Znak Ruchu Maitri
MY A TRZECI ŚWIAT
Pismo gdańskiego ośrodka
Ruchu Solidarności z  Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI
Nr 1 (55), styczeń-luty 2002

W SAMYM ŚRODKU APOKALIPSY

Wybuch wulkanów w okolicy Gomy w Demokratycznej Republice Kongo znów zwrócił uwagę światowej opinii publicznej na ten dotknięty wieloma nieszczęściami region.

Region Wielkich Jezior w Afryce środkowej od kilku lat powraca na czołówki gazet. Niestety, dowiadujemy się o samych nieszczęściach. Najpierw była wojna i okrutna rzeź w Rwandzie w 1994 r. - zginęło wtedy ponad milion osób, niemal 3 mln znalazło się w obozach uchodźców w sąsiednich krajach, zostało osieroconych setki tysięcy dzieci, które pozostały bez żadnej opieki.
Potem zaczęła się tragedia uchodźców. Obozy w okolicy Gomy na pograniczu Rwandy i Zairu, w których przebywało ponad milion uchodźców z Rwandy, zostały zaatakowane przez armię rwandyjską i rebeliantów zairskich. Znów zaczęły się masowe mordy, a tłumy ludzi pozbawionych wszystkiego - nawet nadziei - zaczęły się przemieszczać we wszystkich kierunkach, masowo umierając z głodu, chorób i wyczerpania. Polowanie na rozproszonych na terenie Zairu uchodźców traktowanych jak zwierzyna łowna trwało jeszcze przez wiele miesięcy. Znów zgnięły dziesiątki tysięcy ludzi. Wielu z tych, którzy wrócili do Rwandy, zostali zamordowani na granicy lub trafili do więzień. Inni powracali do swoich domów, które jednak często już nie istniały, albo zostały zajęte przez innych. Przez nowe władze Rwandy byli traktowani jak przestępcy pozbawieni wszelkich praw - łącznie z prawem do życia.
Równocześnie trwała (i nada trwa) wojna - armia Rwandy, Ugandy i Burundi oraz zairscy rebelianci zaatakowali Zair. W rezultacie tej wojny stracił władzę dotychczasowy dyktator Mobutu Sese Seko, a Zair - przemianowany na Demokratyczną Republikę Kongo - znalazł się praktycznie pod okupacją obcych wojsk i stał punktem zapalnym dla regionalnego już konfliktu zbrojnego. Za cenę ogromnego cierpienia ludności ponadnarodowy kapitał dążył do przejęcia kontroli nad bogactwami naturalnymi tego kraju.
Jak zwykle w takich konfliktach, najbardziej cierpi uboga ludność. W tym regionie nie może ona liczyć na pomoc "wspólnoty" międzynarodowej czy organizacji humanitarnych. Jedyną nadzieją dla tych ludzi może być pomoc misjonarzy. To oni, narażając zdrowie i życie, docierają do ubogich wiosek nie tylko ze słowem otuchy i pokrzepienia, ale także z lekami, żywnością i wszystkim, co do życia niezbędne. W regionie tym pracuje również kilkudziesięciu polskich misjonarzy i misjonarek z kilku zgromadzeń zakonnych.

O sytuacji w regionie do czasu wybuchu wulkanu czytaj relację s. Alicji Aleksandrowicz ze zgromadzenia Sióstr od Aniołów, która pracuje w parafi Rutshuru w pobliżu Gomy.
Wybuch wulkanów
W ostatnich dniach region ten dotknęło kolejne nieszczęście - wybuch wulkanów w okolicy Gomy. Oto relacja jednego z polskich misjonarzy, którzy przebywają na miejscu katastrofy, ks. Stanisława Filipka.

Czwartek, 17 stycznia
Od południa tego dnia, przeżywamy sceny rodem z filmów katastroficznych: zniszczenia miasta Goma. Są one spowodowane wybuchem wulkanu Nyiragongo. Pierwsze wybuchy miały miejsce około godziny 9 rano w okolicy Shaheru. Potem pojawiły się dwa nowe kratery w okolicy Shaheru i Mujaga. Masy wulkaniczne popłynęły w różnych kierunkach i w kilku miejscach przecięły drogę między Rutshuru i Goma. Na skutek tego nasi, którzy chcieli wracać do Rutshuru, musieli zawrócić do Gomy do naszego ośrodka w Keshero. Tam pozornie nie było większego zagrożenia.
W godzinach popołudniowych z ogromną siłą wybuchł nowy krater w okolicy Munigi, tuż na wjeździe do Gomy, na drodze od strony Rutshuru, Rugari. Lawa płynęła z prędkością około 20 km na godzinę, wprost na miasto. Kierowała się na dzielnice Virunga, okolice katedry i centrum Gomy. To spowodowało ogromną panikę i masową ucieczkę ludności. Nasi księża i siostry pallotynki oraz 9 postulantów w Keshero bezpośrednio nie byli jeszcze zagrożeni. Jedna rzeka lawy płynęła jednak w ich kierunku. Na szczęście zatrzymała się w okolicy 1,5 kilometra od tego miasta. Po przespanej z duszą na ramieniu nocy z 17 na 18 stycznia, grupa postanowiła pozostać dalej w Keshero. Dopiero 19 stycznia rano trzej księża wybrali się w kierunku Rutshuru, oczywiście drogą okrężną, poprzez Park: Mweso, Katkwe, Rwindi. Przebyli w ten sposób - bagatela - około 200 kilometrów. Wieczorem dotarli jednak szczęśliwie do Rutshuru.

Piątek, 18 stycznia
Z jednym polskim księdzem wybrałem się z Kigali w drogę do Giseny. Już 20 kilometrów przed Gisenyi spotkaliśmy tłumy ludzi, którzy opuścili Gomę. Była to po prostu długa, 20-kilometrowa fala głów ludzkich (około 350 tysięcy osób), którzy szli szukając ziemi obiecanej...
Około godziny 15 udaje nam się dostać do Gomy. Zastajemy widok iście apokaliptyczny. Spływająca lawa, zastygając przykryła bowiem części miasta: centrum komercyjne, okolice katedry, dzielnice Virunga, Majengo i Ngangi, znajdującą się najbliżej krateru koło Munigi. Lawa wciąż płynie, ale wolniej. Tu i tam zapalają się domy i znikają niczym bańka mydlana na naszych oczach. W okolicy lotniska, które częściowo zostało zalane lawą, oraz biskupstwa, od którego lawa była w odległości około 20 metrów, jeszcze widzimy ludzi, którzy chcą ochronić swój dobytek. Bowiem bandy już się organizują i zaczynają plądrować.
W Gisenyi spotykamy wielu znajomych: księży, siostry, rodziny naszych braci... Wielu z nich mówi: - Straciliśmy wszystko, to koniec, nie mam nic, nawet żadnego dokumentu. Inni dodają: - My również nie mamy paszportów, zostały w domu. Nie zdążyliśmy po nie wrócić, gdyż trzeba było uciekać, a teraz nawet dachu nad głową nie mamy...
Tego samego dnia pod wieczór udajemy się w kierunku parafii Bussasamana, aby stamtąd przedostać się w okolice Rugari. Droga jest bardzo trudna do pokonania, ale w ciągu dwóch godzin przebyliśmy aż 20 kilometrów. Późnym wieczorem docieramy do Rutshuru - celu naszej wędrówki.

Sobota, 19 stycznia
Rano, wraz z grupą z Rutshuru tj. dwiema siostrami pallotynkami oraz trzema kapłanami wracamy w kierunku Goma.
Tymczasem pierwsza lawa od strony Rutshuru jest już w okolicy Kilimanyoka. Okolica opustoszała, ale po chwili gromadzi się wielu ludzi. Niektórzy przedzierają się przez już trochę zastygłą lawę. Okazuje się, że między Munigi, kraterem skierowanym na Gomę, a Kilimanyoka znajduje się mnóstwo ludzi, 6 do... 20 tysięcy! Nie mają nic. Największy problem, z jakim się tutaj wszyscy borykamy, to brak wody, środków higienicznych i żywności. Jednak misjonarze z Rutshuru i Rugari już dzisiaj organizują transport wody i jedzenia, na tyle, na ile pozwalają ich skromne możliwości. Nie dotarły tu jeszcze z pomocą żadne organizacje humanitarne.
Po południu 19 stycznia wracamy do Gisenyi. Cały czas zastanawiamy się, w jaki sposób dostać się do Keshero do "naszych". W końcu znajdujemy niewielką łódkę. Decydujemy się nią płynąć. Mijamy okolice, gdzie lawa wpływa do jeziora. W powietrzu unosi się tak ogromna ilość gazu i siarki, że aż trudno oddychać. Po pół godzinie docieramy do naszego domu w Keshero. Ogromnie cieszymy się ze spotkania. Po prostu niewyobrażalna radość i spontanicznie spływające łzy. Udało się. Mimo niepewności jutra "nasi" decydują się zostać. - Musimy tutaj pozostać, nasza obecność jest niezmiernie ważna dla mieszkających tu ludzi... Tym bardziej, że już zaczynają wracać i bardzo potrzebują pomocy. Jest wielu, którzy stracili wszystko - mówią. Ale wciąż pozostaje bez odpowiedzi pytanie: czy to już koniec?

Noc z 19/20 stycznia
Noc przynosi bardzo mocne trzęsienia ziemi. W Gisenyi wskutek wstrząsów zawaliło się kilka domów. Są zabici i ranni. W okolicy Bralirwa zginęła cała rodzina, aż pięć osób. Biskup z Goma, Mgr Faustin Ngabu, w czasie ostatniej nocy zasłabł. Udało się go reanimować. Obecnie przebywa w szpitalu w Kigali. Jaka będzie kolejna noc?

25 stycznia
Pisze S. Marta Litawa, przełożona Sióstr Pallotynek:
Jak wiadomo, Goma w Kongo została zalana i spalona lawą wulkaniczną. Straszna tragedia! Ludzie nagle zostali pozbawieni wszystkiego. Byłam tam 25.01. - tragedii tej nie można opisać. Tłumy ludzi poszukują wody, schronienia, pożywienia. Nasze wspólnoty pallotyńskie w Goma w Keshero nie zostały bezpośrednio dotknięte lawą, która przeszła o 7 km od domu. Siostry razem z Pallotynami niosą pomoc ludziom poszkodowanym. Jest jednak dalsze niebezpieczeństwo ulatniających się gazów i pyłu, który unosi się nad miastem. Czy możemy liczyć na pomoc tym poszkodowanym z pieniędzy Maitri? Jeśli tak, to na jaką?
Pomóżmy ofiarom kataklizmu!
Trudno przewidzieć dalszy rozwój wypadków. Jedno nie ulega wątpliwości - najbiedniejsi w regionie Gomy, a zwłaszcza dzieci, potrzebujące pomocy jeszcze przed wybuchem wulkanów, by móc przetrwać w oceanie nędzy i cierpienia, dziś potrzebują jej jeszcze bardziej. Nasz Ruch, który utrzymuje regularne kontakty z polskimi misjonarzami w tym regionie, organizuje pomoc dla ofiar kataklizmu i osieroconych dzieci. Do tej pomocy zapraszamy wszystkich. Cenna jest zarówno jednorazowa wpłata na konto Ruchu Maitri dla ofiar wybuchu wulkanu (z dopiskiem "Goma") jak objęcie długofalowym osobistym patronatem osieroconego dziecka w ramach programu Adopcja Serca przez opłacenie kosztów jego leczenia, utrzymania i nauki (obecnie ok. 65 zł miesięcznie); można otrzymać zdjęcie sieroty, informacje o niej, czasem nawet nawiązać korespondencję). Każda z tych form pomocy może stanowić o czyimś życiu. Również Ty możesz je uratować.


Więcej o sytuacji w okolicy Gomy
  • Tragedia Gomy - jej region od lat dotknięty jest wojną. W latach 1994-96 mieściły się tam największe obozy uchodźców na świecie. Pozostała ogromna ilość sierot. Dziś rozgrywa się tam kolejna tragedia.
  • Zdjęcia z Gomy - wykonane przez misjonarzy po wybuchu wulkanu.
  • Idą w nieznane - fragmenty listu s. M. Orencji Żak, pallotynki, misjonarki z Kongo, naocznego świadka tragicznych wydarzeń po erupcji wulkanu.
  • Co nas jeszcze czeka, wie tylko sam Bóg - list s. Barbary Pustułki, misjonarki z Konga, o sytuacji w regionie Gomy.
  • Pomoc ofiarom wulkanu - wielu ludzi napłynęło przez granicę rwandyjską do miasta Gisenyi, nie ma tam dla nich schronienia.
  • Widzieliśmy ogień... - Betty Nyilaburu jest samotną matką z sześciorgiem dzieci, jej dom w śródmieściu Gomy jest zniszczony.
  • Co dalej z Gomą? - na pełnych zamieszania ulicach Gomy pojawiły się pierwsze oznaki handlu.
    Strony z mapkami z rejonu katastrofy z opisem angielskim
  • Reuters
  • BBC News 1
  • BBC News 2
    Zdjęcia oraz informacje w języku angielskim
  • Zdjęcia na stronie Gazety wyborczej
  • BBC News - też odsyłacze do stron organizacji niosących pomoc ofiarom kataklizmu
  • AlertNet - Reuters Foundation
  • CAFOD (Catholic Fund for Overseas Development)
  • OXFAM GB
  • Christian Aid
  • Relief Web - a project of the United Nations Office for the Coordination of Humanitarian Affairs (OCHA)
  • Goma: RCD and Rwanda speculate on aid for volcano victims, MISNA - Missionary Service News Agency, Congo DR, 02.13.02


  • [Spis treści numeru, który czytasz]
    [Skorowidz  tematyczny artykułów]
    [Adopcja Serca  - pomoc dla sierot]
    [Strona główna]      [Napisz do nas]