W Lublinie trwa peregrynacja II repliki ikony Jezusa Chrystusa Króla Przyjaźni. Gości ona kolejno w mieszkaniach uczestników Ruchu “Maitri”. Wszystkie trzy ikony napisał Leszek Zadrąg, uczestnik warszawskiej wspólnoty Ruchu.
Oryginał powstały w 1998 r. poświęcił ks. Janusz Godzisz, ówczesny proboszcz parafii św. Stanisława Biskupa i Męczennika, w której działa wspólnota warszawska. Został on ofiarowany w Toruniu papieżowi Janowi Pawłowi II w podziękowaniu za encyklikę “Fides et ratio”, która zawiera wiele ważnych dla Ruchu “Maitri” konstatacji. Ikona przedstawia Jezusa z wyciągniętą prawicą i trzymającego w lewej dłoni Biblię otwartą na fragmencie: “To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem […] Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję” (J 15,12.14).
W 1999 r. I replikę ikony poświęcił w kaplicy Cudownego Obrazu na Jasnej Górze ks. bp Edward Samsel, który jako pierwszy sformułował myśl o potrzebie przemyślenia teologii tej ikony. Ta kopia trafiła do parafii w Gaschidze w północnym Kamerunie, gdzie proboszczem był nasz dawny podopieczny, ks. Maurice Yaya Sarde Mana. Obecna kopia cechuje się żywszą kolorystyką i opatrzona jest u dołu napisem: “Jezus Chrystus Król Przyjaźni”.
Wiadomo, że przyjaźń Boga do człowieka jest bezwarunkowa – nigdy nie ustaje. Warunek przyjaźni wypisany na ikonie dotyczy wyłącznie człowieka. To nie Bóg stawia warunki. Bóg przypomina nam, jak możemy włączyć się w Jego przyjaźń. Stajemy się Jego przyjaciółmi, idąc Jego śladem. Treścią przyjaźni przesiąknięte jest całe Pismo Święte. Z tym łączy się też nazwa naszego Ruchu – “maitri”, czyli “przyjaźń”, “miłość”. Ikona powstała jako wotum na Jubileusz Chrześcijaństwa w 2000 r. Ma nam przypominać, że Pan Bóg jest również właścicielem naszego czasu.
Droga Jezusa prowadzi przez krzyż. Do przyjaźni nie ma drogi na skróty. Nie ma innej drogi. Przyjaźń powstaje wtedy, gdy się za nią płaci. Tę drogę, od początku do końca, wyraźnie nam pokazał Jezus. Śledząc dramaturgię Dobrej Nowiny, dostrzegamy, że Jezus szedł, czyniąc dobrze. Robił wiele cudów, na które było wielkie zapotrzebowanie. Proszono Go najczęściej o zdrowie, czasami o życie i o rzeczy z pozoru błahe, o chleb lub wino. Każdy z tych cudów miał swoje znaczenie. Ostatni raz Jezus użył swojej mocy, powalając na ziemię tych, którzy mieli Go pojmać. Od tej chwili aż do śmierci nie skorzystał więcej ze sposobności, żeby użyć swojej Boskiej mocy.