MY A TRZECI ŚWIAT Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI |
|
Nr 1 (86), styczeń-luty 2006 |
HAŁDY TANIEJ ODZIEŻY Przed świętami supermarkety oferowały klientom hałdy taniej odzieży. Można było kupić sporo prezentów za niewielkie pieniądze. Wprawdzie ta odzież może się zacząć rozpadać bardzo szybko, ale jest wystarczająco efektowna, by cieszyć oczy przez święta. Mniejsza o Dzieciątko w żłobie. Tanie zakupy - to jest dopiero prawdziwy cud świąteczny, dobra nowina i wielka radość dla kupujących!
Święta minęły. Zdążamy do następnego Bożego Narodzenia. Jest szansa, że do tej pory znaczna część tegorocznych prezentów gwiazdkowych zostanie już wyrzucona. Najgorszy scenariusz to góry odzieży gnijącej na wysypiskach. W Europie co roku miliony ton wyrzuconej odzieży trafia na śmietniki, a tylko 10% trafia do wtórnego obiegu. Z tego niewielka część trafi do lumpeksów. Większość - w ramach olbrzymiego handlu światowego używaną odzieżą - trafi do krajów rozwijający się, głównie do Afryki.
W slumsach Maputo
Przy drogach w slumsach Maputo, stolicy Mozambiku, kilometrami ciągną się stoiska z używaną odzieżą. W jednym miejscu są stragany z dżinsami. Kawałek dalej stoją wozy pełne butów, jeszcze dalej - koszule i podkoszulki, zasłony, powłoczki, poszwy, ręczniki... Można tu kupić wszelkie rodzaje wyrobów włókienniczych i obuwia. Dokoła ogłuszający gwar - grają radia, targują się kupcy i klienci.
Handel używaną odzieżą ma kluczowe znaczenie dla gospodarki ulicznej wielu krajów ubogich. Obraz Afryki, ubierającej się w używane ciuchy zachodnie, nie budzi naszego niepokoju. Przecież są i pozytywy: wiele ludzi w Azji ma pracę przy produkcji odzieży, ludzie z Północy dostają co kilka miesięcy albo co rok modne nowości, potem przekazują je dalej, a ludzie w Mozambiku mają porządną jeszcze odzież za cenę, na którą ich stać
Jednak problem istnieje
- twierdzi amerykańska ekonomistka Juliet Schor, używająca pojęcia „imperializm konsumencki”. Rosnący poziom życia na Zachodzie coraz bardziej zależy od tanich dóbr, których cena nie pokrywa społecznych i ekologicznych kosztów produkcji i transportu. Ponieważ ceny są tak niskie, konsumenci kupują więcej, a te koszty rosną. W latach 90. USA importowały ogromne ilości taniej odzieży, często z Chin. W efekcie błyskawicznie rosła nadmierna konsumpcja - w r. 2002 USA importowały 48,3 sztuk odzieży na osobę rocznie. Podobny trend panował w handlu zabawkami: już w r. 2001 każde dziecko miało 69 nowych zabawek rocznie. Jednocześnie bezprecedensowo wzrósł rynek używanej odzieży z USA.
To tempo zużycia sprawia, że znaleźliśmy się niebezpiecznie blisko odzieży jednorazowej. W miarę spadku cen sprzedawcy kuszą nas do coraz częstszego odwiedzania sklepów. „Szybka moda” jest najbardziej aktualnym trendem w handlu detalicznym odzieżą. Do niedawna były dwa do czterech sezonów mody w roku; obecnie jest ich sześć do ośmiu - aby zwiększyć częstotliwość zakupów.
Obciążenie środowiska
Era odzieży (niemal) jednorazowej przynosi ogromne szkody dla środowiska. Koszty ekologiczne tego przyspieszonego cyklu globalnego kupowania i pozbywania się odzieży są bardzo wysokie. Zwykle bawełny nie uważamy za produkt „brudny”, jak plastik, ale jej uprawa wymaga ogromnych ilości nawozów sztucznych, herbicydów i pestycydów. Pod uprawę bawełny wykorzystuje się 2,5% wszystkich ziem uprawnych, ale aż 22,5% środków owadobójczych. Jeszcze więcej środków chemicznych używa się do bielenia i farbowania, a każdy etap uprawy i przetwórstwa bawełny pochłania ogromne ilości wody - często na obszarach, gdzie jej brakuje. Jeśli koszulka bawełniana trafia na wysypisko po kilku użyciach, jest to wielkie marnotrawstwo zasobów środowiska - ziemi uprawnej i wody.
Pod koniec ubiegłego roku naukowcy z uniwersytetu w Sydney w Australii jako pierwsi zbadali wpływ produkcji prezentów gwiazdkowych, wśród nich odzieży, na środowisko. Okazało się, że każdy dolar wydany przez Australijczyków na nową odzież spowodował zużycie 0,4 kg materiałów, wyemitowanie 0,5 kg gazów cieplarnianych, zużycie 20 l wody i naruszenie stanu 3,4 m2 ziemi.
Przedstawione w raporcie dane zostały określone na podstawie wszystkich działań w całym łańcuchu produkcyjnym i dostawczym. Obejmują też wodę zużytą do uprawy bawełny. Emisję gazów cieplarnianych powodował transport i wykorzystanie energii elektrycznej do maszyn do szycia, a nawet do obsługi rolników i handlowców przez banki. Na Boże Narodzenie Australijczycy wydali na odzież ponad 1,5 mld dolarów. To spowodowało wyemitowanie około 720 tys. ton gazów cieplarnianych, zużycie 38 mln l wody i naruszenie stanu ponad pół mln hektarów ziemi.
Don Henry, dyrektor Australian Conservation Foundation, wezwał kupujących, by wzięli pod uwagę koszty środowiskowe swoich wydatków: „Możemy wszyscy mniej obciążać Ziemię w czasie Bożego Narodzenia przez umiar w jedzeniu, piciu i dawaniu prezentów oraz dzięki prezentom o niskim koszcie środowiskowym, jak kupony na usługi, bilety na imprezy rozrywkowe, do sal gimnastycznych, muzeów czy klubów sportowych oraz datki dla organizacji charytatywnych”.
..........................Czytaj tłumaczenie całego raportu
Koszty ubogich
Przyspieszony cykl produkcji i zużywania odzieży powoduje też bardzo wysokie koszty społeczne w krajach ubogich: dramatycznie niskie zarobki, nadmiernie długie godziny pracy i rekordowo niskie bezpieczeństwo w fabrykach. Jest tam coraz gorzej. Ostro konkurujący detaliści oferują same „niezbędne” rzeczy. Hiszpańska sieć Zara chlubi się, że jest w stanie dostarczyć nowy towar na półki w ciągu trzech tygodni od prezentacji kolekcji na pokazach mody. Krótkie terminy dostaw powodują, że robotnicy (głównie dziewczęta i młode kobiety, ale też i dzieci) są zmuszani do pracy w nadgodzinach (nawet 70 i więcej godzin tygodniowo), często bez dodatkowego wynagrodzenia, aby napięte terminy mogły być dotrzymane. Dostawcy przeczesują glob, poszukując najtańszej, najbardziej elastycznej siły roboczej i obniżają ceny, grożąc przeniesieniem interesów gdzie indziej. Łamane są prawa człowieka i pracownika.
Jednocześnie używana odzież zasypuje kraje ubogie. W Maputo jest bardzo mało sklepów z nową odzieżą. Istnieje nikła szansa na stworzenie lokalnego przemysłu włókienniczego w ramach odbudowy gospodarczej Mozambiku po wojnie domowej. Produkcja włókiennicza była zawsze podstawą uprzemysłowienia, gdyż wymaga niewielkich umiejętności i niskich inwestycji kapitałowych. Ale ożywiony handel odzieżą używaną sprawia, że w Mozambiku nie jest to możliwe.
W globalnym przemyśle odzieżowym pole manewru zostało bardzo zawężone. Wtłacza to producentów i ich pracowników w ramy systemu, w którym zarobki są marne i niepewne; zmusza też miliony Afrykańczyków do noszenia używanej odzieży.
Kto na tym korzysta?
Na szczycie tego systemu jest Północ, pochłaniająca 2/3 globalnej produkcji odzieży o wartości biliona dolarów rocznie. To dlatego Juliet Schor mówi o „imperializmie konsumenckim”. Według niej jest to możliwe tylko dzięki polityce, jaką bez osłonek widzieliśmy w Hongkongu na szczycie Światowej Organizacji Handlu. Przedstawiciele USA i UE bezkompromisowo odrzucali rozwiązania korzystne dla rolników z Afryki. Równocześnie plantatorzy bawełny w USA dostają dotacje o wartości ponad 4 mld dolarów rocznie. Bogate rządy oferowały w Hongkongu tylko puste gesty, o których jeden z przedstawicieli afrykańskich powiedział: „są jak przyklejanie plastra z opatrunkiem na drewnianą nogę”. Handel światowy funkcjonuje tak, aby mógł zapewnić tanie gwiazdkowe prezenty nam, a nie środki do życia dla ludzi z krajów ubogich.
|
|
[Spis treści numeru, który czytasz] |