MY A TRZECI ŚWIAT Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI |
|
Nr 2 (75), marzec-kwiecień 2004 |
PROROKINI ZNAD GANGESU cz. II Siłą prorokowania Matki Teresy jest jego spójność, brak rozdźwięku między ołtarzem i życiem, Eucharystia wrastająca w życie aż do końca, wprowadzany w życie radykalizm Boga. Ileż razy kontemplowałem scenę z Kalighatu, domu dla umierających bezdomnych w Kalkucie: leżący człowiek przywieziony z ulicy i myjąca go siostra. Obok skromna tabliczka z napisem Body of Christ - Ciało Chrystusa. Ta scena stała się punktem odniesienia dla wielu moich poczynań. Niby to wszystko powinienem był wiedzieć i wszystko to mi mówiono. Jednak dopiero tam zostało mi to pokazane. Potrzebowałem - jak inni - jakiegoś dowodu realności tych stów. Oczywiście tabliczka sama w sobie była niczym. Była jednak klarownym zapisem tego wszystkiego, co się wokół działo. Od tej pory próbuję sobie samemu stawiać proste pytanie: czy to, co dziś zrobiłem, robiłem tylko dla siebie? Czy zrobiłem coś dla innych, dla Niego, czy też kręcę się wokół swych spraw? Dzięki harmonii tego prorokowania zacząłem dostrzegać niepokojący rozdźwięk między radykalizmem Boga na ołtarzu i wygodą mego życia, usłyszałem wyraźnie wezwanie do wzięcia się w garść i do mocowania się z wszystkim, co jest we mnie pobożnym cwaniactwem. Czas przestać uprawiać wygodne, konsumpcyjne chrześcijaństwo - to był efekt działania tych słów z tabliczki, którą niewątpliwie poleciła ustawić tam Matka.
Siłą jej prorokowania była jego autentyczność. Zapewne każdy z nas nosi w sobie jakiś obraz miłosierdzia. Moim osobistym zapisem są ręce mego dziadka, duże i mocne, spracowane ręce robotnika, które kroiły chleb i smarowały go masłem. Robiły to dla mnie, a ja czekałem. Moja głowa niewiele wtedy wystawała ponad stół. Te ręce wciąż budzą mój szacunek i kojarzą się z ciepłą serdecznością. Mam nadzieję, że każdy z nas ma też w sobie jakiś osobisty zapis serdeczności, który jest dla niego jakimś punktem oparcia. Powszechnie akceptowanym obrazem miłosierdzia Bożego są dwie dłonie: męska i żeńska, przygarniające „syna marnotrawnego” na obrazie Rembrandta. Mówią nam o dwóch aspektach tej samej miłości.
Dłonie Matki Teresy
Jej duże i spracowane męskie dłonie dotykały z miłością tysięcy ludzi w ich ostatniej chwili. „Staramy się, by dotyk naszej ręki, ton naszego głosu i uśmiech były niezwykle czułe i delikatne, aby mogły uczynić Boże miłosierdzie bardzo prawdziwym dla umierającego człowieka.” Dłonie, które napisały dziesiątki, a może setki tysięcy listów z podziękowaniami i zachętą, na które czekało tylu ludzi. Ja sam otrzymałem ich kilkadziesiąt. Dłonie, które dźwigały tysiące kubłów z pomyjami i ludzkimi odchodami - bo tego wymaga miłosierdzie. Pewnie dlatego tysiące ludzi całowały te dłonie ze czcią. Widziałem księży Jana Twardowskiego i Bronisława Bozowskiego, całujących je na klęczkach. Dłonie te weszły do kanonu dziedzictwa nie tylko Kościoła, ale i świata, jako symbol ludzkiej miłości, jako ręce, które głosiły miłosierdzie. Te ręce są powierdzeniem autentyczności Jej słów. Za każdym słowem stoi Jej zmęczenie, praca, a przede wszystkim dostrzeżenie czyjejś potrzeby. Poprzez swoją osobistą pracę Matka Teresa stała się autentyczną głosicielką Bożego miłosierdzia, a zarazem Bożego pragnienia miłości.
Co zawdzięczamy biednym?
Szczególnym elementem proroctwa Matki jest głoszenie miłości zdolnej przekształcić najnędzniejsze warunki bytowania w rzeczywistość godną człowieka. Wejście Matki i sióstr do przeróżnych slumsów i zatrzymanie się przy ludziach na chodnikach ulic Wschodu i Zachodu, Północy i Południa, pozwala i nam odkryć wielkość człowieka, którą mierzy się nie tylko sukcesami biotechnologii i liczbą samochodów na głowę mieszkańca. Idąc za Matką i jej siostrami dowiadujemy się od pięcioletniego dziecka, że dom jest tam, gdzie jest kochająca matka, choćby to było na chodniku. Dowiadujemy się, że głodująca wraz z dziećmi muzułmańska matka gotowa jest podzielić się odrobiną żywności z głodną rodziną hinduską. Dowiadujemy się, że poraniony bezdomny człowiek potrafi zataić imię swego oprawcy powodowany nie strachem, ale współczuciem, i o tym, że matka wyrzucona przez syna na śmietnik potrafi mu przebaczyć w ostatnich chwilach swego życia. Dowiadujemy się, że ludzie, których w swej zarozumiałości niejednokrotnie jesteśmy skłonni uważać za nieco gorszych, zdolni są do poczynań, do których często nie dorastamy w swoim dobrobycie.
Obcując z tym proroctwem, nauczyłem się tych ludzi podziwiać, a także inaczej postrzegać proporcje spraw życiowych. Nauczyłem się doceniać rzeczy ważne. Pomagając ludziom będącym w potrzebie materialnej, nauczyłem się dostrzegać wielowymiarowość jakości ludzkiego życia i z większą pokorą myśleć o własnych niedostatkach. Z wdzięcznością myślę o tym, że Bóg obdarował nas wszystkich w tak nierównomierny i nieoczekiwany sposób, że możemy obdarowywać się nawzajem. I choć moje doświadczenie obcowania z tak zwanymi biednymi nie jest porównywalne z doświadczeniem Matki Teresy i jej sióstr, jednak mogę śmiało powiedzieć, że wiele zawdzięczam rozważaniu licznych doświadczeń Matki. Pozwoliły mi one uporządkować myślenie o sobie i zmienić perspektywę, z jakiej patrzę na świat.
Pierwszym namacalnym skutkiem jest to, że całkowicie wyzwoliłem się z dostrzegania swego własnego zaangażowania na rzecz innych w kategoriach poświęcenia. Jest to jedno z najbardziej zakłamanych słów naszej charytatywności. Przecież sam otrzymałem w tym czasie dużo więcej niż potrafiłem dać. Myślę, że jest to doświadczenie dostępne każdemu, kto się „poświęca”.
Prorokini dla chrześcijan
Uważny odbiorca proroctwa Matki zauważy, że nieustannie wskazywała ona prostą ścieżkę prowadzącą do Boga. Jedne z pierwszych jej słów wypowiedzianych w Polsce brzmiały: „Bardzo ważne i konieczne jest, aby wprowadzić modlitwę w nasze życie, ponieważ modlitwa daje nam czyste serce. Czyste serce może oglądać Boga. Jezus uczynił modlitwę chlebem swojego życia”. Te słowa wypowiedziane na początku do uczestników naszego Ruchu powracały w jej wypowiedziach natarczywym echem.
Kilka miesięcy później mówiła do przyszłych księży: „Świat nigdy tak bardzo nie potrzebował świętych kapłanów, jak dzisiaj. Jak czyste, jak święte musi być serce kapłana, aby przemieniać chleb w Ciało Pańskie, aby ofiarować najdroższą Krew Bogu Najwyższemu, aby uczynić z grzesznika człowieka czystego. Jeśli mamy być źródłem modlitwy, musimy sami się modlić. Tacy powinni być kapłani i Wy, którzy macie być jutro kapłanami Kościoła, uczcie się modlitwy, bo modlitwa da wam serce czyste. A czyste serce ogląda Boga. Gdy będziecie widzieli Boga, będziecie dawali ludziom Słowo Boże”.
Zaprzyjaźniony ksiądz wskazał mi słowa Matki, które go szczególnie poruszają: ”Każda chwila modlitwy, zwłaszcza przed Panem Bogiem w tabernakulum, daje nam niezaprzeczalną korzyść. Czas, jaki spędzamy codziennie wsłuchując się w Boga, to najcenniejsze chwile z całego dnia. Od czasu podjęcia codziennej adoracji nasza wzajemna miłość wzbogaciła się, nasza miłość do biednych pogłębiła się, a liczba powołań się podwoiła. Jeśli rzeczywiście chcesz wzrastać w miłości, bierz udział w Eucharystii, wróć do jej adoracji”.
Myśli adresowane do kapłanów znalazły szczególny wyraz w ostatnich wypowiedziach Matki i stanowią istotną część jej testamentu duchowego. Jej gorącym pragnieniem było rozszerzenie ruchu kapłańskiego Corpus Christi. W znanym liście do kapłanów napisała: „Drogi Współpracowniku Chrystusa, Ojcze. Powiedziałeś Jezusowi «tak», a On trzyma cię za słowo. Słowo Boże stało się Jezusem, ubogim człowiekiem. Stąd też ta straszna pustka, której doświadczasz. Bóg nie może napełnić czegoś, co jest już pełne. Może napełnić tylko pustkę - głębokie ubóstwo, a twoje «tak» jest właśnie początkiem bycia, czy też stawania się pustym. Nie chodzi o to, ile mamy do dania, tylko na ile jesteśmy puści, abyśmy w naszym życiu mogli w pełni otrzymywać i byśmy mogli pozwolić Mu żyć Jego życiem w nas. On dzisiaj pragnie przeżyć jeszcze raz całkowite oddanie się Ojcu - pozwól Mu na to. Nie jest ważne, co czujesz - ważne jest, co On czuje w tobie.”
My nie jesteśmy księżmi, ale czy te myśli nie są jakoś bliskie naszemu sercu?
C.d.n.
Jacek Wójcik Przeczytaj pierwszą część artykułu. |
|
[Spis treści numeru, który czytasz] |