla prokreacji jest właściwością i siłą ogólnoludzką. Jednak trzeba przyznać, iż płodność tak dalece raduje serce Afrykańczyka, że należy ją podkreślić jako wartość dominującą w jego kulturze, w niej odnajdując autentyczny humanizm. Zrealizować się znaczy dla Rwandyjczyka odrodzić się w istocie sobie podobnej.

Przeklęta bezpłodność a błogosławiona płodność
      W Rwandzie każdy wie i czuje, że życzenie komuś śmierci bezpotomnej jest jednym z największych przekleństw, jakie może dosięgnąć człowieka. Używa się ich w stosunku do swoich wrogów:
      Uragakemyuka - obyś umarł przedwcześnie, tzn.: zanim wydasz potomstwo.
      Gapfe utabyaye - obyś umarł bezpotomnie.
      Gapfe udahetse - obyś zmarła nie nosząc dziecka na plecach.
      Kavune urugori - obyś złamała koronę macierzyństwa, tzn.: obyś więcej nie rodziła.
      A najstraszniejszą wydaje się mowa pogrzebowa, gdy nad zmarłym wypowiedzieć trzeba złowieszcze abfuye bucike (umarł nie zostawiwszy potomstwa). Gdy jest to człowiek żonaty, wkłada mu się do ręki wystygły kawałek węgla na znak jego bezpłodności. O rodzinie natomiast mówi się: Bapfuye barimbuke (trudzili się nadaremnie) i inzu yabo irazimye (ich domostwo przypomina zimny popiół, ich pełnią jest poniżenie).
      Niewiasta niezdolna do poczęcia nazywana jest impenebere, czyli ta, której łono nie rozwinęło się. Ofiara tego kaprysu natury była skazywana na śmierć przez rzucenie do przepaści lub utopienie. Odbywało się to według specjalnego rytuału.
      Prawo zezwalało również na oddalenie kobiety bezpłodnej. Bezpłodność któregokolwiek z małżonków, uznawana w społeczności pogańskiej za wadę, zmuszała do rozwodu i separacji małżonków. Po co żyć w małżeństwie bezdzietnym, skoro samemu jest się predystynowanym do posiadania potomstwa? Jak znaleźć szczęście, nie mogąc przekazywać życia?
      W przeciwieństwie do tego istnieje radość i pełnia szczęścia z możliwości rodzicielstwa. Znana jest cała gama dobrych życzeń względem osób umiłowanych (kieruje się je nawet do osób Bogu poświęconych w dziewictwie):
      Urakabyara - obyś mógł począć.
      Uragaheka - obyś nosiła dziecko na plecach.
      Szczęśliwi mający potomka, ale szczęśliwsi ci, którzy mają ich wielu.

Zwyczaje matrymonialne
      Przejdźmy od rozważań teoretycznych do zwyczajów. Jednym z najbardziej charakterystycznych w kulturze afrykańskiej jest ten, który w Rwandzie nazywa się gukwa, przekazanie inkwano. Pierwszy z tych wyrazów, który jest czasownikiem, znaczy "wyposażyć". Drugi, będący rzeczownikiem, określa dar ofiarowany przez pana młodego i jego rodziców rodzinie narzeczonej.
      Jaki jest sens tego zwyczaju? Chodzi w zasadzie o "dowody przymierza" między rodzinami przyszłych małżonków. W żadnym wypadku w dawnej społeczności ani tradycji nie chodziło o kupno żony, jak często powierzchownie się to określa. Inkwano ofiarowane i zaakceptowane stanowi objęcie w posiadanie prawne płodności kobiety na rzecz klanu, do którego wchodzi. Jest to więc znak i dowód przymierza rodzinnego oraz zawarcia umowy brania i posiadania tego źródła życia, które ona z sobą wnosi.
      Kobieta rodzi, ale jej potomstwo zostaje własnością jej rodziny, dopóki ta nie zaakceptuje inkwano, tzn. dobrowolnego i prawnego ustąpienia miejsca rodzinie męża. Jest to tak dalece rzeczywistością, że dzieci zrodzone przez nią, niezależnie od tego, kto jest ich ojcem, należą do prawnego posiadacza jej płodności macierzyńskiej. Dzieci, które urodziły się przed wymianą dowodów przymierza nazywają się nkuli, zostają własnością rodziny ich matki, ponieważ owoców jej płodności nie odstąpiono jeszcze innym.
      Przyszły spadkobierca ojcowizny i tradycji rodzinnych jest szczególnie obarczony odpowiedzialnością za rozwój rodu. Do jej realizacji potrzebuje partnerki życia, którą będzie jego żona. Klan, do którego należy chłopak, interesuje się każdą jego decyzją, gdyż jest to jedyny sposób zabezpieczenia ciągłości klanu. Stąd też wybór narzeczonej, pertraktacje z jej rodziną, konwencje dotyczące dowodów przymierza, ceremonie zwyczajowe zmierzające do zawarcia związku prawnego i oficjalnego któregokolwiek z członków klanu, są przez niego organizowane, prowadzone i dopełnione dzięki pośrednictwu wybranych osób z rodziny lub klanu.
      Również i przyszła małżonka jest bogata bogactwem potencjalnym i mistycznym, którym jest jej płodność. By jednak to bogactwo w niej złożone mogło się urzeczywistnić, zgadza się na współtowarzysza życia. Ale jak już wspomniano, władza rozporządzania sobą i swoją płodnością do niej nie należy. Nie do niej też należy decyzja wyboru narzeczonego. Czyniąc to w jej imieniu, najbliżsi upewniają się, że podjęta decyzja jest dokonana ze świadomością i pożytkiem dla nowej rodziny, która ze swej strony zobowiązuje się do wzmacniania więzów właściwie zabezpieczonego prawdziwego przymierza. Dzięki inkwano przyniesionemu przez pana młodego, oraz ibirongoranywa czyli przedmiotów wniesionych do nowego domostwa przez panią młodą i jej bliskich, związek jest przypieczętowany i od tej chwili życie ludzkie może być przekazywane tak licznie, jak to jest tylko możliwe.
      Inny zwyczaj łączenia się mężczyzny i kobiety to poligamia (wielożeństwo). Znajduje ona swoje wytłumaczenie w naturalnym dążeniu do posiadania licznego potomstwa. Bez wątpienia w Rwandzie poligamia była praktykowana w sposób umiarkowany. Ogólnie jednak nie napotykała na przeszkody, gdyż zwyczaj uznawał ją bez większych zastrzeżeń. Baczni obserwatorzy - jeżeli można im wierzyć - uważają, że przyczyną poligamii w Afryce Centralnej nie jest chęć wyżycia seksualnego. Składają się raczej na to dwie inne przyczyny: chęć posiadania dobrze prosperującego gospodarstwa domowego, a przede wszystkim zapewnienie ciągłości rodu. Gdy pierwsza żona jest bezpłodna, mąż może ją z łatwością oddalić. Jednak nie zrobi tego, gdy widzi, że jego żona, choć nieszczęśliwa, jest zaradna, doświadczona oraz posiada dobre wrodzone cechy charakteru. W takim przypadku pierwsza żona radzi swemu mężowi, by poszukał innej kobiety, która obdarzy go potomstwem.
      Każdy Afrykańczyk obawia się bezpotomnej śmierci. Obok tych znaków szczególnych i dość powszechnych w Afryce: godności związanej z płodnością, dowodów przymierza małżeńskiego i poligamii, jest ich o wiele więcej w życiu codziennym.
      Zajęcia kobiece wokół stałego zapewnienia i obrony płodności obecnej i przyszłej tłumaczone są w niezliczonych obserwowanych i opisywanych zwyczajach: stosowanie uroków, czarów (izraratsi), kontaktowanie się z duchami we wszystkich sprawach dotyczących przyszłego rodzicielstwa, noszenie amuletów (impigi), wierne przestrzeganie klątw (imiziro). Wszystko to jest ważne dla Afrykańczyka, gdy bezpośrednio odnosi się do dziedziny najbardziej go interesującej, tzn. przekazywania życia.
      Jako ciekawostkę pragnę opisać uroczy, zachwycający, a jednocześnie naiwny zwyczaj rwandyjski i krajów sąsiednich. Jest to utuzi tw'imana (woda dla Pana Boga). Kobieta zamężna, która pragnie być matką, zostawia w swoim dzbanie przed udaniem się na spoczynek trochę wody ofiarowanej Bogu. To ma Go sprowokować, by przyszedł w nocy udzielić jej swego najwyższego błogosławieństwa, czyli płodności, po czym umyje palce w wodzie dla Niego przygotowanej, którą uprzednio posłużył się, by dać życie nowopoczętemu człowiekowi w jej łonie.
      Jest jeszcze inny, godny podkreślenia, szlachetny zwyczaj w Rwandzie. Jest bardzo oryginalny i być może nie znany gdzie indziej prócz Burundi, gdzie powoli już zanika. Mowa tu o urugoli - koronie, którą wkłada się na głowę matki, uwieńczając w ten sposób jej pierwsze macierzyństwo. Jest to prosty, lecz piękny diadem o szerokości 4 cm, wykonany z łodygi sorgo. Kobieta nosi go zawsze, ilekroć nie jest przy pracy lub wychodzi na zewnątrz. Zarówno młode, jak i podeszłe wiekiem kobiety są jednakowo dumne z możliwości noszenia tego znaku, który w szczególny sposób podkreśla szacunek dla jej macierzyństwa. Jest to przepiękny widok, gdy ogląda się grupę kobiet, których głowy lśnią od urugoli, absolutnie jednakowym u każdej. Oby Bóg dał, by godność tradycyjnie związana z wielkością macierzyństwa strzegła kobiety rwandyjskie przed zapomnieniem tego zwyczaju, zwłaszcza że zanika on w niektórych środowiskach miejskich.

Kobieta jest przede wszystkim matką
      Mało jest słów, które są tak wymowne jak słowo MATKA. Bez wątpienia jest tak we wszystkich językach świata, ale szczególnie w środku Afryki. Wiele dyskutowano o kobiecie afrykańskiej, ale najczęściej, by użalać się nad jej smutnym losem. Niejeden obcokrajowiec uważa, że kobieta w Rwandzie jest uznawana wyłącznie w swoich funkcjach rozrodczych, w sensie materialnym i użytkowym, Młody człowiek żeni się, by móc przetrwać w swoich dzieciach oraz dlatego, że potrzebuje żony, by zajmowała się kuchnią. Dodaje się, że w tym związku dwóch osób brak jest przejawów serdecznej intymności i wymiany duchowej. Małżonek bardzo rzadko czyni sobie ze swej żony towarzyszkę doli i niedoli, czy też powiernicę, którą powinna być prawdziwa żona.
      Co myśleć o takich spostrzeżeniach? Wydaje się, iż powinny być nieco zróżnicowane, często też skorygowane. Oczywiście nie można oczekiwać, by kultura niechrześcijańska była naznaczona pełnym respektem i delikatnością względem kobiety, jakie inspiruje Ewangelia, a szczególnie kult Matki Bożej. Bylibyśmy jednak niesprawiedliwi przypisując humanizmowi środkowoafrykańskiemu pewne zaniżenie wartości kobiety, a nawet lekceważenie jej przez mężczyzn, przyznając jej szacunek jedynie w takiej mierze, w jakiej ona zapewnia powiększenie rodziny,
      Przysłowie rwandyjskie potwierdza to z pewną dozą humoru: Umugore si ufite amabere, n'ihene asbili (być kobietą nie znaczy móc karmić, koza też to potrafi), co oczywiście wyraża, że od kobiety oczekuje się wartości moralnych właściwych jej powołaniu. Dowodzi też, że kobieta jest respektowana ze względu na swe wartości osobowe.
      Powracając do małżonków, nie można zaprzeczać istnienia jednoczącej ich subtelnej, czułej miłości. Ich wzajemne relacje w dużej mierze opierają się na czułości. Przykładem służyć może pieśń o miłości, w której nie brak ani liryzmu, ani serdeczności. Jej tytuł: Ijqi ry'uwo nkunda (głód osoby kochanej).

      Pewnej nocy, gdy już spałem,
      doleciał do moich uszu umiłowany głos,
      i nie mogłem ponownie zasnąć.

            To głos mojej umiłowanej powrócił w moim śnie.
            Budząc się, rozglądam się dokoła zaniepokojony,
            gdzie poszła moja umiłowana?

      Dni zwodzą i przemijają,
      Daty znikają zbyt szybko, można je przyrównać do błysku,
      Miesiące przemijają bezpowrotnie.

            Ale my przemilczamy błędny hałas,
            nim rozkwitnie prawdziwa nowina,
            "Już przyszła, zostańcie w pokoju".

      Żyj w pokoju, moja umiłowana,
      Żyj w pokoju, w tym oszołomieniu,
      Mój ból staje się znośnym, gdy trwam blisko Ciebie.


Rola kobiety w rodzinie
      Jeśli chodzi o założenie rodziny, tradycyjna mądrość widzi to zadanie jako wspólne dzieło. Urugo rwubaka babili (do budowy domu potrzeba dwojga). Każdy posiada żywe poczucie dzielenia obowiązków i nikt w tej codziennej współpracy nie wkracza w zakres obowiązków zarezerwowanych dla drugiego. Kobieta w Rwandzie nie jest niewolnicą przeznaczoną jedynie do rodzenia i karmienia. Czuje się ona poddaną swojemu mężowi, ale z własnego wyboru. Ta zależność nie ma zresztą nic z absolutyzmu. Kobieta ma w domu swoje słowo do powiedzenia i jej zdanie jest wysłuchane, szczególnie gdy jest matką. A kim jest matka? To osoba, która przekazuje życie, współdziałając ze swoim mężem. Nosi je w sobie, a później otacza je opieką, czułością i miłością wyjątkową, niezastąpioną, wychowując z całym oddaniem według zwyczajów i praw rodowych.
      Te dwie funkcje macierzyńskie, fizyczna i duchowa, są nieodzowne. Matka rwandyjska kocha swoje dziecko niezależnie od jego piękności, czy nawet kalectwa, gdyż jest matką, a macierzyństwo jest przede wszystkim dziełem miłości bezinteresownej, zapominającej o sobie. Umwana umubera icyo wamubyaliye (obdarzasz dziecko dobrami niezależnie od tego, czym ci się odwdzięczy).
      Być matką to jedno z najbardziej szlachetnych zajęć z działalności człowieka. Kobieta Rwandyjska czuje się bardziej matką, aniżeli współtowarzyszką swego męża. Czyż nie jest to prawdziwie ludzkie?
      Wielu narodom trzeba było długiego wychowania w duchu Ewangelii, aby odkryć, że kobieta nie jest wyłącznie skazana na macierzyństwo. Powinna być też doceniona jako godna partnerka, by mogła w pełni rozwijać swą osobowość, do czego powinna tęsknić, zapewniając i wysubtelniając jednocześnie rozwój swego męża. Kultury oświecone przez chrześcijaństwo bardzo doceniły to powołanie wzajemnego ubogacania się, przypisanego małżeństwu. Lecz te same kultury, w miarę jak zapominają o inspiracji chrześcijańskiej albo nie są jej wierne (a nie należy to w naszych czasach do rzadkości), ryzykują zagubienie znaczenia pierwotnego sensu płodności ogniska domowego oraz roli, która została w nim powierzona kobiecie. Małżeństwa nie wahają się nawet lekceważyć podstawowych wymogów chrześcijaństwa i z pobudek egoistycznych zmniejszać ilość urodzeń. Dąży się do "wyzwolenia" kobiety, pozbawiając ją szlachetnej roli bycia matką. Dzięki Bogu mądrość rwandyjska daleka jest od tych wypaczeń. Czyż nie powinna ona pomóc społeczeństwu, by na nowo odnalazło wielkość człowieka w jego owocnym macierzyństwie? Czyż nie jest powołana, by wychwalać wielkie powołanie mężczyzny i kobiety do zjednoczenia i wzajemnego oddania się w celu wydania potomstwa i najpełniejszej samorealizacji? Należy podziwiać kulturę, która umiała zachować i rozwinąć w sercach tych, których kształtuje, respekt dla płodności oraz nieodpartą potrzebę, by przekazać innym bogactwo własnego życia, siłę, która w nich kiełkuje.

s. Elżbieta Szwarc SAC

      Ciąg dalszy w następnym numerze w artykule s. Elżbiety "Rwandyjczycy mówią o rodzinie"


[Spis treści numeru, który czytasz]
[Skorowidz  tematyczny artykułów]
[Strona główna]      [Napisz do nas]