Znak Ruchu Maitri MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITR
Nr 6 (52), sierpień 2001

KOKA I KOKAINA

      Cz. III wywiadu Danuty Szczepańskiej z s. Jordaną Przybył, misjonarką z Boliwii, uczestniczącą w Adopcji Serca.

      Danuta Szczepańska: Brazylia słynie ze "szwadronów śmierci", zabijających bezdomne dzieci ulicy. Czy w Boliwii istnieje podobny problem?
      S. Jordana: U nas jest sprawa koki. Często zdarza się, że do domu niespodziewanie wchodzi patrol wojska i jeżeli dobrowolnie nie oddadzą koki, odbierają ją siłą. Były też starcia z policją. W r. 1997 przed Bożym Narodzeniem przy jednej z kopalń, którą chciano sprywatyzować, była masakra górników. Górnicy nie zgadzali się, bo wiązała się to ze zwolnieniami, więc zmasakrowano wielu ludzi. Teraz głównym problemem w tym regionie jest koka, która jest główną uprawą tradycyjną. Wkrótce wojsko ma likwidować uprawy. Nie wiem, jak to będzie wyglądało. Ludzie dobrowolnie koki nie oddadzą, gdyż jest to ich jedyne źródło utrzymania.

      D.Sz.: Jak wygląda koka?
      S. Jordana: Jest to krzew. Zrywają liście i suszą je na słońcu. Następnie palą specjalne rośliny, których zwęglone części moczą w jakimś płynie i suszą. Koka żuta z kawałkiem takiego węgielka ma działanie znieczulające. Usta drętwieją. Jak się pożuje, można iść do dentysty i wyrwać ząb, bo nic się nie czuje.
      Przed rozpoczęciem pracy wszyscy żują kokę, bo to im daje siłę. Żując kokę nie czują wielkiego zmęczenia czy senności. Tak sobie trochę pomagają, tym bardziej, że ich pożywienie nie jest takie, jak być powinno.
      Kokę wykorzystuje się w przemyśle farmaceutycznym, robi się z niej kremy, herbatę. Są duże obszary uprawy koki. Wszyscy wiedzą, że część koki przeznacza się na kokainę. Chłopi na tym nie zarabiają, lecz często przetwarzają ją bardzo wysoko postawieni urzędnicy państwowi. Chłopi tylko uprawiają kokę i nie mają z niej dużego zysku.
      Tam gdzie jesteśmy - na terenach górzystych - ziemia nie jest urodzajna. Koka rośnie na ziemi kamienistej, nie ma dużych wymagań. By uprawiać kokę trzeba wykarczować las, zrobić tarasy na stoku, dopiero wtedy można ją posadzić. To jest mordercza praca. Podobnie zrywanie liści koki. Jak jest się cały dzień przy zbiorze, ciało jest bardzo obolałe. Trzeba być nieustannie pochylonym i zrywać, na ogół w słońcu. Często kobiety w dziewiątym miesiącu ciąży też idą na górę zrywać kokę. Nic dziwnego, że później są komplikacje przy porodzie, a dzieci często rodzą się z objawami niedożywienia.
      Jak wspomniałam, teraz w tym regionie powstał duży problem. Do r. 2002 rząd zamierza zlikwidować całą produkcję koki. W naszym regionie jest to jedyne źródło dochodu. Mają zapłacić rolnikom pewną sumę dolarów za hektar, ale to nie rozwiązuje sprawy. Pieniędzy, które dostaną, nie mogą w nic zainwestować. Znawcy mówią, że na miejscu koki nic nie urośnie przez 40 lat, bo wyciąga ona wszystkie sole mineralne. Są owoce, ale są tanie, poza tym do naszych wiosek nie dochodzą dobre drogi. W czasie pory deszczowej nie można stamtąd wyjechać. Owoce po prostu marnują się, nie ma ich przetwórstwa. Na tym terenie nie ma przemysłu, ludzie nie mają co robić. Rodzi się pytanie: co będzie, jeżeli ten plan rządowy naprawdę zostanie zrealizowany? Bo nie proponuje się nic w zamian. Chcą zlikwidować kokę, ale nie dają w zamian nic, co można by robić.


    Przeczytaj pozostałe odcinki wywiadu:

  • Cz. I: Misjonarka z Boliwii, nr 4 (50)
  • Cz. II: Problemy społeczne Boliwii, nr 5 (51)
  • Cz. IV: Kuchnia boliwijska, nr 8 (54)
  • Cz. V: Gdy coś zrobią dla siebie, będą to szanować, nr 1 (55)
  • Cz. VI: Religijność Boliwijczyków, nr 3 (57)
  • Cz. VII: Dzieci Boliwii, nr 4 (58)
  • Cz. VIII: Praca misyjna w Boliwii, nr 5 (59)
  • Cz. IX: W co by Siostra zainwestowała? nr 6 (60)
  • Cz. X: Być z Jezusem nr 7 (61)


  • [Spis treści numeru, który czytasz]
    [Skorowidz  tematyczny artykułów]
    [Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
    [Strona główna]      [Napisz do nas]