MY A TRZECI ŚWIAT Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI |
|
Nr 8 (72), listopad 2003 |
MATKA TERESA MÓWI O ŚMIERCI 1 listopada to dla chrześcijan uroczystość Wszystkich Świętych, wszystkich tych, którzy umarli w miłości Boga i których dusze cieszą się rozkoszą nieba. Ja zaś wierzę, że wszyscy nasi ubodzy, którzy umarli tak piękną śmiercią w Nirmal Hriday, z ochotą oddając swe życie Bogu, cieszą się teraz szczęściem oglądania Boga. Będziemy pamiętać o nich wszystkich 1 listopada ***
Pomagamy biednym umierać z Bogiem, pomagamy im Go przeprosić. To jest sprawa między nimi a samym Bogiem. Niczyja więcej. Nikt nie ma prawa wtedy przeszkadzać. Pomagamy biednym zawrzeć pokój z Bogiem, bo największą potrzebą człowieka jest umrzeć w pokoju z Bogiem. Żyjemy po to, aby oni mogli umierać, aby mogli wrócić do domu zgodnie z tym, co jest napisane w księdze, bez względu na to, czy jest to księga hinduizmu, islamu, buddyzmu, katolicyzmu, protestantyzmu czy jakiejkolwiek innej religii.
Nikt w Nirmal Hriday nie umarł załamany, w rozpaczy, niechciany, głodny czy niekochany. Dlatego uważam ten dom za skarbiec Kalkuty. Dajemy im wszystko, o co proszą, a czego wymaga od nich ich wiara. Jedni proszą o wodę z Gangesu, inni o wodę święconą, jeszcze inni o dobre słowo lub o modlitwę. Staramy się dać im wszystko, czego pragną. Niektórzy proszą tylko o jabłko, chleb lub papierosa. Inni po prostu chcą, by ktoś przy nich siedział.
Początkowo w ogóle nas nie akceptowano, mieliśmy wiele kłopotów. Kiedyś jacyś młodzi ludzie krążyli wokół naszego domu, złorzeczyli nam i robili różne szkody, a nasi biedni bali się coraz bardziej. Któregoś dnia powiedziałam: „Jeśli chcecie, to możecie mnie zabić, pójdę prosto do nieba. Ale musicie przestać. Nie możecie zachowywać się tak dłużej”. Potem przestali i było już dobrze.
Mieliśmy u siebie kapłana ze świątyni, który miał piękną śmierć. Inni nie mogli tego zrozumieć, bo przyszedł do nas pełen złości i goryczy, był bowiem młody - miał zaledwie dwadzieścia cztery czy dwadzieścia pięć lat. Był chyba starszym kapłanem. Nie przyjął go żaden szpital. Został odrzucony, dlatego był pełen goryczy. Kiedy przyszedł, nie chciał umierać, ale się zmienił. Stał się cichy i łagodny. Był z nami tylko dwa tygodnie i ludzie ze świątyni odwiedzali go codziennie. Nie mogli uwierzyć, że tak się zmienił. Sądzę, że przebywając wśród cierpiących tak samo jak on, nauczył się przyjmować cierpienie. Ludzie są sami dla siebie ogromną pomocą. Często się zastanawiam, co stałoby się ze światem, gdyby niewinni nie cierpieli tak bardzo. Oni cały czas orędują za nami. Ich niewinność jest tak miła Bogu. Przyjmując cierpienie wstawiają się za nami.
Jestem całkowicie przekonana, że wszyscy ludzie, którzy umarli wśród nas, są w niebie. Naprawdę są święci. Znajdują się w obecności Boga. Może na tej ziemi nie byli chciani, ale są bardzo ukochanymi dziećmi Boga.
Śmierć jest czymś pięknym, znaczy pójście do domu. Oczywiście, czujemy się samotni bez tej osoby. Ale umieranie to coś bardzo pięknego - osoba ta poszła do domu, do Boga.
Każdego dnia przypatrujemy się śmierci. Jakże piękny jest widok ludzi, którzy umierają z taką godnością, promieniując szczęściem - idą bowiem z powrotem tam, skąd przyszli, wracają do jedynej Istoty, która ich kocha. Ci, którzy wiele posiadają, którzy mają wielkie dobra i majątek, ogarnięci są obsesją pieniądza. Myślą, że najbardziej liczy się bogactwo. Dlatego tak trudno jest im zostawić wszystko. O wiele łatwiej przychodzi to ubogim, którzy są tak wolni. Ich wolność pozwala im odejść w szczęściu. ***
Nasze Domy dla Umierających są dla nas skarbem, dają nam bowiem sposobność, by dotykać dusz. Śmierć, która jest świętością dla wszystkich ludzi, to ostatni etap naszego rozwoju na tej ziemi. Dla siebie i dla wszystkich ludzi pragniemy tego, byśmy po dobrym życiu mogli umrzeć piękną śmiercią i wejść do wiecznego życia, pełnego rozwoju w Bogu.
Staramy się, by dotyk naszej ręki, nasz ton głosu i uśmiech były niezwykle czułe i delikatne, aby mogły uczynić Boże miłosierdzie bardzo prawdziwym dla umierającego człowieka, aby mogły skłonić go, by zwrócił się do Boga z synowską ufnością. *** Dlaczego ci ludzie, a nie ja? Ten człowiek wyciągnięty z rynsztoka - dlaczego to on tam był, dlaczego nie ja? Jest to tajemnica. Nikt nie może udzielić odpowiedzi. Nie do nas należy decyzja. Tylko Bóg może decydować o życiu i śmierci. Osoba zdrowa może być bliższa śmierci czy nawet bardziej martwa, niż osoba, która umiera. Ludzie mogą być martwi duchowo, chociaż nie widać tego z zewnątrz. Kim jesteśmy, by decydować? *** Któregoś dnia na początku mej działalności miałam bardzo wysoką temperaturę i w tej delirycznej gorączce stanęłam przed świętym Piotrem. Święty powiedział do mnie: „Wracaj! W niebie nie ma slumsów!”
Bardzo się na niego rozzłościłam i odrzekłam: „Bardzo dobrze! Zapełnię więc niebo ludźmi ze slumsów i będziecie wtedy mieli slumsy!” *** Śmierć jest powrotem do domu, a ludzie boją się tego, co będzie i nie chcą umierać. Gdybyśmy chcieli umierać, gdyby nie było w tym tajemnicy, to byśmy się nie bali. Jest też niepokój sumienia: ,,Mogłem żyć lepiej”. Często umieramy tak, jak żyliśmy. Śmierć jest tylko przedłużeniem, dopełnieniem życia. Śmierć to wyrzeczenie się ciała. Lecz serce i dusza żyją na wieki. Nie umierają.
Każda religia mówi o wieczności - życiu po śmierci. Życie na ziemi nie jest końcem wszystkiego. Ludzie, którzy wierzą, że życie kończy się tutaj, boją się śmierci. Gdyby właściwie wyjaśniono, że śmierć nie jest niczym innym, niż pójściem do domu Boga, nie byłoby tego lęku przed śmiercią. |
|
[Spis treści numeru, który czytasz] |