Znak Ruchu Maitri
MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 5-6 (96-97) wrzesień-grudzień 2007

PIGMEJE WYCHODZĄ Z DŻUNGLI

Do gdańskiego ośrodka Ruchu Maitri dotarła prośba o pomoc w nauce dla 150 dzieci Pigmejów Baka oraz Bantu z terenu misji Salapoumbé w Kamerunie Wschodnim. Podpisał ją bp Eugeniusz Jureczko OMI, polski misjonarz ze zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, ordynariusz diecezji Yokadouma w Kamerunie, na której terenie projekt ma być realizowany.
Czy warto pomagać w nauce?
Jak wiemy z wieloletniej praktyki Ruchu Maitri, projekty pomocy dzieciom w nauce cieszą się mniejszym zainteresowaniem ofiarodawców, niż projekty bezpośrednio ratujące zdrowie i życie. Jednak samo ratowanie życia głodujących dzieci, bez dania im możliwości nauki, a więc wzięcia w przyszłości swoich spraw we własne ręce, nie gwarantuje, że po ustaniu pomocy nie będą nigdy głodne.
Sytuacja Pigmejów jest jeszcze bardziej dramatyczna. Poddani są obecnie olbrzymiej presji cywilizacyjnej, która sprawia, że zagrożone jest nawet fizyczne przetrwanie ich społeczności. Bez edukacji nie są w stanie przystosować się do gwałtownie zmieniających się warunków. Ich świat, w którym żyją od tysięcy lat, z dnia na dzień znika z powierzchni ziemi, a oni zostają w próżni. Ich domem, matką-karmicielką, miejscem, gdzie czuli się bezpiecznie, była dżungla. Z powodu jej rabunkowej wycinki, w miejscu, gdzie wczoraj jeszcze tętniło życie, dziś pozostaje tylko smutny obraz zniszczenia i śmierci. Giną całe gatunki roślin i zwierząt, często nawet nie znane nauce, giną ekosystemy, aby ludzie w krajach bogatych mogli sobie sprawić parkiet, meble czy drzwi z egzotycznego drewna, a przemysł miał pod dostatkiem opakowań kartonowych, które po jednym użyciu trafią na śmietnik. Pigmeje nie mogą temu zapobiec. Mogą tylko przenieść się gdzie indziej. Ale dokąd?
Ich losu nie można porównać nawet do eksmisji Polaka na bruk, który mimo wszystko pozostaje w społeczeństwie, w którym potrafi lepiej czy gorzej funkcjonować, z którym potrafi się porozumieć, którego prawa nie są mu obce i w którym działają instytucje opieki społecznej, które mogą mu pomóc. Pigmeje tego wszystkiego nie mają. Dżungla znika, pola uprawne, które są dla nich środowiskiem obcym, należą do innych plemion, z którymi nie potrafią się dobrze porozumieć, których sposób życia jest im całkowicie obcy i które w dodatku pogardzają nimi, traktując jak zwierzęta z lasu, oszukując i wykorzystując jak półniewolników. Przyjrzyjmy się niektórym choćby aspektom ich rzeczywistości.
Tło społeczne
Kamerun Wschodni, pomimo obfitości bogactw oferowanych przez dżunglę, należy do najuboższych i najbardziej zapóźnionych cywilizacyjnie regionów kraju. Brak tu dróg asfaltowych, wiele miejscowości jest często odciętych w porze deszczowej od reszty kraju z powodu nieprzejezdnych dróg gruntowych czy uszkodzonych mostów. Szkoły, ośrodki zdrowia, szpitale i inne instytucje prowadzone przez państwo, funkcjonują źle albo wcale. Szpitale państwowe, oddalone od siebie o ponad 150 km, najczęściej nie mają wykwalifikowanego personelu oraz podstawowych leków i narzędzi. W szkołach brakuje nawet kredy, nie mówiąc o podręcznikach i innych materiałach dydaktycznych.
Tereny te zamieszkuje kilkadziesiąt plemion, wśród których najliczniejszą grupę etniczną (ok. 2/3 ludności departamentu) stanowią Pigmeje Baka. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu prowadzili koczowniczy tryb życia, zaś ich naturalnym środowiskiem był las. Na przełomie lat 60. i 70. XX wieku rząd kameruński zachęcał Pigmejów do osiedlania się w wioskach i integrowania się z ich mieszkańcami. Sami Pigmeje również coraz chętniej decydują się na osiedlenie, deklarując, że "pragną żyć jedną nogą w lesie, drugą nogą w wiosce", tym bardziej, że ich naturalne środowisko życia ulega błyskawicznej dewastacji. Stałym elementem krajobrazu Kamerunu Wschodniego są wielkie ciężarówki, wywożące tropikalne drewno do portu w Douala. Przez Salapoumbé, które położone jest tuż przy granicy z Kongiem (a więc jest tam stosunkowo mały ruch), przejeżdża tygodniowo ponad 100 ciężarówek załadowanymi olbrzymimi pniami kilkudziesięcioletnich drzew.
Rabunkowa wycinka lasu tropikalnego nie tylko pozbawia Kamerun Wschodni zasobów naturalnych, ale też prowadzi do nieodwracalnego zaniku naturalnego środowiska życia Pigmejów. Skutki są różnorakie.
  • Mniejsza powierzchnia lasu to też mniej żywności dla Pigmejów. Zwierzyna łowna, płoszona warkotem pił motorowych i potężnych ciężarówek oraz pozbawiana swego naturalnego środowiska, ginie albo ucieka w coraz bardziej odległe zakątki puszczy, jest więc coraz mniej dostępna dla myśliwych. Skutkiem jest niedożywienie Pigmejów, bo z jednej strony nie przyjęli jeszcze całkowicie osiadłego trybu życia i regularnej uprawy ziemi, z drugiej zaś - las nie jest już w stanie zaspokoić ich podstawowych potrzeb.
  • W ich osadach leśnych pojawiają się buldożery, co zmusza ich do opuszczenia dotychczasowego miejsca życia, bo... "ten teren został przeznaczony do wycinki". Pigmeje nie mogą nawet protestować, gdyż nie chroni ich żadne prawo. Zmuszeni są zatem szukać innego miejsca na obozowisko.
  • Las był zdrowym środowiskiem życia, nie było tam AIDS, chorób wenerycznych i wielu chorób cywilizacyjnych. Choroby, które znali do tej pory, potrafili leczyć sami. Zetknięcie z cywilizacją sprawiło, że Pigmeje padli m.in. ofiarą AIDS, i to bardziej, niż inne plemiona. Mają najgorszy dostęp do informacji, nie oglądają telewizji, nie chodzą do szkoły, nie są w stanie nic przeczytać, stąd wiedzą najmniej i najczęściej padają ofiarą pandemii.
  • Wycinka lasu prowadzi do zanikania niektórych gatunków roślin i zwierząt. Pigmeje, którzy są ich znawcami, robili z nich naturalne leki na użytek własny i innych. Ich umiejętności zielarskie oraz doskonała znajomość lasu doceniana jest też przez ludzi z innych plemion, którzy przyjeżdżają leczyć się do znachorów pigmejskich nawet z samej stolicy. Firmy farmaceutyczne, np. z Japonii, korzystały z ich wiedzy, zatrudniając ich do wskazywania i zbierania roślin leczniczych, które wykorzystywały do produkcji leków. Brak surowców uniemożliwia obecnie wyrób leków przez Pigmejów, niszczy też część ich dorobku kulturowego i tradycyjnej wiedzy, którą mogliby obdarować i innych. Nieznane jeszcze naszej medycynie substancje lecznicze można by wykorzystać do opracowania nowych, cennych leków. Tracą wszyscy, ale najwięcej sami Pigmeje, którzy nie mają żadnej możliwości obrony przed zachodzącymi zmianami, choć tracą podstawy swego bytu.
  • Francuski antropolog, Serge Bahuchet, twierdzi, że gdy zanika naturalne środowisko danego ludu, zanika również jego kultura. Teraz np. młodzi Pigmeje coraz rzadziej wyruszają na długie pobyty do lasu. Sami Pigmeje może przetrwają jako ludzie, ale ich kultura w takim kształcie, jaki miała, gdy żyli w lesie, zaniknie, tak jak zaniknie las, jeśli nadal będzie wycinany w dotychczasowym tempie.
    Tak silna presja na środowisko, w którym żyli Pigmeje, z powodu pogorszenia się sposobu odżywiania, braku poczucia bezpieczeństwa i umiejętności funkcjonowania w środowisku wiejskim, odbija się też na ich zdrowiu, a w rezultacie na długości życia i liczebności. Zapobiec temu mogą w pewnym stopniu programy integracyjne, w których główną rolę ma do odegrania edukacja.
    Po co Pigmejom szkoła?
    Brak wykształcenia powoduje, że Pigmeje, którzy z utracili dotychczasowe środowisko życia, znajdują się w próżni społecznej, w której poruszają się z największym trudem. Edukacja jest najlepszą pomocą, jaką można ofiarować ludziom na etapie przemian cywilizacyjnych. Brak umiejętności liczenia, czytania i pisania oraz porozumiewania się w oficjalnym języku kraju powoduje wiele problemów:
  • Niemożność komunikowania się z przedstawicielami władzy. Pigmeje nie znają pojęcia własności, ponieważ przez wieki las dawał im pożywienie. Dziękowali za nie swemu Bogu Kombie, który postawił im je na drodze. Teraz, znajdując coś do jedzenia w wiosce, zupełnie nie są świadomi, że to pożywienie jest czyjąś własnością i biorąc je, popełniają kradzież. Stąd często popadają w tarapaty, a także niesłuszne podejrzenia, ale trudno im się bronić, gdy nie potrafią się porozumieć z żandarmami.
  • Brak aktów urodzenia czy dowodów tożsamości sprawia, że ci ludzie w rejestrach państwowych po prostu nie istnieją. Nie mogą np. głosować, tak jak inni obywatele Kamerunu, nie mają więc swoich przedstawicieli w strukturach państwa. O dziecko pigmejskie, które nie chodzi do szkoły, nikt się nie upomni, bo nie figuruje ono w żadnych rejestrach. A jak mają ubiegać się o wydanie dokumentów, skoro nie znają oficjalnego języka, nie potrafią czytać, pisać i porozumiewać się w urzędach państwowych, nie mówiąc o wypełnieniu najprostszego formularza?
  • Nie znając oficjalnego języka kraju i nie mając elementarnego wykształcenia, nie mają swych przedstawicieli we władzach lokalnych (nie tylko nie ma kto, ale i na kogo głosować). Nie mają więc wpływu na swoje otoczenie i na los swej społeczności.
  • Nie potrafią zachować dla następnych pokoleń swej ustnej tradycji plemiennej. Wraz z zanikiem ich tradycyjnej kultury i sposobu życia, zanika ich wiedza na temat lasu, przekazywana z pokolenia na pokolenie. Zanika ich literatura ustna, np. bajki, zanikają ich pieśni... Przetrwa to, co będzie spisane, ale jak to zrobić, gdy tylko nieliczni potrafią pisać?
  • Nie potrafią kupować i sprzedawać, np. nie wiedzą, ile mają płacić. Nie wiedzą, ile powinni dostać za zebrane w lesie kakao albo za pracę na polu rolnika Bantu i czy nie zostali oszukani (co dzieje się nagminnie) - nie znają cen, nie potrafią nawet policzyć pieniędzy.
  • Poważnym problemem społecznym jest też fakt, iż inne plemiona traktują Pigmejów pogardliwie, "jak zwierzęta z lasu" (powiedzenie "ty Pigmeju" jest przez inne plemiona uważane za obraźliwe). Są oni wykorzystywani przez plemiona Bantu do wielu prac, przy czym często są niesprawiedliwie wynagradzani, a nawet traktowani jak półniewolnicy. Są też nagminnie oszukiwani przy różnych okazjach. Oto historia opowiedziana przez Pigmeja: "Pewnego razu wracałem z lasu z upolowaną antylopą. Spotkał mnie jeden Bantu, pokazał jakąś kartkę i powiedział: "Żandarm napisał, żebyś mi oddał tę antylopę". Nie chciałem mu jej oddać i jak najszybciej uciekłem z powrotem do lasu. Teraz, gdy jakiś Bantu znów pokaże mi taką kartkę, niczego się nie obawiam, bo moje dzieci przeczytają, co jest tam napisane i nikt już mnie nie oszuka, że żandarm chce, abym oddał upolowaną zwierzynę, albo coś innego."
    Sami Pigmejach pragną być jak inni: chcą tak jak wszyscy korzystać z usług państwa, czuć uznanie dla swej godności ludzkiej i być pełnoprawnymi obywatelami swego kraju.
    Jak im w tym pomóc?
    Działania na rzecz integracji społecznej Pigmejów wymagają pracy nie tylko z nimi, ale również z innymi plemionami. Jedną z płaszczyzn, na których dokonuje się integracja, jest edukacja, w ramach której dzieci Baka i Bantu mogłyby wspólnie i na równych prawach uczyć się i poznawać wzajemnie.
    Misjonarze uznają edukację za podstawę integracji społecznej Pigmejów. Ale niewielka liczba dzieci pigmejskich uczęszcza do szkół publicznych, a jeszcze mniej kończy szkołę podstawową i kontynuuje naukę. Przyczyny są liczne. Szkolnictwo państwowe w Kamerunie prowadzone jest wyłącznie w języku francuskim, którego dzieci pigmejskie nie znają. Szkoły państwowe funkcjonują źle i nie spełniają swych zadań edukacyjnych. Są często bardzo oddalone od obozowisk pigmejskich, a kalendarz roku szkolnego nie jest dostosowany do rytmu życia Pigmejów (np. podczas pory suchej dużo rodzin pigmejskich przebywa w lesie, więc dzieci są nieobecne w szkole i powstają trudne do nadrobienia zaległości). Pigmeje są niezbyt przychylnie traktowani przez inne plemiona. Podstawowe potrzeby żywnościowe dzieci pigmejskich nie są zaspokojone, więc podejmują one wyprawy w poszukiwaniu pożywienia kosztem zajęć szkolnych. Nauczyciele pytając o nieobecne dzieci, nieraz słyszą, że poszły do lasu w poszukiwaniu myszy, szczurów czy innych zwierząt nadających się do zjedzenia.
    Zdając sobie sprawę z istniejących problemów, misje katolickie od kilkudziesięciu lat prowadzą projekty edukacyjne. W latach siedemdziesiątych XX w. były one finansowane przez niemiecką organizację Misereor, później przez organizację holenderską CEBEMO (przemianowanej na CORDAID). Jednak 30.06. br. CORDAID wycofał wsparcie dla Stowarzyszenia Autopromocji Ludności Kamerunu Wschodniego (AAPPEC), które prowadziło projekty edukacyjne dla dzieci Pigmejów Baka. Niemniej w wyniku dotychczasowej pracy powstała sieć tzw. ośrodków wychowania podstawowego, opracowano specjalną metodę nauczania, bazującą na kulturze pigmejskiej, przeszkolono animatorów, opracowano podręczniki i zeszyty ćwiczeń. Bez dalszej pomocy może to ulec zaprzepaszczeniu. Kontynuacja jest w pełni uzasadniona, gdyż wciąż uczy się niewielki procent dzieci Pigmejów, bariery społeczne uniemożliwiają im swobodne korzystanie ze szkolnictwa państwowego, a sami Pigmeje zgłaszają taką potrzebę.
    Co chcemy zrobić?
    W diecezji Yokadouma funkcjonuje ok. 20 ośrodków wychowania podstawowego, w których uczy się ok. 800 dzieci. Znalezienie środków na ich funkcjonowanie ma ogromne znaczenie, gdyż ich zamknięcie jest równoznaczne z odebraniem dzieciom pigmejskim dostępu do edukacji. Zdobywane w tych ośrodkach umiejętności czytania, pisania, liczenia i podstaw języka francuskiego przygotowują je do nauki w szkole podstawowej. pozwalają im też lepiej funkcjonować w zorganizowanych społecznościach wiejskich.
    Celem naszego projektu jest najpierw zapewnienie funkcjonowania trzech ośrodków wychowania podstawowego na terenie misji Salapoumbé dla około 150 dzieci z plemion Baka i Bantu w ciągu jednego roku. Później chcemy tę pomoc kontynuować i rozwijać.
    W ramach projektu opłacimy zakup materiałów dydaktycznych, wynagrodzenia nauczycieli oraz dojazd do szkółek dla misjonarza nadzorującego jego realizację. Łączny koszt szacujemy na 8.430 euro za pierwszy rok. Rodzice uczniów będą uczestniczyć w kosztach zakupu materiałów dydaktycznych (ok. 2 euro rocznie, możliwa jest też opłata w naturze, np. bananami, dzikim mango). Projekt cieszy się dużym wsparciem ordynariusza diecezji, ks. bpa Eugeniusza Jureczko. Napisał kilka słów do naszych czytelników:
    "Serdecznie Bóg zapłać wszystkim, którzy w odpowiedzi na ten artykuł wesprą duchowo lub materialnie projekt dla dzieci z diecezji Yokadouma. Chrystus mówi: «Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili» (Mt 25,40). Niech słowa te przypominają nam, że Bóg ukochał taką samą miłością każdego człowieka na ziemi, a służba drugiemu człowiekowi, nawet w najodleglejszych zakątkach świata, jest służbą samemu Chrystusowi.
    Wszystkim członkom i sympatykom Ruchu Maitri składam serdeczne życzenia z okazji świąt Bożego Narodzenia. Niech pamiątka przyjścia Chrystusa na ziemię napełni nas na nowo Wiarą, Nadzieją i Miłością.
    Z serca błogosławię

    Ks. bp Eugeniusz Jureczko OMI
    Ordynariusz diecezji Yokadouma"
  • Pobierz ulotkę - prześlij dalej lub wydrukuj i przekaż innym.

  • Opracowanie: Barbara Uszko i Wojciech Zięba



    Wpłaty na projekt edukacyjny dla dzieci Pigmejów można dokonywać na nasze konto:
  •  Nazwa konta:
  • Ruch Maitri, Parafia Najśw. Serca Jezusowego
    ul. ks. Józefa Zator Przytockiego 3, 80-245 Gdańsk
  •  Bank:
  • PeKaO SA III/O. Gdańsk
  •  Numer rachunku:
  • - przy wpłatach z Polski: 39 1240 1255 1111 0010 1563 1270
    - przy wpłatach z zagranicy (SWIFT): PKOPPLPW PL 39 1240 1255 1111 0010 1563 1270



        Przeczytaj inne artykuły o Pigmejach:
  • Po co Pigmejom szkoła?, nr 4 (90)
  • „Dając - otrzymujemy”, nr 5 (91)


  • [Spis treści numeru, który czytasz]
    [Skorowidz  tematyczny artykułów]
    [Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
    [Strona główna]      [Napisz do nas]