MY A TRZECI ŚWIAT Pismo gdańskiego ośrodka Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI |
|
Nr 5-6 (96-97) wrzesień-grudzień 2007 |
REALIZUJEMY MISJĘ KOŚCIOŁA Konferencja ks. dr. Romana Foryckiego "Caritas zadaniem Kościoła - wezwania dla Ruchu płynące z encykliki Benedykta XVI Deus caritas est", duszpasterza krajowego Ruchu Maitri, wygłoszona 21.10.07 w czasie XXXI Spotkania Krajowego Ruchu Maitri w Częstochowie. Miłość zwraca się nie tylko ku tym, którzy dobro posiadają. Człowiek zazwyczaj szuka takich osób, od których mógłby dużo skorzystać. To jest, owszem, dobre, ale miłość szuka tych, którym może więcej dać. Jest bardzo charakterystyczne, że tych, którzy są z różnych racji pozbawieni dobra, są w jakiejkolwiek nędzy czy potrzebie, miłość wysłuchuje, aby rozdawać im to, co sama posiada, aby w ten sposób szerzyć dobro, żeby ono było wszędzie, dla każdego. Daje nie tylko to, co należy się ze sprawiedliwości, ale również to, co ze sprawiedliwości się nie należy. Przekracza bariery ścisłej powinności. Stąd do natury miłości należy wielkoduszność, nie kierowanie się tylko tym, co jest ściśle nakazane, ale co jest możliwe. To jest charakterystyczne dla miłości agape, miłości, którą jest caritas. Chciałbym powiedzieć, że taka miłość nawet bardziej dąży do tego, aby kochać, niż aby być kochanym. To jest charakterystyczne dla modlitwy franciszkańskiej, odmawianej przez uczestników Ruchu Maitri, którą codziennie odmawiają też siostry błogosławionej Matki Teresy z Kalkuty.
Papież Benedykt XVI podkreśla, że miłość jako eros jest koniecznym etapem rozwoju miłości w życiu człowieka. Dziecko musi najpierw doznać miłości, żeby potem mogło się nią dzielić, by mogło kochać. Jednak bez miłości agape, ku której miłość-eros powinna zmierzać, może się wynaturzyć tak, że człowiek będzie tylko garnął do siebie, ale niczego nie będę rozdawał. Ojciec Święty pokazuje na przykładzie historii, jak ta miłość się wynaturzała. W starożytności pogańskiej eros był wyniesiony pod niebiosa i był prawie jedyną formą miłości. W średniowieczu oczywiście przeważała zdecydowanie agape, ale w czasach nowożytnych znowu wraca się do eros - pogańskiej formy miłości. Współcześnie w środkach masowego przekazu funkcjonuje głównie pojęcie miłości jako eros. Dlatego istnieje wielka potrzeba ukazania na nowo agape, caritas, miłości, która się daje. Ona prowadzi człowieka do pełnego rozwoju. W miarę rozwoju miłości staje się coraz bardziej bezinteresowna, nie myśli o sobie, ale coraz więcej o innych. To jest zupełnie inny rodzaj miłości, niż eros. Zwraca się ku osobom, które zupełnie nie są przedmiotem zainteresowania erosu, na przykład ku tym, którzy nie są sympatyczni, a nawet ku nieprzyjaciołom. Zwraca się do tych, którzy nie mają niczego, czym mogliby nas obdarzyć, a wszystkiego potrzebują od nas. Ona jest z natury darem z samej siebie - dla tych, którzy są w potrzebie, niezależnie od tego, jak są do nas ustosunkowani. Ten rodzaj miłości w szczególny sposób podkreśla Ewangelia.
Chciałbym zwrócić uwagę na mylne niekiedy rozróżnienie między kulturą antyczną a chrześcijaństwem. Różnicę widzi się m.in. w tym, że kultura antyczna przyniosła światu dwie wielkie wartości: prawdę i dobro (filozofia grecka bardzo mocno akcentuje te wartości jeszcze przed Chrystusem), natomiast chrześcijaństwo wniosło miłość, a więc uzupełniło te wartości kulturowe miłością. Nie jest to całkiem trafne. Nie tylko kultura antyczna wniosła prawdę i dobro, ale chrześcijaństwo prawdę znacznie uzupełniło, a w wąskim wymiarze też dobro. Nie jest też prawdą, że tylko chrześcijaństwo wniosło miłość w świat, bo miłość jako eros istniała przed chrześcijaństwem. Była kultywowana i była wręcz ubóstwiana. Ale chrześcijaństwo wniosło agape i caritas. To jest moment zasadniczy.
Najlepszą charakterystykę miłości ukazał św. Paweł w liście do Koryntian. Jest to miłość, którą Benedykt XVI, używając słów biblijnych, charakteryzuje jako miłość pasterską, która szuka zagubionych owiec, przyjmuje marnotrawnych synów, a nawet daje sobie bok przebić. Obejmuje każdego, nikogo nie wyłącza, czeka i nigdy nie wyrzeka się człowieka, choćby był najgorszy, karmi go w Eucharystii, niesie różnoraką pomoc. Miłość tę, jako wierną, przebaczającą i w pewnym sensie przeciwną miłości samego siebie, charakteryzują różne teksty biblijne. Podkreślają, że Bóg występuje w tej miłości jakby przeciwko sobie, jakby ryzykuje siebie. Jest to miłość o wielkim ryzyku. Dając człowiekowi wolność, daje mu możliwość przekreślania czci Boga. Namiętna miłość Boga do swojego ludu, do człowieka, jest zarazem, jak pisze Benedykt XVI, miłością, która przebaczy, która prowadzi do śmierci Jezusa na krzyżu. Jest ona tak wielka, że zwraca się, jak zauważa Ojciec Święty, przeciwko Niemu samemu. Jego miłość zwraca się przeciwko Jego sprawiedliwości. Bóg tak bardzo miłuje człowieka, że sam stawszy się człowiekiem, przyjmuje nawet własną śmierć, śmierć własnego Syna. W ten sposób godzi w sprawiedliwość i miłość. Tutaj Papież jakby szuka słów, w których mógłby wyrazić to, co się dzieje. Jak szalona jest miłość, która tak się daje, tak zapomina o sobie! Chrystus (teologowie to bardzo mocno podkreślają), przeżywając większość czasu swego wcielenia w ukryciu, jakby wyrzekł się bóstwa. Wszedłszy w ten sposób w los człowieczy, jakby zapomniał o sobie, o tym, kim jest. Można powiedzieć, że jest to miłość bez granic, miłość nieskończoną, a więc boska, z którą człowiek sam o własnych siłach nie jest w stanie się zmierzyć. To nie jest nawet miłość, którą my kochamy Boga - to też jest eros, to jest pożądanie Boga, a nie żeby Bogu coś dać. Miłość polega na tym, że Bóg nas umiłował. Miłość przyjdzie do nas z góry, a nie wzniesie się do Niego z dołu. To jest niesamowite w miłości Bożej. Można by powiedzieć (podkreślają to protestanci), że nie ma innej miłości niż miłość Boża. Oni właściwie utożsamiają miłość z agape. Twierdzą, że człowiek nie jest zdolny w ogóle do miłości. Mówimy, że jest zdolny do erosu. Ale eros nie jest dla nich miłością; jest nią agape (na ten temat toczy się ciągle dialog, uzgadnia się coraz więcej wspólnych płaszczyzn). A więc nie znać i nie praktykować tej cnoty znaczy nie znać i nie praktykować chrześcijaństwa. Chrześcijaństwo zaczyna się od agape, trzeba o tym pamiętać. Jeżeli chrześcijanin nie wyszedł poza eros, nie jest chrześcijaninem, nie może siebie tak nazywać.
Fryderyk Nietzsche krytykuje w swoich dziełach chrześcijan za to, że w jego czasach krytykowali i odrzucili eros, natomiast miłość chrześcijańską, która jest darem, zdecydowanie nazywa słabością chrześcijaństwa. Chrześcijańską caritas określa jako słabość, której człowiek nie powinien ulegać. Cyryl Aleksandryjski ukazuje istotę tej miłości we wspólnocie myślenia, wspólnocie chcenia, odczuwania, postępowania, co zresztą cytuje Benedykt XVI. Jest to uczestnictwo człowieka w naturze Boga samego. Przez tę miłość człowiek uczestniczy w kulminacyjnym rodzaju miłości, którą jest agape. Benedykt XVI dodaje, że jest to przejaw miłości trynitarnej, stwierdzając, że Bóg Ojciec dał nam Syna, a Syn "oddał Ducha", którego miał dać swoim uczniom po zmartwychwstaniu, aby i oni potrafili umrzeć za braci. Pisze św. Jan w Ewangelii "Wy jesteście świadkami miłości Boga". W tym też sensie św. Augustyn zauważył: "Jeśli widzisz miłość, widzisz Trójcę".
Zagadnienie związku miłości agape z Trójcą Świętą to oddzielne wielkie zagadnienie naśladowania w życiu ludzkim miłości Bożej - agape, która jest darowaniem siebie. Trójca Święta to jedno wielkie darowanie i tworzenie wspólnoty modlitewnej. Zdaniem Benedykta XVI miłość caritas jest zadaniem, z którego Kościół nie może nigdy zrezygnować. Powinien tę miłość praktykować w każdym czasie, w każdym dniu. Tak czynił od początku swojego istnienia, a przykładem są pierwsi chrześcijanie, ustanowienie diakonów - nie tylko do posługi materialnej, ale i duchowej, przykładem są zbiórki na rzecz ubogich w ramach Eucharystii i związana z tym posługa miłości, działalność społeczna. To wszystko wymienia Benedykt XVI w swojej encyklice. Przykładem tej miłości są w szczególny sposób święci, zwłaszcza św. Marcin z Tours, św. Franciszek z Asyżu, św. Ignacy Loyola, św. Ambroży, św. Wincenty á Paulo, św. Jan Bosko i błogosławiona Teresa z Kalkuty, a zwłaszcza Najświętsza Maryja Panna. Mówi się o charytatywnej postawie Matki Bożej i nie chodzi tu o jej okres ziemskiego życia, ale o to, co dzieje się wśród ludzi, którzy Ją czczą - także w świecie współczesnym.
Świat do tej miłości jest nastawiony negatywnie, odrzuca ją. Dlatego Papież zauważa, iż chrześcijaństwo najbardziej potrzebuje tej miłości. Wskazuje, że bez niej świat byłby biedny, idzie absolutnie ku katastrofie; przecież istnieją aspekty rzeczywistości godne pożałowania: niekiedy bardzo głęboka nędza nie tylko materialna, a jeszcze bardziej duchowa. Potrzebom tego świata nie jest w stanie sprostać eros, który dąży, żeby mieć, ale nie umie się zniżyć. Jedynie agape-caritas zdobywa się na ofiarę i nie jest tylko wysiłkiem ludzkim, ale też darem łaski i jest motywowana wartością swego przedmiotu.
Zadanie Kościoła jest też zadaniem Ruchu. Byłoby rzeczą niewłaściwą, a nawet szkodliwą, by jakikolwiek ruch kościelny podejmował zadania, które nie są zadaniami Kościoła. Byłby to ruch kościelny tylko z nazwy. Dlatego zadania podejmowane przez Ruch Maitri są zadaniami Kościoła, a to, co Benedykt XVI mówi o Kościele, jest do zrealizowania przez nas. Oczywiście nie jest tu konieczne podejmowanie wszystkich zadań. Przeważnie ruchy podejmują jakąś ich cząstkę czy wypracowują własną metodę ich realizacji, zgodną ze swą specyfiką i charyzmatem. Wszystkie ruchy kościelne, mają charyzmaty związane z historią swego powstania, z odpowiedzią na konkretne potrzeby. Tę cząstka zadań Kościoła w poszczególnych ruchach określają statuty, a więc nie jest ona niewiadoma. Zazwyczaj należy ona do kategorii zadań Kościoła już podjętych, albo dopiero zainicjowanych. To bardzo ważna rzecz, którą trzeba sobie uświadomić - swoje miejsce w Kościele.
Ruch Maitri wszedł w bardzo ważną dziedzinę zadań Kościoła. Nazwana jest jego niezbywalną cząstką, której Kościół nie może się wyrzec - tak to ujął Jan Paweł II. Tą cząstką Ruchu Maitri nie jest ani nauczanie, ani opieka nad chorymi czy duszpasterstwo, ani nawet misje. Jest nią po prostu działalność charytatywna na rzecz najbiedniejszych w świecie, zwłaszcza w Trzecim Świecie. To wszystko, co papież Benedykt XVI mówił na temat caritas, czyli miłości, która daje siebie, odnosi się w różnych wymiarach do zadań podejmowanych przez Ruch. W świetle tejże nauki papieskiej o miłości chrześcijańskiej, zwłaszcza o wymiarze miłości agape, członkowie Ruchu mogą odpowiedzieć sobie na pytanie, jak dalece realizują te zadania. Czy mogą być wzorem także dla innych członków Kościoła? Do czego mają ludzi zachęcać?
Charakter wszystkich charyzmatów w Kościele polega na tym, że należy je szerzyć, są one zaproszeniem dla drugich. Charyzmat nie może być zamknięty w jakiejś wąskiej grupie, która aktualnie go realizuje. Tym, którzy realizują charyzmat, powinna towarzyszyć intencja i pragnienie, żeby uczestniczyło w nim jak najwięcej ludzi. Jaka jest więc nasza propozycja miłości agape w stosunku do potrzeb świata? Przez nią możemy najlepiej przyczynić się do wypełnienia misji Kościoła we współczesnym świecie. Trzeba wciąż sięgać do konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym, gdzie jest wiele punktów niezrealizowanych. Są np. takie fragmenty, które dosłownie charakteryzują nasz charyzmat. To jest niesamowite! Możemy powiedzieć: "O, my jesteśmy w tym punkcie misji Kościoła". Statut Ruchu Maitri stwierdza: charyzmatem Ruchu jest wyrażona czynem miłość do ludzi najbiedniejszych, co znajduje wyraz w niesieniu pomocy najbiedniejszym, budzeniu wrażliwości serc i sumień na godność i potrzeby najbiedniejszych oraz w szukaniu dróg pojednania. Jest w tym wyrażona pewna specyfika, jest podana pewna metoda. Wielu chrześcijan zdaje się rozumieć zadania Kościoła, ale powstaje pytanie: Od czego zacząć? Jak to robić? Co jest najważniejsze? Można powiedzieć, że w tych słowach wyraża się kształt chrześcijańskiej caritas w wydaniu Maitri. Jest to maitrowskie wyjście naprzeciw chrystusowemu "Pragnę!", wypowiedzianemu na krzyżu. Właśnie to "Pragnę!" robi ogromne wrażenie, tak bardzo przyciąga. Wypowiadamy te słowa za wzorem św. Franciszka z Asyżu i błogosławionej Matki Teresy z Kalkuty, patronów Ruchu.
Jest znamienne (trzeba być tego świadomym!), że ta forma caritas nie jest po myśli ani nie jest zakorzeniona w mentalności możnych tego świata. Dlatego od osób, którzy się w nią angażują, wymaga niemałych wyrzeczeń, nie wykluczając osobistych cierpień. Ta forma działania wymaga zaangażowania się w miłość agape, miłość Bożą. Napełniając się tą miłością, człowiek musi odrywać się od mentalności czysto ziemskiej. Bez tej miłości pewne sprawy są niewykonalne. Gdzie miłość ustaje albo stygnie, tam działalność zewnętrzna, nawet gdyby była kontynuowana, traci wartość. Dar ma wartość, gdy za nim ukryty jest człowiek, który daje. Chociaż można by go wciągnąć w jakąś statystykę, jednak statystyka prawdziwa to statystyka bijących serc ludzi, którzy dają siebie. To jest najważniejsze. Bez pomocy z góry, skąd ta miłość przychodzi do nas, którą Duch Święty wlewa w nasze serca, zatraca się zbawczy charakter naszej misji. Pozostaje działalność, która nie zbawia świata, ale prowadzi ostatecznie do klęski, jak stwierdza wielu misjonarzy, którzy na misjach zaczęli od działalności społecznej, a zapomnieli o Mszy św. i modlitwie.
Modlitwa sprawia, że dawanie siebie i caritas nie jest zwykłą filantropią i akcją czysto ludzką. Jest chwilą, która ma zetknąć człowieka z miłością pochodzącą od Boga. Dlatego właśnie tutaj, w Częstochowie, na Jasnej Górze, spotykamy się w obliczu cudownego obrazu Jasnogórskiej Pani, Matki Miłosierdzia, która wspiera modlitwy wszystkich, którzy tutaj przychodzą. Czujemy, jak ona nam wyprasza łaski.
Często czytamy w Ewangelii: w Kanie Galilejskiej "wina nie mają". Brak nam łaski Bożej, brak nam tego wina miłości - caritas. Po to ludzie tutaj przychodzą, żeby odświeżyć w sobie wezwanie Matki Bożej i usłyszeć: "Zróbcie, cokolwiek Syn wam powie". Jest jeszcze tyle do zrobienia... Tutaj uczymy się, aby iść tam, gdzie jesteśmy najbardziej potrzebni, tutaj utwierdzamy się w naszym charyzmacie, stąd, jak apostołowie z wieczernika, idziemy do swoich zadań ze świadomością, że kształt naszej miłości, którą jest maitri, jest jednym z najwspanialszych kształtów chrześcijańskiej caritas, a tym samym należy do bezcennych kamieni, które mogą zdobić, i na pewno już zdobią, koronę Jasnogórskiej Pani.
Opracował Wojciech Zięba
|
|
[Spis treści numeru, który czytasz] |