MY A TRZECI ŚWIAT Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI |
|
Nr 2 (87) marzec-kwiecień 2006 |
JEDEN CHARYZMAT, WIELE DRÓG cz. II Dalszy ciąg konferencji ks. Huberta Sklorza, wygłoszonej na XXIX Spotkaniu Krajowym Ruchu Maitri (15-16.10.2005).
Jeden charyzmat, wiele dróg
I tak przechodzimy do zagadnienia, które jest zawarte w temacie mego wystąpienia: jeden charyzmat i wiele dróg jego realizacji. Rozpocznę od pierwszej części: jeden charyzmat. Skupimy się na charyzmacie Ruchu. On jest już dzisiaj określony: służba najbiedniejszym z biednych. On stał się zaczątkiem wspólnoty. Wspólnota wpisuje się w wielki powiew Ducha, przechodzący przez Kościół i świat naszych czasów. Odmalował nam to bardzo znacząco ks. Kuraciński. Obecny papież Benedykt XVI, jeszcze jako kardynał, w raporcie o stanie wiary widział ruchy jako wielką nadzieję Kościoła. Powiada tam: to cud, że Duch Święty okazał się jeszcze raz silniejszy od wszelkich programów duszpasterskich. Wiemy, że ruchy są jakimś wielkim zaskoczeniem, wielką możliwością, jakby poza wszelkimi programami duszpasterskimi, jakby oddolną drogą żywotności, odnowy Kościoła. Odniosę się do słów Jana Pawła II, skierowane do Światowego Kongresu Ruchów Kościelnych, który odbył się w Rzymie w końcu maja 1998 roku. Było tam przesłanie papieskie, było papieskie przemówienie w jeden z wieczorów i była homilia. Pozwólcie, że przytoczę parę zdań dotyczących znaczenia charyzmatu dla ruchu, albo jaki jest związek między charyzmatem a ruchem i co z tego dla nas wynika.
Papież w swym pierwszym wystąpieniu „Jesteście bogactwem Kościoła” (27.05.1998), powiedział, iż ruch „oznacza pewną konkretną rzeczywistość kościelną, którą tworzą świeccy, pewien program kształtowania wiary i chrześcijańskiego świadectwa, którego metody wychowawcze oparte są na konkretnym charyzmacie udzielonym założycielowi ruchu w konkretnych okolicznościach i formach. Charyzmat ruchu z całą swoją oryginalnością [...] stanowi [...] niezwykle skuteczną pomoc, porywające i przekonujące wezwanie, by przeżywać doświadczenie chrześcijańskie w pełni, w sposób rozumny i twórczy. To właśnie jest warunkiem znalezienia właściwej odpowiedzi na wezwania i potrzeby jakie pojawiają się w różnych epokach i okolicznościach historycznych” (n. 4). U źródeł każdego ruchu leży więc przedziwne wejrzenie Ducha Świętego przez charyzmat, który udzielony jest założycielowi.
W następnym wystąpieniu „Wiele charyzmatów i ruchów, ale jedna misja” (30.05. 1998), Ojciec Święty powiedział: „Przejście od pierwotnego charyzmatu do ruchu dokonuje się dzięki tajemniczej sile przyciągania, z jaką założyciel oddziałuje na tych, którzy pragną mieć udział w jego doświadczeniu duchowym” (n. 6). Przed konferencją powiedziałem Jackowi, jak niezwykła odpowiedzialność - według słów Papieża - na nim spoczywa, ale widzimy, że rzeczywiście gdzieś u początku każdego ruchu stoi to niezwykłe doświadczenie wiary i mocy Ducha Świętego, które promieniuje. My, tworząc ten Ruch, mamy według Ojca Świętego udział w tym niezwykłym powiewie Ducha Świętego dla założyciela i uczestniczymy w tym duchowym bogactwie, które w założycielu zostało przez Ducha Świętego zrodzone. Prowokujące doświadczenie chrześcijańskie, zrodzone na fundamencie charyzmatu, prowadzić ma do rozumnego, twórczego przeżywania, czym jest chrześcijaństwo, na czym polega bycie uczniem Jezusa Chrystusa.
Kolejną konsekwencją jest odpowiedź na konkretne wezwania i potrzeby. Ruch czy charyzmat - on zawsze wylewa się poprzez czyn, poprzez działalność, i musimy szukać połączenia między otrzymanym darem a potrzebami, które Ruch bardzo mocno przeżywa. Szło to jakby w parze: konkretna potrzeba, o której Jacek wiele razy opowiadał, pisał (my o tym wiemy i to przeżywamy), zrodziła Ruch. Właśnie takie doświadczenie, u podstaw którego jest osoba Ducha Świętego, wprowadza nas w ten niezwykły powiew Jego mocy. Jan Paweł II na wspomnianym Kongresie mówił: „Duch Święty, który działał już w chwili stworzenia świata w dziejach Starego Testamentu, objawia się przez wcielenie i paschę Syna Bożego, a w dniu Pięćdziesiątnicy przychodzi niczym Ťhuraganť, aby kontynuować w czasie i przestrzeni misję Chrystusa Pana. Za sprawą Ducha Świętego Kościół staje się jakby strumieniem nowego życia, który płynie przez dzieje ludzkości” (n. 3).
Kościołowi, który według określenia ojców jest miejscem, gdzie zakwita Duch Pocieszyciel, ofiarował On za naszych dni wraz z Soborem Watykańskim II nową Pięćdziesiątnicę, wzbudzając w nim nowy, niespodziewany dynamizm. Każda interwencja Ducha Świętego jest zdumiewająca. Duch powoduje wydarzenia, które zaskakują nowością, zmieniają radykalnie ludzi i historię. Otwierając się na charyzmat, na moc Ducha Świętego, doświadczamy i uczestniczymy w tym wielkim huraganie, w tym wielkim powiewie Ducha Świętego. Trzeba nam dużo takiej modlitwy, zadumy, medytacji nad tym właśnie, co się staje przez moc Ducha Świętego, przez to, że jesteśmy we wspólnocie, która rozeznała charyzmat, a więc konkretny dar Ducha Świętego.
Wiele jest dróg realizacji. To „huraganowe” podjęcie misji Jezusa Chrystusa ma swoje źródło w Jego wrażliwości, spojrzeniu i sposobie wyrażania. Ewangelia uczy, że Jezus nie przeszedł obojętnie obok żadnej sytuacji, która wymagałaby zaradzenia. Powiem szczerze, że kiedy ten temat - wiele dróg realizacji charyzmatu - zaczął do mnie docierać, zastanawiałem się, gdzie jest połączenie między jednym charyzmatem (a więc darem Ducha Świętego) służby najbiedniejszym z biednych, a możliwością realizacji charyzmatu na wielu drogach. Podzielę się tu swoim doświadczeniem: to źródło jest w osobie Jezusa Chrystusa, który nie przechodzi obojętnie. Nie było takiej sytuacji, która nie byłaby wezwaniem dla Jezusa. Ale źródło tkwi także w spontaniczności Dawcy charyzmatu, Ducha Świętego, który wieje, kędy chce. To jest moje osobiste doświadczenie sprzed 34 lat w Raciborzu, gdzie zaczynaliśmy z grupą - przynajmniej ja zaczynałem, bo oni już tam byli co najmniej od roku. W jednej z pierwszych rozmów ks. proboszcz Stefan Pieczka powiedział, że nie potrzebuje w parafii grupy, która nie angażuje się na rzecz jej życia i rozwoju. Nie wyobraża sobie sytuacji, że daje takiej grupie księdza, a ona w parafii nie jest jakoś obecna. Miał bardzo konkretną koncepcję parafii jako dynamicznej wspólnoty, gdzie przede wszystkim widzi się dobro tej parafii, dobro wiernych.
Po drugie - część osób nie realizowała się w pakowaniu paczek dla Matki Teresy, ale wręcz ożywała w odwiedzaniu ludzi potrzebujących. Wciąż też rosła liczba osób potrzebujących, którym nie były w stanie zaradzić grupy charytatywne. Wtedy, na tym etapie, kiedy tam byłem, grupy charytatywne „przerabiały” masę rzeczy - to były dary zagraniczne. Liczby były rzeczywiście imponujące. Inicjatywa księdza Pieczki, proboszcza parafii, przy której działała grupa Maitri , była niezwykła. Na Boże Narodzenie w stanie wojennym w r. 1981/82 nie otrzymał darów tylko ten, kto nie chciał. Ale istniała cały czas grupa osób, która nie mieściła się ze swoimi potrzebami w tej akcji - nie chcieli samych darów. Oni oczekiwali czegoś więcej: zainteresowania, zwykłej rozmowy. Zaangażowanie wymagało towarzyszenia im. Potwierdziło mi to potem stwierdzenie Matki Teresy odwiedzającej Polskę: Kalkutę macie tutaj. I to otworzyło oczy wielu z nas na nowe sposoby zaangażowania. Dzisiaj tych form jest wiele - starych i nowych. One też tkwią w realiach, o których mówił ks. Kuraciński - ukazał nam też, gdzie jeszcze można by się zaangażować.
W połączeniu jednego charyzmatu i wielości dróg widzę też źródła motywacji. Samo pojęcie: służba, służba najbiedniejszym z biednych - nie zna granic. Służby nie da się zamknąć w ramach jednego zaangażowania. Podłożem jest służba Jezusowa, ewangeliczna - ona otwiera oczy na każdego człowieka potrzebującego. Następnie są tu potrzeby człowieka w biedzie. One przychodzą, i bieda ludzka przychodzi do nas na różne sposoby. Jest głód, ale nie wystarczy tylko zaradzanie głodowi, bo gdy się kogoś nakarmi, trzeba go też wykształcić. Potrzeby biednych są różnorakie.
Po trzecie - wrażliwość ludzka tego, kto się angażuje, nie przechodzi obojętnie wobec człowieka potrzebującego. Jest to zresztą bardzo jasno określone w sposobach realizacji charyzmatu.
A po czwarte - drogę zaangażowania pokazuje nam też konkretna możliwość pomocy: mogę tyle, i nic więcej. Tutaj mieliśmy okazję zaznajomić się z jedną z takich możliwości, zresztą na przeróżne sposoby realizowaną. I zamiast wymieniać wszystkie możliwości zaangażowania, zachęcam, byśmy, przeżywając trzydziestolecie Ruchu, zebrali w trakcie dzisiejszego spotkania jubileuszowego te wszystkie sposoby zaangażowania i dziękowali za nie Bogu. Bądźmy też otwarci na spontaniczność Dawcy charyzmatu, na nowe powiewy możliwości jego realizacji.
Zakończę słowami Jana Pawła II, również z kongresowego przemówienia na spotkaniu z ruchami: „W naszym świecie, często zdominowanym przez zeświecczoną kulturę, która upowszechnia wzorce życia oderwanego od Boga, wiara wielu ludzi poddana jest trudnej próbie, a nierzadko słabnie i gaśnie. Odczuwamy zatem pilną potrzebę skutecznego głoszenia wiary oraz solidnej i głębokiej formacji chrześcijańskiej. Jak bardzo potrzeba dziś dojrzałych chrześcijan, świadomych swojej tożsamości nadanej im przez chrzest, świadomych swojego powołania i misji w Kościele i w świecie! Jak potrzebne są żywe wspólnoty chrześcijańskie! Dlatego właśnie powstały ruchy i nowe wspólnoty kościelne: są one odpowiedzią, wzbudzoną przez Ducha Świętego, na to dramatyczne wyzwanie schyłku naszego tysiąclecia. To wy właśnie jesteście tą opatrznościową odpowiedzią” (n. 8).
Opracował Wojciech Zięba
Przeczytaj pierwszą część artykułu:
|
|
[Spis treści numeru, który czytasz] |